Maślana gorączka, czyli o co chodzi z cenami masła
Trwa wielkie bicie rekordu cen masła. Klienci zaczynają przeliczać wysokość pensji na paczki masła, mleczarnie planują inwestycje, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdza, czy w pięciu sieciach sklepów nie ma zmowy cenowej...
Wrzesień 2017. Kiosk z gazetami w Pradze. Okładka jednego z czeskich tygodników - paczka masła i dramatyczny tytuł wielką czcionką: „Máslo je dražší než zlato” („Masło droższe od złota”). Zresztą nie tylko w Czechach i nawet nie tylko w Europie.
Ceny masła biją niechlubne rekordy, a w sklepach trwa festiwal przecen: z 6,99 zł na 6,49 zł. Klienci zgrzytają zębami, do akcji wkracza Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który każe właścicielom sklepów tłumaczyć się z wysokich cen. A słowo „masło” jest odmieniane przez wszystkie przypadki i bije rekordy wyszukiwania i pozycjonowania w internecie.
Tak jak w przypadku dramatycznych doniesień o tym, że jeden ze sklepów wprowadził elektroniczne zabezpieczenie paczek masła, gdyż staje się ono... atrakcyjnym łupem dla złodziei. Równie emocjonalny tytuł z odmętów elektronicznej sieci głosi, że masło jest już droższe od krewetek. Na portalach społecznościowych pojawiają się też zdjęcia i porady, jak zrobić masło metodą chałupniczą. A producenci nabiału i eksperci od rynku rolnego przerzucają się prognozami cen. Według nich masło ma: po pierwsze - tanieć, po drugie - drożeć, po trzecie - jego cena się już ustabilizowała. Po prostu maślane szaleństwo.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień