Nie zmarnujmy szansy, tej!: Już 100 lat temu Wielkopolanie byli otwarci
Czym jest dla Wielkopolan otwartość po 99 latach od wybuchu Powstania Wielkopolskiego? Prezentujemy kolejną powstańczą wartość, będącą częścią akcji "Nie zmarnujmy szansy, tej".
Warszawa. Słynna godzina „W”. Wśród tłumów mieszkańców stolicy oddających hołd powstańcom warszawskim ktoś dostrzega ciemnoskórego mężczyznę z opaską powstańczą na ramieniu. Jego zdjęcie robi furorę w mediach społecznościowych, ale część internautów od razu przypomina historię Augusta Agboli O’Brown’a ps. Ali, czarnoskórego ochotnika, który wziął udział w Powstaniu Warszawskim.
Jednak nie tylko warszawiacy byli otwarci wobec innych kultur, bowiem ponad dwie dekady wcześniej także Wielkopolanie pokazali, że potrafią i chcą walczyć obok żołnierzy z odległych zakątków świata. Nie zmarnowali wtedy szansy, by pokazać, iż otwartość nigdy nie była im obca.
Chińczyk z Barcina
"Pan Czendefu uważa się za Polaka, ma przekonania narodowe i nie zamierza wcale powracać do swojej ziemi ojczystej,
odległej Mandżurii. Z Chinami - jak mówi - nic go teraz nie łączy - opuścił je przed 30 laty, z Polską - wszystko" - pisał w 1935 r. „Kurier Poznański”. Czen De Fu trafił do Polski w 1905 r. wraz z powracającym z wojny rosyjsko-japońskiej polskim oficerem armii carskiej Kazimierzem Skorotkiewiczem. Najpierw zamieszkał w Warszawie, ale po przyuczenia do zawodu stolarza przeniósł się do wielkopolskiego Barcina, gdzie zapisał się do Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, którego potem został naczelnikiem.
Zaraz po wybuchu I wojny światowej Niemcy próbowali nakłonić Czena (po przyjęciu chrztu przyjął imiona Józef Zdzisław) do wstąpienia w szeregi pruskiej armii oraz przyjęcia ich obywatelstwa. Jednak Chińczyk z odległej o 7 tys. Mandżurii nawet przez chwilę o tym nie pomyślał, wolał ukrywać się aż do 4 stycznia 1919 r., kiedy to Powstanie Wielkopolskie wybuchło w Barcinie. Prawdopodobnie brał udział w walkach o Inowrocław, a następnie w potyczkach pod Rynarzewem i Łabiszynem. Rok później walczył w oddziałach gen. Hallera oraz w wojnie polsko-bolszewickiej.
W powstańczych szeregach można było odnaleźć także potężnie zbudowanego i pochodzącego z Kamerunu Sama Sandiego, który biorąc udział w I wojnie światowej po stronie francuskiej został wzięty do niewoli przez Niemców i osadzony w obozie jenieckim w Wielkopolsce. Kiedy Polacy oswobodzili czarnoskórego żołnierza, ten postanowił spłacić swój dług wdzięczności, stając u boku powstańców. Ze względu na swoje umiejętności prowadzenia samochodu został przydzielony do 12. eskadry wywiadowczej jako kierowca, a potem przeniesiono go do 3. Eskadry Wielkopolskiej. Po zakończeniu zrywu Sam Sandi wyjechał do Warszawy, gdzie został zapaśnikiem w cyrku Staniewskich.
W całym Powstaniu Wielkopolskim wzięło udział około 300 obcokrajowców (łącznie w zrywie wzięło udział ok. 70 tys. żołnierzy) - obok Chińczyka i Kameruńczyka, byli Francuzi, Niemcy, Austriacy, czy Holendrzy. Pojawił się też oswobodzony z obozu jenieckiego Włoch Novizio Cittadini.
Choć od wybuchu Powstania Wielkopolskiego minęło 99 lat, otwartość nadal jest istotnym elementem naszego regionu. Widać to m.in. po wynikach badań przeprowadzanych wśród obcokrajowców. W tym roku opublikował je serwis Morizon.pl - wzięło w nich udział prawie 700 obcokrajowców mieszkających w polskich miastach. Każdy z nich oceniał różne aspekty życia w sześciostopniowej skali. Chodziło m.in. o bezpieczeństwo, tolerancję, koszty życia, potencjał, nowoczesność, estetykę, kulturę. Najwyższą ocenę (4,29 punktów) uzyskał Poznań, wyprzedzając Wrocław i Trójmiasto.
Jestem wdzięczny
- Zawsze spotykałem się z sympatycznymi gestami, zarówno w pracy, jak i poza nią. Nie miałem problemu z powodu mojego pochodzenia - przyznaje prof. Michael Abdalla, Asyryjczyk z Syrii, który z Poznaniem związał się 45 lat temu. Pracuje na Wydziale Nauk o Żywności i Żywieniu Uniwersytetu Przyrodniczego oraz na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
- Po tym jak na studiach władze syryjskie zabrały mi paszport, przez ponad 6 lat byłem bezpaństwowcem. To Polacy i Wielkopolanie wyciągnęli do mnie rękę
- opowiada Abdalla. Pzyznaje, że interesuje go historia Powstania Wielkopolskiego, jak i udział cudzoziemców w walkach niepodległościowych. - Zawsze z przyjemnością oglądałem inscenizacje organizowane w Poznaniu, a na półce w domu mam książkę o obcokrajowcach w polskim ruchu oporu. Myślę, że gdyby dziś wybuchł podobny zryw, zachowałbym się jak oni - przyznaje profesor.
A niepełnosprawni?
Agnieszka Frankowska, inicjatorka powstania Dobrej Kawiarni, w której pracują osoby z niepełnosprawnością intelektualną i asystentka pracy na warsztatach terapii zajęciowej uważa, że Wielkopolanie chcą żyć wspólnie i uzupełniać się. - Przez lata wiele osób pielęgnowało w sobie niedobre stereotypy, ale kiedy już otworzyliśmy nasz lokal wielu gości zaczęło przychodzić i zadawać pytania: w jaki jaki sposób się zachować, jak rozmawiać z osobami niepełnosprawnymi. Frankowska wspomina sytuację, kiedy dyrektor artystyczny Teatru Polskiego Maciej Nowak opublikował na swoim facebookowym profilu informację o lokalu w Argentynie, który zatrudnił osoby z zespołem Downa: - Nasi goście zareagowali natychmiast informując go o tym, że Dobra znajduje się tuż za rogiem. Na drugi dzień Maciej Nowak nas odwiedził.
„Otwartość” jest kolejną z wartości, jakie od początku listopada prezentujemy w związku z akcją „Głosu Wielkopolskiego” oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. „Nie zmarnujmy szansy, tej” to inicjatywa, która ma pokazać, że wartości, które przyświecały Powstańcom Wielkopolskim nie są obce współczesnym Wielkopolanom.