Bardzo szybko wyludnia się nie tylko prowincja, ale także duże miasta. I to nawet te, gdzie w powszechnej opinii „sporo się dzieje”.
Precyzyjne ustalenie liczby mieszkańców naszego regionu nie jest możliwe. Różne instytucje podają rozbieżne dane. Według GUS jest nas 984 tysięcy, wg google 948 tysięcy. Jeszcze inne dane wyszłyby po zliczeniu informacji z urzędów stanu cywilnego w opolskich gminach. Wszystkie źródła łączy jedno - w każdym liczba mieszkańców regularnie spada z roku na rok. Przeciętnie o kilka tysięcy.
Przez ostatnie lata najszybciej wyludniała się opolska prowincja, czyli niewielkie rolnicze gminy, znajdujące się głównie na południu regionu. Dotyczy to m.in. gminy Polska Cerekiew i jej niewielkich miejscowości. Przykładowo w Kozie mieszkało kiedyś 300 osób, dziś juz tylko 40. Ostatni sklep zamknięto tu w 1995 roku. Takich miejsc na Opolszczyźnie można znaleźć dziesiątki. Schemat wygląda niemal zawsze tak samo: Najpierw wsie opuszczają młodzi ludzie. Z powodu coraz mniejszej liczby urodzeń likwidowane są szkoły i przedszkola. Potem zamykane są bary i sklepy, bo nie opłaca się ich prowadzić. Rozwiązywane są miejscowe LZS-y, bo nie ma komu kopać piłki, a boiska zarastają chwastami. Przestają działać wiejskie świetlice. W końcu zostają sami emeryci. Ale i oni powoli odchodzą, bo takie są prawa natury.
Problem dotyczy nie tylko wsi
Okazuje się, że liczba mieszkańców spada także w miastach. I to takich, gdzie w powszechnej opinii „sporo się dzieje”. Tak jest choćby z Nysą, w której działa wyższa uczelnia, przeprowadzane są duże inwestycje, czy istnieje wsparcie finansowe dla rodzin (tzw. bon nyski).
Na koniec roku w Nysie mieszkało 41 388 osób, czyli o 557 mniej niż rok wcześniej. Całą gminę zamieszkiwało 54 438 osób, o 621 mniej niż rok wcześniej. Z liczbą mieszkańców poniżej 42 tysięcy Nysa zbliża się powoli do stanu z roku 1939, gdy liczyła około 38 tys. ludzi. Po wojnie stopniowo się zaludniała, osiągając maksimum w 1996 roku (49 014 osób wg GUS).
Według danych GUS liczba przyjeżdżających do Nysy i emigrujących stąd ludzi jest mniej więcej na stałym poziomie. O kurczeniu się miasta decyduje ujemny przyrost naturalny, czyli większa liczba zgonów niż narodzin nowych obywateli.
Burmistrz Kordian Kolbiarz w wywiadzie dla Radia Nysa stwierdził, że sytuacja na rynku pracy w Nysie jest już dobra, a będzie lepsza po uruchomieniu zakładu Umicore, galerii Dekada i galerii Młyn. Jego zdaniem największym problemem Nysy jest brak mieszkań. Według szacunków władz miejskich w Nysie brakuje ok. 2 tysięcy mieszkań. Dzięki swoim działaniom gmina chce zapewnić ok. 500 - 600 nowych mieszkań w ciągu 3 lat, ale burmistrz liczy też na aktywność deweloperów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień