Niby pracodawcom brakuje ludzi do pracy, a mnie nikt nie chce przyjąć - mówi 17-latek, niedoszły pracownik młodociany
- Dzień przez planowanym rozpoczęciem pracy dowiedziałem się, że szef rezygnuje ze mnie - żali się młody bydgoszczanin. Okazuje się, że chłopak z własnej winy nie może podjąć zatrudnienia. Powód jest dosyć prozaiczny.
Radek ma 17 lat i plan: zarobić na wakacje. - Na początku czerwca znalazłem ogłoszenie z fajną ofertą, w barze szybkiej obsługi w Bydgoszczy - mówi chłopak. - 14 czerwca miałem rozmowę kwalifikacyjną. Pani, prowadząca rekrutację, powiedziała, że mnie przyjmą. Przez lipiec i sierpień miałem pracować przy obsłudze klienta i na kasie, parzyć kawę, sprzątać. Zaproponowali mi najniższą krajową, ale i tak się ucieszyłem.
Książeczka za stówkę
Przedstawicielka pracodawcy poprosiła, żeby przed rozpoczęciem zatrudnienia poszedł na badania lekarskie i żeby jeszcze wyrobił sobie książeczkę sanepidowską. - Badania przeszedłem, książeczkę wyrobiłem. Kosztowała 100 złotych. Mama mi dała. Obiecałem, że jej oddam po pierwszej wypłacie. Chyba nie dam rady.
Więcej o pracy dla młodocianych pracowników - w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień