Rozrastające się z roku na rok zjawisko pedofilii przeraża zwykłego człowieka. Poraża skala tego zjawiska, ale także postacie samych pedofilii. Osoby wykształcone i niewykształcone, przykładni obywatele i ci mniej przykładni, lubują się w oglądaniu zdjęć dzieci w negliżu lub filmów z ich udziałem.
To pewnego rodzaju dewiacja i co by nie mówili psychologowie, terapia wymaga wsparcia farmakologicznego. Kto jednak w zakładach karnych takim pedofilem się zajmuje, kto śledzi jego losy po wyjściu, kto izoluje od niego własne dzieci?
Rzeczywistość wygląda tak, że skazany za pedofilię wychodzi z aresztu i dalej popełnia przestępstwa na dzieciach, bo w ten sposób rozładowuje swój popęd seksualny. Dlatego jestem absolutnym zwolennikiem rozwiązania, które proponuje w tym zakresie nowy rząd. Stworzenie publicznego rejestru, w którym zostaną ujawnione dane recydywistów lub tych, którzy dopuścili się czynu wobec nieletnich ze szczególnym okrucieństwem, jest pewnym środkiem, który może zapobiec nowym przestępstwom.
My nie martwmy się o upublicznienie ich danych osobowych, reakcji ich sąsiadów i znajomych, tylko cieszmy się, że dzięki temu może jakieś dziecko nie zostanie skrzywdzone. Każdy sposób ograniczenia tego zjawiska może przynieść korzyści i skutki negatywne. Te pierwsze dotyczyć będą dzieci, natomiast te drugie są zarezerwowane dla przestępców. (...) Rejestr dotyczył będzie tylko osób winnych, skazanych prawomocnym wyrokiem, a nie tych, którzy o pedofilię będą podejrzewani. Przyklaskujmy wszystkim próbom walki z patologią, a czy będą one skuteczne pokaże przyszłość. Próbować jednak trzeba.
Renata Zawadzka