O roztargnionym sędzim, który wziął 50 złotych, ale ich nie ukradł
Sędzia Mirosław Topyła z lady na stacji paliw zabrał nienależące do niego 50 zł. Według Sądu Najwyższego, „nie działał z zamiarem przywłaszczenia”, a wziął banknot przez „roztargnienie”, odruchowo. Czyli nie jest winien kradzieży. Werdykt idealny dla polityków PiS i władzy, która chce nad sądami i sędziami przejąć kontrolę. Idealny, bo SN dobitnie udowodnił, że sędziowie to „nadzwyczajna kasta”. Tyle tylko, że dla każdego, kto tego sędziego zna, jest oczywiste, że nie ukradł. Jego roztrzepanie wśród dawnych przyjaciół ze studiów i łódzkiego osiedla Lumumbowo jest wręcz legendarne: „Bywało, że z pokoju przez pomyłkę wychodził w nieswojej kurtce. Czy to też kradzież?” - wspomina dawna znajoma sędziego z akademika.
Nagranie z monitoringu stacji paliw pod Sochaczewem zarejestrowane w marcu 2017 r. wątpliwości nie budzi. Sędzia Topyła, wiceprezes Sądu Rejonowego w Żyrardowie, po opłaceniu swojej transakcji sięga po banknot 50-złotowy położony na ladzie przez starszą kobietę. Chowa portfel, chwilę później lewą ręka zabiera banknot, chowa do lewej kieszeni, wychodzi. Jest sam środek wojny PiS z „nadzwyczajną kastą”, media opisują skandaliczne kradzieże innych sędziów w sklepach i marketach (szczegóły w ramce).
W dalszej części tekstu przeczytasz:
- Jakie są zdania prawników na temat wyroku?
- Jak sędziego Topyłę wspominają znajomi ze studiów?
- Jakie wyroki zapadały w sprawach innych sędziów?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień