Obecne mrozy to właściwie fraszka w porównaniu z tym, z jakim chłodem musieli mierzyć się nieraz w ostatnim stuleciu mieszkańcy Bydgoszczy.
Niewiele wiemy o najmroźniejszych zimach w poprzednich stuleciach. Z nielicznych wzmianek, jakie się zachowały, na uwagę zasługuje ta o największych powodzi w dziejach Bydgoszczy i okolic. Miała ona miejsce po bardzo długiej, śnieżnej i mroźnej zimie 1887/88. Miejscowy niemiecki dziejopis zanotował wówczas, że tak ciężkiej zimy nie pamiętali najstarsi bydgoszczanie. Brda zamarzła praktycznie do samego dna. Zima skapitulowała dopiero w połowie marca.
Bezwstydne sukienki
Bez wątpienia w czasach II RP najbardziej dała się we znaki bydgoszczanom zima 1929 roku. Pierwsze mrozy ze wschodu przyszły jeszcze w grudniu. Temperatury sięgające minus 15 stopni w nocy trzymały prawie do końca stycznia. Potem niż z północy przyniósł wielką śnieżycę. Sypało przez kilka dni bez przerwy.
2 lutego 1929 roku „Dziennik Bydgoski” informował: „Po wielkich śniegach nastąpił siarczysty mróz. Wczoraj rano w Bydgoszczy było minus 19 stopni”. Im dłużej trwał mróz, tym trudniej było z ogrzewaniem. Miastu zagroził zupełny brak węgla. W początkach lutego nafta i węgiel osiągnęły w Bydgoszczy trzykrotnie większe ceny niż w grudniu. Większość mieszkańców przestała ogrzewać domy. Pozamarzały wodociągi. Pojawili się natychmiast „specjaliści od noszenia wody” za 80 gr za wiadro. Opustoszały ulice, teatry, kawiarnie. Bezdomni rozpalali ogniska na ulicach, by choć trochę się ogrzać.
„Ludzie powiadają” - komentowała prasa - „że te mrozy to kara za karnawałowe wyuzdanie i bezwstydnie krótkie sukienki”...
Zamarzały nawet ptaki
Kilkunastu bezdomnych bydgoszczan zamarzło tej zimy na śmierć, koczując w ruderach, a nawet w... kruchtach kościołów. Masowo ginęły ptaki przymarzające do lodu na rzece. Dopiero 23 lutego temperatura zmieniła się na dodatnią...
Najstarsi bydgoszczanie być może pamiętają jeszcze inną podobną zimę - z 1963 roku. Nadejście wielkich mrozów poprzedziły śnieżyce. 15 stycznia ogłoszono „czarnym dniem” na PKP i PKS. Rankiem zaspy śnieżne na dworcach w Bydgoszczy i Toruniu dochodziły do półtora metra wysokości. Pociąg relacji Katowice - Gdynia dotarł do stolicy województwa z 17-godzinnym opóźnieniem. Na dworcu Bydgoszcz Główna ustawiono koksowniki dla zmarzniętych pasażerów i kolejarzy. Przestały jeździć tramwaje, bo zamarzały zwrotnice, autobusy natomiast grzęzły w zaspach. Nie funkcjonował transport, nie pracowały z powodu braku dostaw zakłady przemysłowe. Przede wszystkim nie było węgla, bo pociągi ze Śląska nie mogły wyjechać.
Bez prądu, bez chleba...
W sklepach brakowało nawet chleba. Winą za to obarczono niespodziewane wyłączenia prądu w Bydgoskich Zakładach Przemysłu Piekarniczego. Skończyły się warzywa, których nie można było wyjąć z zamarzniętych „na kość” kopców. Kiedy do Bydgoszczy dotarł transport cytryn, okazało się, że większość z nich po drodze zamarzła...
Dramatyczna sytuacja zapanowała w służbie zdrowia. Liczba wezwań pogotowia wzrosła o jedną trzecią z powodu upadków na śliskich chodnikach i złamań kończyn. Tymczasem karetki stojące na mrozie (pogotowie nie miało garaży) nie mogły wyjeżdżać, bo... przymarzały do podłoża. W nocy z 10 na 11 lutego miało miejsce nagłe ocieplenie. Kiedy zaczęto się przygotowywać do powodzi, zima zaatakowała po raz czwarty. Sypnęło 13 lutego, a dzień później wróciły mrozy. Tak silne, że skuły ponownie Wisłę do tego stopnia, że w okolicach Solca Kujawskiego swobodnie można było po rzece przejechać samochodem, co też masowo mieszkańcy poczęli czynić. Ponownie „padła” w Bydgoszczy miejska komunikacja.
„Zima stulecia”
O miano zimy stulecia mogłoby też ubiegać się to, co wydarzyło się na przełomie 1978 i 79 roku. Gwałtowna śnieżyca do Bydgoszczy dotarła po południu w sylwestra. Ci, którzy zdecydowali się udać się na publiczne zabawy i prywatki, mieli potem wielkie kłopoty z powrotem do domu. Wieczorem ulice naszego miasta stały się absolutnie nieprzejezdne. A śnieg sypał i sypał niemiłosiernie jeszcze przez cały Nowy Rok. Stanęły pociągi, autobusy i tramwaje. Wiele osób porzuciło swoje samochody w zaspach, które doszły nawet do trzech i pół metra! W zaspach utknęły także... piaskarki. Ich praca często szła na marne, bo wiatr wszystko zasypywał na nowo.
Ranek 2 stycznia zastał Bydgoszcz, podobnie jak całą północną i środkową Polskę, całkowicie sparaliżowane. W dodatku przyszedł mróz. Tego dnia rano w Bydgoszczy było minus 24 stopnie! Na szczęście, ten atak zimy trwał tylko 9 dni. Za to w 1996 roku pierwszy mróz chwycił na Święto Niepodległości, 11 listopada. Z dwudniową przerwą w grudniu na Wigilię trzymał aż przez... 129 kolejnych dni!