Ośrodek mądrości
Połamało mnie, proszę Państwa, kręgosłup odmówił mi posłuszeństwa; wybiegłem z domu jako zdrowy, energiczny człowiek - a wróciłem, pół godziny później, jako powłóczący nogami starzec.
Choć nic się właściwie nie stało, żadnego podnoszenia ciężkich przedmiotów, żadnych ekstremalnych sportów - ot, nieostrożne stąpnięcie, nieznaczne zachwianie równowagi (przechodziłem akurat obok kościoła, można więc mówić o cudzie na odwrót).
Jak leczył się Grzegorz Kasdepke przeczytasz w dalszej części felietonu
Teraz spędzam czas na leżąco, z nosem w książce, w gazecie, w ekranie notebooka, lub po prostu w suficie - a za oknem, po uliczkach Saskiej Kępy, spacerują szczęśliwcy, nie zdający sobie nawet sprawy, jakie rozkosze powinni czerpać z bezbolesnego ruchu. Może zresztą mają tego świadomość; dyskopatia wcześniej czy później dotyka niemal każdego - kara za siedzący tryb życia. Spójrzmy na to jednak z innej strony - i tak jesteśmy w czepkach urodzeni. Parę zabiegów, masaży, rehabilitacja oraz wyrobienie właściwych nawyków - wszystko to w krótkim czasie przywraca nas do zdrowia i sprawności. Co mają powiedzieć osoby przykute do łóżka naprawdę poważnymi chorobami?
Uważni czytelnicy zauważyli zapewne, że ostatnimi czasy robię się nostalgiczny. Widać taka pora roku i życia. Można oczywiście poużalać się nad sobą, ale pożyteczniejsze będzie poużalanie się nad innymi - o ile za biadoleniem pójdą konkretne działania! Nie mówię o niczym spektakularnym. Wystarczy zrobić zakupy niedomagającej sąsiadce lub wejść na stronę niosącej pomoc organizacji; potem klik - i przelewamy parę złotych potrzebującym. Niby nic, a jednak... Dwa tygodnie temu białostocki oddział Fundacji „Mam marzenie” pozwolił mi poczuć się lepszym człowiekiem; w Białostockim Teatrze Lalek zbieraliśmy pieniądze, żeby spełnić marzenie małego chłopczyka - marzenie o zdalnie sterowanej koparce. Przy okazji znakomici aktorzy gościnnego teatru przeczytali opowiadania z moich książek o detektywie Pozytywce - a zrobili to z taką swadą, że zapomniałem, kto jest ich autorem.
Najważniejsze jednak, że podczas aukcji udało się zebrać ponad tysiąc złotych; jeszcze trochę i wymarzona koparka uprzyjemni życie chorującego dziecka - czyli warto było! Bo póki nie opuszczą nas siły, warto pomagać. Niektórzy mają tę mądrość zapisaną w sercu, inni w rozumie, a ja - w odcinku lędźwiowym kręgosłupa.