Od rozbrojenia, przez wizyty sekretarzy aż po misteria pasyjne...
Wielkanoc. Jajeczko, kurczaczek, święconka, śmigus-dyngus, wiązka bazi. Zastawione stoły, szyneczka z chrzanem. Czy zawsze tak bywało? Co nasza gazeta pisała w numerze świątecznym przed laty?
W numerze świątecznym "Gazet Zielonogórskiej" w 1956 roku nie znalazłem nic o Wielkanocy. Na 1 stronie jest zdjęcie dzieciaczka z bukietem bazi. To wydanie jest takie samo jak inne weekendowe w tym czasie, tyle że na trzy dni. O tym, że jest jednak trochę inaczej niż zazwyczaj, można przekonać się dopiero z informatora "Co gdzie i kiedy". Okazało się, że w sobotę w Gorzowie restauracje będą zamykane o godz. 20.00. Zdesperowani mogli wypić w Gorzowiance aż do 23.00. W Zielonej Górze już o 18.00 chcący coś jeszcze przekąsić i przyjąć musieli udać się do baru Ekspres i Zielonogórzanki, które tego dnia były czynne do godz. 20.00.
W poniedziałek świąteczny kioski, bary punkty sprzedaży detalicznej były czynne jak w niedzielę. Spółdzielnia Pracy Fryzjerów w Zielonej Górze przy ul. Stalina w poniedziałek była czynna w godz. 8.00 - 12.00, ale jak napisano w komunikacie "przewidziane jest tylko golenie klientów". W Gorzowie tramwaje w niedzielę i poniedziałek kursowały według normalnego rozkładu jazdy. Czołówki stron w tym wydaniu oddawały ducha epoki: "ZSRR wysuwa nowe propozycje w sprawie rozbrojenia", "Jeszcze jedna nowa spółdzielnia produkcyjna. Chłopi z Przygórza założyli gospodarstwo zespołowe", "Zastalowcy zobowiązują się nadrobić zaległości".
1966. Telewizor z wypożyczalni? Proszę bardzo
Dziesięć lat i są zmiany, ale jeszcze drobne. Na pierwszej stronie pojawiły się życzenia świąteczne. Jest piękna fotka dziewczynki z dwoma kurczaczkami. Dla przeciwwagi na Czytelników spoglądał Leonid Breżniew i wielki tytuł: "XXII Zjazd KPZR zakończył obrady". Oczywiście ani słowa o Wielkanocy. Zaczęła nieśmiało działać reklama. W przedświąteczny piątek ukazało się ogłoszenie pod krzyczącym tytułem "Możesz mieć telewizor na święta. Skorzystaj z wypożyczalni telewizorów. Zielona Góra ul. Ludowa".
Fajnie, tyle że niżej zamieszczono taki komunikat: "warunkiem wypożyczenia telewizora jest złożenie w wypożyczalni zaświadczeń wydanych przez zakłady pracy dla nabywcy i żyranta potwierdzonych przez ORS o możliwości uzyskania kredytu". Czar prysł... Jednak kto nie miał albo nie pożyczył telewizora, a w 1966 roku był to przedmiot marzeń dla wielu, mógł iść do kina. Obok zamieszczono listę filmów, które w kwietniu będzie można zobaczyć w kinach. Obok "Człowieka z Rio" z Jeanem Paulem Belmondo, którego dziś się jeszcze fajnie ogląda, jest na przykład kooprodukcja radziecko-polska "Lenin w Polsce". Ciekaw jestem, czy oprócz szkół i internatów ktoś dobrowolnie szedł na to do kina.
Obok "Człowieka z Rio" z Jeanem Paulem Belmondo kooprodukcja polsko - radziecka "Lenin w Polsce"
1976. Wzrost produkcji i "Telefon 110"
Na pierwszej stronie ładna fotka z baziami, a pod nią życzenia świąteczne od redakcji. Świat już trochę inny, ale treści stare. Na czołówce tekst o tym, że odbyło się posiedzenie rady ministrów z udziałem wojewodów i prezydentów miast. Okazało się, że "wyniki uzyskane przez gospodarkę są pomyślne. Produkcja przemysłowa wzrosła o 13,3 procent i znacznie przekroczyła tempo założone w planie. Ten wzrost wiązał się ze zwiększeniem wydajności pracy. Ależ pięknie! Po raz pierwszy pojawiły się tradycje wielkanocne. Jest fotoreportaż z mazurskiej wsi ze śmigusa dyngusa. Pojawiała się publicystyka sportowa. Jako kandydatkę do złotego medalu w Montrealu przedstawiono Rumunkę Nadię Comaneci.
W sobotni wieczór program pierwszy telewizji (były tylko dwa) pokazywał o 20.00 angielską komedię "Róże Montreux", a na koniec, o 22.00 (telewizja dawała tylko program mniej więcej do północy) enerdowski serial kryminalny "Telefion 110". W nim dzielni milicjanci śmigali wartburgiem za złoczyńcami nie chcącymi żyć przyzwoicie i "budować pierwsze niemieckie państwo robotników i chłopów".
1986. Gospodarska wizyta pierwszego sekretarza
Minęło dziesięć lat, a gazeta świąteczna wygląda dokładnie tak, jak w 1976 roku. Na pierwszej stronie koszyczek z jajeczkami. Jednak w treści jest już trochę inaczej. Owszem, jest wielki, zaczynający się na pierwszej stronie, tekst "Świat sekretarza" o rozterkach sekretarza miejsko-gminnego PZPR w Dębnie Lubuskim. Sekretarz jawi się jako fajny facet, który wszystko rozumie, z każdym pogada i każdemu chce pomóc. Stawia na kulturę w mieście, jest sympatycznym gościem i może dlatego w 1985 roku w Dębnie do partii zapisało się 85 osób. Ale oprócz produkcyjniaka AD 86 jest też rozmowa z dyrektorem słynnego wrocławskiego teatru pantomimy Henrykiem Tomaszewskim. Wprawdzie do upadku komunizmu pozostawały już tylko trzy lata, ale tytuły są jeszcze mocno osadzone w starym.
Na przykład "Rozpocząć porządki od własnego podwórka" o przedzjazdowych konferencjach PZPR, relacja z XVII zjazdu Komunistycznej Partii Czechosłowacji czy z gospodarskiej wizyty w Międzychodzie pierwszego sekretarza komitetu wojewódzkiego PZPR w Gorzowie. Jest, a jakże, relacja z konferencji rzecznika rządu Jerzego Urbana. Z niej można dowiedzieć się z jednej strony, że "w 1985 roku w porównaniu z rokiem poprzednim wystąpiły pozytywne zjawiska dotyczące wykorzystania czasu pracy", a z drugiej, że "rozszerzenie listy towarów sprzedawanych na raty będzie możliwe wtedy, gdy produkcja artykułów wydatnie się zwiększy". Z tymi towarami było różnie, bo dzień przed świętami "GL" pisała, że znów zawalili handlowcy.
- W środę spotkał nas zawód - czytamy w rubryce "Z ukosa". - W wielu sklepach mięsnych, w godzinach popołudniowych, zabrakło dobrych wędlin i mięs. Niektórzy sprzedawcy świecili oczami, a sklepy niemal pustkami.
1996. Patronat biskupa i wycieczka do Włoch
Inny świat, inna gazeta. Wielkie reklamy, 32 strony, duże zdjęcia. Numer wielkanocny otwiera kurczaczek, który zajmuje całą stronę. Pojawiają się duże teksty, wielkie zdjęcia. Po raz pierwszy są akcenty związane z charakterem tego, przecież katolickiego, święta. Jest słowniczek, wielkanocny, który objaśnia, co to są misteria pasyjne i rezurekcja. Jest zapowiedź konkursu biblijnego pod patronatem biskupa. Słowem, gazeta odrabia wieloletnie zaległości. Są już sklepy nocne, więc jeśli czegoś komuś zabraknie, to nie ma problemu. Co ciekawe handel już ożywiony i rozbudowany, w Wielką Sobotę, w odróżnieniu od starych czasów, zamiera już o godz. 16.00. Reklama bije po oczach. Można sobie wykupić wycieczkę do Włoch czy Grecji, kupić hurtowo cement portlandzki, glazurę, terakotę, a znany producent piwa życzy wszystkiego najlepszego.
2006. Wykluwający się kurczak i wspaniała pompa
Wspaniałe otwarcie. Kurczak wykluwający się z jajka. Dużo obrzędów, świąt, symboli, przepisów kulinarnych na święta. Kogo oblejesz w śmigusa-dyngusa? To pytanie zadano znanym Lubuszanom, między innymi Andrzejowi Huszczy. Duże teksty, wielkie zdjęcia. Kolorowo i ładnie. Reklamy biją po oczach jeszcze mocniej. Całą ostatnią stronę zajmuje na przykład zdjęcie pompy zatapialnej, zapowiadanej jako hit sprzedaży nowej sieci sklepów z materiałami budowlanymi, narzędziami i urządzeniami. Prezentuje się wspaniale. Obok są mapki z dojazdem do sklepów w Gorzowie i w Zielonej Górze. Pompa kosztuje 62,92 zł, jest do brudnej wody, ma moc 400 W i wydajność 6.000 litrów na godzinę. Wspaniale. Już można sobie wyobrazić, jak ktoś podczas świątecznego śniadania zobaczy reklamę, zapragnie mieć taką pompę i we wtorek rano przybiegnie do sklepu...
Chłopi powołali spółdzielnię. Pierwsza strona numeru świątecznego "GZ" z 1956 roku. "Chłopi z Przygórza interesowali się uchwałami V Plenum. Wieczorami zbierali się w chacie Józefa Miszczuka, radnego GRN Stare Strącze i dyskutowali nad tym co daje chłopom gospodarstwo zespołowe. Wreszcie postanowili porzucić starą formę gospodarowanie i przejść na spółdzielczą drogę".
Wpisy do księgi dokonań. Świąteczna "GL" 1976: Na kongresie młodzieży polskiej przedstawiciele najwyższych władz otrzymają księgę dokonań młodzieży, gdzie zarejestrowane zostaną dowody społecznej aktywności młodych.