O miejscu w kolejce do lekarza zadecyduje kolor
Podział pacjentów oddziału ratunkowego ma usprawnić pracę. - Dodatkowych lekarzy ten system nie zastąpi - mówią medycy.
- Nikomu nie odmawiamy pomocy – zapewnia Sybilla Brzozowska-Mańkowska, kierownik SOR. Jednak dodaje: - Jednak należy pamiętać, że szpitalny oddział ratunkowy jest przeznaczony dla pacjentów wymagających pomocy w stanie nagłego zachorowania, poważnego urazu czy zatrucia i nie zastępuje wizyty u lekarza rodzinnego czy w poradniach specjalistycznych.
- Ostatnio przyszedł ktoś, skarżąc się, że od tygodnia boli go palec! Nie o to przecież chodzi – wyjaśnia rzecznik szpitala Agnieszka Wiśniewska – Bywa, że na SOR zgłaszają się osoby, które nie dostały się do swojego lekarza rodzinnego czy specjalisty, lub wg nich kolejka na przyjęcie zbyła zbyt długa – dodaje rzecznik.
Tutaj nie należy się też udawać po receptę na przyjmowane leki na choroby przewlekłe, nawet jeśli muszą być one przyjmowane regularnie a właśnie skończyły się. Konsultacji specjalistycznych, dodatkowych badań zleconych przez innych lekarzy, wniosków do ZUS, skierowań do sanatorium oraz innych zaświadczeń i druków medycznych też nie załatwia się w SOR.
- Bardzo zależy nam na uświadomieniu tego pacjentom. Od tego typu pilnych potrzeb jest tzw. nocna pomoc lekarska, która zastępuje lekarzy rodzinnych po godz. 18.00 w dni powszednie, a w dni świąteczne przez całą dobę. Wiele osób o tym zapomina i zgłasza się na SOR, niepotrzebnie wydłużając kolejkę oczekujących – apeluje rzecznik.
Wprowadzona segregacja pomaga skuteczniej pomagać pacjentom i lepiej zorganizować pracę zespołów ratunkowych. Dzięki temu nie ma potrzeby zwiększenia obsady medycznej, bo lekarz jest „wykorzystany” w możliwie największym stopniu.
– Trochę utrudnia nam pracę fakt, że w Gorzowie nie ma całodobowego ambulatorium chirurgicznego dla dorosłych. Naszym zdaniem powinna istnieć przynajmniej jeszcze jedna poradnia w mieście, która pracowałaby w tzw. trybie ostrego dyżuru, bo jedno miejsce, jak na takie miasto to stanowczo za mało – ubolewa dr Brzozowska-Mańkowska. - W systemie triage, jako jedyni w Polsce mamy na szczęście pełne wsparcie sprzętowe. Posiadamy aparat monitorujący podstawowe funkcje życiowe. Nazywamy go „elektroniczną pielęgniarką” – śmieje się pani kierownik.
Aparat analizując m.in. temperaturę ciała, ciśnienie i natlenienie krwi obiektywnie (bez subiektywnej oceny pracownika) nadaje badanym pacjentom odpowiedni kolor opaski - czerwony, żółty lub zielony. Oczywiście każdemu badaniu towarzyszy personel medyczny, który z pacjentem przeprowadza wywiad i udziela mu niezbędnych informacji. Nikogo nie odsyła się z SOR bez żadnych wyjaśnień. Jeśli stan zdrowia pacjenta nie wymaga pilnej interwencji personelu medycznego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego lub kwalifikuje się do grupy zielonej, wówczas kieruje się go do nocnej pomocy lekarskiej lub lekarza rodzinnego.
Dla rzeczniczki zielonogórskiego szpitala system triage nie jest ani nowy, ani szczególnie rewolucyjny.
- Oczywiście nie mamy specjalnego wyposażenia, ale proces segregacji pacjentów, czyli tzw. triażowanie funkcjonuje w naszej służbie zdrowia od dawna - mówi Sylwia Malcher-Nowak. - Pacjenci dzieleni są, niekoniecznie z przydzielaniem kolorów, nie ze względu na czas dotarcia, ale pilność dolegliwości i kwalifikacji dokonuje lekarz. Nawiasem mówiąc standardy światowe mówią nawet o podziale na pięć grup.
Nieoficjalnie lekarze komentują , że owszem, tego rodzaju nowinki usprawnią i uporządkują pracę oddziałów ratunkowych, ale z pewnością nie rozwiążą ich najważniejszych problemów. Przede wszystkim braku lekarzy i pielęgniarek oraz traktowania służby ratunkowej jako jeszcze jednej przychodni...
- I musimy pamiętać, że nie jest to system idealny, bowiem żaden system, żadna maszyna nie zastąpi lekarza - kończy lekarz Andrzej Szmit. - Kolory, opaski tylko porządkują pracę.
A tak na marginesie. System triage narodził się na polu bitwy. W XVIII wieku Francuzi wprowadzili na pole walki ambulanse. Zadaniem ich załóg było odnalezienie i ewakuowanie do punktów medycznych tych rannych, którzy rokowali na szybkie wyzdrowienie i szybki powrót na pole walki...
Autor: Sara Zdzitowiecka