Od 9 lat spłaca długi. - One nie są moje. Nikt nie wie, czyje - podkreśla emeryt
- Dostaję 1400 złotych emerytury. Miałbym 1200 więcej, ale komornik zabiera - mówi Grzegorz Szulc.
O sprawie pisaliśmy w sierpniu. - I wiele się nie zmieniło. Dostałem jedynie pismo z prokuratury, że część długów nie jest moja. Nie wiedzą jednak, czyja. Badają jeszcze. Mam dosyć czekania - dodaje 67-latek.
Emerytowany technik budowy samolotów jest schorowany. Miał sześć wylewów. Ledwie mówi. Ledwo chodzi. A jeszcze dochodzi kolejne zmartwienie: komornik.
- Z dokumentów wynika, że mam spłacić jeszcze 60 tys. zł, ale za co? - pyta pan Grzegorz.
Wezwania do zapłaty
Mężczyzna opowiada: - 9 lat temu listonosz zaczął przynosić mi do domu wezwania do zapłaty. Nie reagowałem. Nie płaciłem, bo nie zaciągałem kredytów, nie brałem pożyczek. Potem windykacja przestała do mnie wysyłać pisma. Minęło kilka miesięcy i zaczął kontaktować się ze mną komornik.
Szulc poszedł więc do kancelarii komorniczej. Usłyszał, że powinien wiedzieć, za co zalega.
- Powiedzieli mi, że oni są od ściągania długów, a nie od tłumaczenia dłużnikom, za co i komu ci zalegają - dodaje 67-latek. Dalej ściągają więc z niego zaległości.
Pan Grzegorz kontynuuje: - Efekt jest taki, że dostaję 1400 złotych emerytury, bo resztę, czyli 1200, zabiera komornik. Wziął 78 tysięcy, a chce jeszcze około 60 tysięcy.
Nam w kancelarii też nie chcieli powiedzieć, skąd wzięły się długi starszego pana. I w sierpniu odmówili odpowiedzi, i teraz również.
- Podtrzymujemy nasze stanowisko: nie będziemy wypowiadać się na ten temat - informuje Piotr Diks, aplikant komorniczy w kancelarii Cecylii Klonowskiej, prowadzącej sprawę.
Faktycznie, na pismach, jakie pokazał nam bydgoszczanin, jest podpis „Grzegorz Szulc”. - To nie jest jednak mój podpis. Ktoś go sfałszował.
Szansa w Gdańsku
Emeryt liczył, że sąd w Bydgoszczy wyjaśni sprawę. - Nadaremnie - mówi schorowany mężczyzna. - 8 lat przecież czekałem na odpowiedź i nic. Kieruję sprawę do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, bo bydgoskie sądy mi nie pomogły. Jeszcze w tym tygodniu złożę pozew.
Policja po naszym artykule też bada sprawę. - Czekam na to, co ustaliła - mówi Szulc.
Po nagłośnieniu przez nas sprawy, tematem zainteresował się adwokat Mariusz Roman. Obiecał pomóc.
- Do zakończenia jednak pewnie długo. Skoro czekałem tyle lat, to wiadomo, że w 3 miesiące nie będzie finału - sądzi starszy pan.
Pan Grzegorz zaznacza: - Dobrze, że z żoną mam rozdzielność majątkową. Komornik atakuje tylko mnie. Ją zostawia w spokoju.