Masz apetyt na Lubuskie? Wybierz się z nami w podróż ze smakiem
Od kilku lat każde wakacje stoją w „Gazecie Lubuskiej” pod znakiem turystycznych szlaków. Podążaliśmy już tropem zabytków, znanych ludzi, lasów i jezior. Tym razem chcieliśmy zaproponować Wam podróż szlakiem... smaków. Codziennie, od poniedziałku do końca sierpnia, będziemy poznawać dzieła kulinarne, produkty regionalne i ich twórców. Spróbujmy jak smakuje Lubuskie.
Turystyka kulinarna. W tym przypadku promocyjne skojarzenia nasuwają się same. „Turystyka od kuchni”, „podróż ze smakiem”, „skosztuj jak smakuje Lubuskie”, „masz apetyt na wakacje”… I nic dziwnego, że na całym świecie ten rodzaj podróżowania robi furorę zgodnie z zasadą, że w zwiedzanie zaangażowanych powinno być jak najwięcej zmysłów. Odkrywanie świata za pomocą smaku i węchu, to chyba najlepsze określenie dla tego nowego trendu w turystyce. Ale to wcale nie oznacza, że w taką podróż musimy wybrać się na antypody. Na dodatek lokalna kuchnia jest nie tylko źródłem doznań smakowych, ale również opowieści, historii ludzi, anegdot, słowem... kultury.
Dobrze, ale podróżując szlakiem zamków lub pomników przyrody, dysponujemy przewodnikami. A jak jest ze smakami? I to jest nasza propozycja na te wakacje.
Chcemy zabrać Was w podróż po regionalnych smakach, a przewodnikami będą Lubuszanie, autorzy przepisów na tradycyjne potrawy regionalne, które trafiły na specjalną listę Ministerstwa Rolnictwa.
Nasz region reprezentują dziś 64 potrawy i produkty. To taka średnia krajowa, gdyż rekordziści, czyli Podkarpackie (219), Małopolska (198) i Lubelszczyzna (178) mają około dwustu propozycji. Jednak to chyba jest jakąś regułą, że najmniej zgłoszonych przysmaków mają regiony „odzyskane” po II wojnie światowej: Pomorze Zachodnie (41), Dolny Śląsk (48), Warmia i Mazury (29). My, na szczęście, odbiegamy od tej reguły.
– W tej chwili na rejestrację czeka kolejny produkt, jest to miód rzepakowy z Łupowa – mówi Piotr Czura z Lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego. – Selekcja jest bardzo ostra, starannie weryfikujemy wszystkie propozycje, doradzamy. I rzeczywiście obserwujemy coraz większe zainteresowanie produktami regionalnymi i ludzie inaczej patrzą zarówno na nie, jak i na osoby, które je rejestrują. 26 sierpnia w Zaborze odbędzie się konkurs na lubuskie dziedzictwo kulinarne i mam nadzieję, że odkryjemy kolejne regionalne specjały.
Rozrzut tych naszych potraw jest szeroki i ułożyć z nich można niejedno menu. Spróbujmy. Jako pierwsze danie żur z ziołami, później szynka pieczona z dzika, na deser szarlotka z landsberską. Także w trunkach możemy przebierać. Wino, piwo, jarzębiak, a może miód pitny...?
– Postanowiłyśmy wpisać naszą kaslę i żur na listę produktów tradycyjnych, bo zależało nam na tym, by tradycyjne smaki przetrwały – mówią panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Kamieniu Małym, których potrawy właśnie trafiły na listę.
Karkówka z kapustą, czyli kasla, to smak rodem z Wielkopolski.
– Tak się u mnie gotowało. Moi przodkowie pochodzili z poznańskiego. Z kolei żur Marysi to danie typowo ze Wschodu. I ten sposób podania! Z ziemniakami tłuczonymi, w kawałkach, w jednym talerzu, w osobnych... Dziś już się tak nie gotuje! To nasze dania, dania mieszkańców Ziem Odzyskanych. Powinniśmy cieszyć się tą różnorodnością smaków i aromatów – mówi Czesława Bocheńska, szefowa koła.
Gospodynie nie kryją, że chciały też pokazać, że potrafią, że gotują smacznie i wyjątkowo. A poza tym, to niech wszyscy wiedzą, że coś po sobie dla innych zostawiły.
– I wciąż nie powiedziałyśmy ostatniego słowa! Będziemy działać dalej! – mówią mistrzynie kuchni z Kamienia Wielkie-
go.
Przemysław Karwowski, winiarz i miodosytnik z Zielonej Góry, przyznaje, że złożył wniosek o rejestrację ze względów patriotyczno-ambicjonalnych. Nasz region miał wówczas raptem osiem produktów, a inne były daleko z przodu. Lubuszanie nie gęsi, też swoje przysmaki mają.
Paweł Kamiński z Gostkowic koło Bogdańca produkuje miód spadziowo-nektarowy. I to właśnie ten smakołyk trafił na listę produktów tradycyjnych.
– Nasze miody, które pochodzą z czystych, ekologicznych terenów, mają wyjątkowy smak. Ten bukiet smaków, aromatów... jest po prostu wyjątkowy! – zachwyca się Kamiński. Pan Paweł wystąpił też o wpisanie miodu do rejestru, bo to zawsze jakaś promocja. – I moja, i moich okolic – wyjaśnia pszczelarz.
Pszczoły pana Pawła doskonale wpisują się w szlak wina i miodu, który jest oryginalnym „patentem” naszego regionu. Miód? Nic dziwnego, miód jest wszędzie. Wino. Okazuje się, że to zgrabne połączenie kresowej tradycji i smaków zastanych. Przed 1945 to były tereny miodem i winem płynące.
– Nasze wino gronowe trafiło na listę z dwóch powodów – opowiada Kinga Koziarska z Winnicy „Kinga” ze Starej Wsi. – Winnica „Kinga” była jedną z dwóch, które produkowały wina od wielu lat, mamy i mieliśmy dużą dozę patriotyzmu lokalnego. Coraz więcej produktów zaczęło się wpisywać na tę listę z kraju, więc stwierdziliśmy, że właśnie Lubuskie, a nie żaden inny region, powinien mieć jako pierwsze wpisane wino. Te wina są produkowane metodą tradycyjną, bez żadnych dodatków, z samego soku gronowego. Powstawały i nadal te tradycyjne wina powstają na prasie dębowej. Na liście ujęte są wszystkie trzy kolory: biały, różowy i czerwony. Winiarze, którzy robią wino w ten sposób, mogą się pod tym winem podpisać.
Jan Wróblewski, właściciel pasieki wędrownej „Debora”, zdecydował się założyć działalność w 1989, gdy jeszcze pracował jako nauczyciel.
– Zaczynaliśmy od trzech uli – opowiada. – Pszczelarstwo jest tradycją rodzinną, najpierw je miał mój dziadek. Kiedy na świecie pojawiliśmy się my, dziadek zlikwidował wszystkie ule, by nas pszczoły nie kąsały, bo jak to dzieciaki, byliśmy wścibscy i zaglądaliśmy wszędzie. Gdy szykowałem się na emeryturę, musiałem sobie wymyślić jakieś zajęcie, żeby się nie nudzić. I tak się bawimy do dzisiaj. Bywały lata, że mieliśmy po 80 uli, teraz mamy ich trochę mniej…
Przemysław Karwowski z Zielonej Góry połączył miód z gronowym sokiem i zarejestrował trójniak, do tego jarzębiak i jarzębiak na winiaku. Jest na poły archeologiem smaków, odtwarza stare receptury.
– Moja rodzina pochodzi z Podola, tradycyjnego regionu winiarskiego, wina robiono od pokoleń – tłumaczy pan Przemysław. – Gdy postanowiłem zarejestrować moje trunki, mieliśmy raptem osiem zarejestrowanych produktów. Tak nie mogło przecież być...
Dania z Litwy, Polesia, Bukowiny, Galicji, Podola… Przyjechały wraz z repatriantami ze Wschodu. Do tego szczypta Wielkopolski, tzw. centrali.
– Dziedzictwo kulinarne naszego regionu jest niezwykle bogate – mówi marszałek Elżbieta Anna Polak. – Lubuskie to tygiel kulturowy, a to oznacza także tygiel w jadłospisie, całe bogactwo smaków i aromatów. Pamiętam czas, kiedy na liście lubuskich produktów tradycyjnych było tylko pięć pozycji, dziś jest już ponad 60. A może być jeszcze więcej lubuskich smaków. To ogromny sukces i ogromna wartość, gdyż są to produkty zdrowe i naturalne. Warto promować nasze produkty zwłaszcza w szkołach, w których przecież odchodzi się od fast-foodów i niezdrowego jedzenia. Trzeba stawiać na tradycyjne jedzenie właśnie wśród uczniów.
Czy z takiej mieszanki może powstać smak regionu? Czy możemy mówić o lubuskiej kuchni.
– Zdecydowanie możemy mówić o naszej kuchni regionalnej – przekonana jest Małgorzata Pawłowska, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomicznych w Gorzowie Wlkp. – Nawet jeśli zakładamy, że nasz region to właśnie taki kulturowy tygiel, to i tak kolejne już pokolenia dodały coś od siebie. Jeśli pozornie danie jest banalne, uniwersalne, to i tak wystarczy jeden dodany składnik, bowiem diabeł tkwi przecież w szczegółach, zwłaszcza w kuchni. Moim zdaniem naszym smakiem są lubuskie ryby i grzyby. Uwielbiam nasze ryby.
Cudze chwalicie, swego nie znacie. Gdy jakiś czas temu gościł u nas Karol Okrasa i łamał w zielonogórskim Zatoniu przepisy, odkrył… czosnek niedźwiedzi. Czosnek, który rośnie w przypałacowych parkach.
– Oczywiście, że szukanie regionalnych smaków ma sens – mówił nam jakiś czas temu. – Moim kolegom, kucharzom z całego świata, a biorę udział w rozmaitych targach i pokazach na wszystkich kontynentach, staram się pokazywać Polskę i polską kuchnię właśnie przez pryzmat kuchennego regionalizmu. Bo to jest jedyny skuteczny sposób, smak, który opisuje naszą tożsamość, który pozwala się wyróżnić. Trudno zresztą porównywać kuchnię północy i południa Polski, podobnie wschodu z zachodem. Różne światy. To, co wy tutaj robicie, szukając tej tożsamości, jest bardzo dobrym kierunkiem. Bo może się okazać, że macie coś tak unikatowego na skalę Polski i światową, czym naprawdę warto się pochwalić i wyróżnić.