Lotnisko regionalne. Lotnisko to nasza przyszłość! Topolany czekają na wielki odlot
Mieszkańcy Topolan, Michałowa i Zabłudowa nie dadzą sobie wmówić, że będzie hałas. Bo lotnisko to dla nich szansa. - Może wybudują nam porządne drogi? Może będzie praca? - mówią
Gdzie miało być lotnisko? A tam za płotem, sto metrów dalej - pokazuje Dawid Pietruczuk, mieszkaniec Topolan (gmina Michałowo). Opiera się o oszroniony płot. Po drugiej stronie asfaltowej jezdni ciągną się pokryte grubą warstwą śniegu pola. Tuż przy polnej drodze stoi wysoki drewniany prawosławny krzyż. To właśnie tutaj miał powstać regionalny port lotniczy na Podlasiu. Miejsce to kilka lat temu wskazali eksperci. Uważali, że inwestycja nie zaszkodzi ani ludziom ani przyrodzie. W styczniu 2014 roku Jarosław Dworzański, były marszałek województwa podlaskiego ogłosił jednak, że lotniska nie będzie. Tymczasem w marcu zapadła pozytywna decyzja środowiskowa dla tej lokalizacji.
Teraz ten temat znowu powrócił. Już w niedzielę odbędzie się referendum. Mieszkańcy Podlasia zdecydują czy chcą mieć lotnisko. Chociaż do głosowania zostały tylko dwa dni, wielu mieszkańców województwa nie wie, że ono będzie i czego ma dotyczyć. Tak jest na przykład w Michałowie. Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, nie słyszeli o lotniskowym referendum.
- Naprawdę? - nie kryła zaskoczenia Helena Kulesza. - Bardzo dziękuję, że pani mnie o tym poinformowała. Powiem sąsiadom. I pójdziemy głosować za lotniskiem.
Według niej to szansa na rozwój regionu. - Na pewno powstaną nowe miejsca pracy. Ktoś może znajdzie zatrudnienie. Przyjadą do nas turyści. Nasz region jest cudowny. Jest tu tak pięknie i zielono - zachwala pani Helena.
- Lotnisko jest nam bardzo potrzebne. Po co ludzie mają tracić czas na dojazdy do Warszawy, skoro możemy mieć swój port na miejscu - sądzi Jan Brykowski, inny mieszkaniec Michałowa. On również dziękował nam za to, że poinformowaliśmy go o referendum.
Zaledwie osiem kilometrów od Michałowa leżą Topolany. Wieś rozdziela mocno zasypana śniegiem droga. Po jej obu stronach stoją drewniane i murowane domy. Głuchą ciszę przerywa szczekanie psa. Z gospodarczego budynku wychodzi młody mężczyzna.
- Nikt do nas nie przychodził w sprawie referendum. Ale słyszałem o nim. Wybieram się. Jeszcze waham się, jak głosować. Żona jest za lotniskiem - mówi Dawid Pietruczuk. Ma 29 lat. Od czterech lat mieszka w Topolanach z żoną i dwójką dzieci. Małżeństwo kupiło tutaj dom. Żona pochodzi z Gródka, a pan Dawid z Zabłudowa. Mężczyzna żartuje więc, że osiedlił się po środku rodziny. Bo do teściów, i rodziców jest blisko. A lotnisko miałby dosłownie rzut beretem. - Wezmę torbę i przebiegnę przez drogę - żartuje pan Dawid. - Ale ciekawe, jak daleko stąd będą latały samoloty? A może z przesiadką w Warszawie?
Nie jest pewny czy lotnisko na Podlasiu jest potrzebne. Przyznaje, że waha się czy głosować na tak, czy na nie. - Jeśli do Warszawy zrobią porządna drogę, to na Okęcie będzie szybciej. Na miejscu będziemy w dwie godziny - zauważa pan Dawid. I rozmarza się, że jadąc do stolicy, to zawsze można świata zwiedzić. No, ale gdyby lotnisko powstało w Topolanach, to może zaraz po nim jakaś solidna droga dojazdowa.
- Ludzie dużo nie mówią o referendum, bo nie jest ono nagłośnione - przyznaje pani Katarzyna, sprzedawczyni w wiejskim sklepie. W niedzielę zasiądzie w komisji referendalnej. Przeszła szkolenia. Liczy, że na liczeniu głosów zarobi parę złotych.
- Na pewno zagłosuję na tak. Brakuje mi tylko pytania o lokalizację lotniska. Bo referendum dotyczy Podlasia. A nasze województwo jest duże. Nie interesuje mnie lotnisko w Suwałkach - podkreśla mieszkanka Topolan.
A ona chciałaby, by na Podlasiu powstał port lotniczy. Najlepiej gdzieś koło Białegostoku. I wtedy mogłaby latać do rodziny za granicę. Teraz to dla niej prawdziwa wyprawa. Najpierw z Topolan musi się dostać do Białegostoku. Stamtąd autobusem do Warszawy.
Kilka lat temu planowano budowę lotniska regionalnego w rejonie wsi Topolany, Potoka i Tylwica (gmina Michałowo). Miało ono obejmować 314 ha powierzchni. Inwestycja miała kosztować 493 mln zł, w tym ponad 352 mln zł wynosiło dofinansowanie z UE. Gdy w styczniu 2014 roku władze naszego województwa zrezygnowały z budowy, pieniądze przeznaczono na remonty dróg wojewódzkich.
W środę w budynku WSFiZ w Białymstoku odbyła się debata o podlaskim lotnisku regionalnym. Oto zapis transmisji.
Panel I: Jakie są szanse, aby w województwie podlaskim powstało lotnisko regionalne?
Panel II: Jakie są perspektywy rozwoju i utrzymania lotniska w przyszłości?
Panel III: Jak lotnisko może wpłynąć na rozwój regionu?
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Mieszkańcy Topolan żałują, że tak przed nosem przeszło im lotnisko. - Kasy na te przygotowania poszło. Szkoda tych pieniędzy, bo ze swojego konta nie wyłożyli. Już by może coś było, albo w trakcie budowy - zastanawia się Dawid Pietruczuk.
Pani Katarzyna uważa, że lotnisko to dla Topolan szansa. Bo wieś zestarzała się i opustoszała. - Dużo u nas pustych domów. Młodych rolników jest zaledwie kilku. Reszta mieszkańców jest w podeszłym wieku, ich dzieci pouciekały do miasta - opowiada kobieta.
I jednym tchem wymienia, jakby Topolany skorzystały z portu lotniczego. - Przede wszystkim prestiż. Głośniej byłoby o naszej wsi. Ludzie wiedzieliby, gdzie ona się znajduje. No i na pewno nasze drogi poprawiłyby się, byłyby odśnieżone, bo teraz to tragedia - przeżywa pani Katarzyna. - I będzie więcej przyjezdnych, i do sklepu też ktoś zajrzy.
W centrum Zabłudowa tuż niedaleko przystanku autobusowego dyskutują 78-letni Sergiusz Charyło i o dwa lata starszy Wiktor Romanowicz.
- Słyszałem o referendum. Nawet ulotki informacyjne roznosili. Ale jeszcze nie wiem, czy pójdę. W moim wieku, to tylko spokojnie trzeba gazetę i książkę poczytać, a nie samolotami latać - przekonuje pan Sergiusz. Chociaż był kiedyś w Stanach. Do Polski wrócił w 2006 roku. Za oceanem mieszka córka. - Owszem, zaprasza, żebym przyjechał. Ale ja choruję, więc taka podróż to duże ryzyko - ubolewa.
- Lotnisko powinno powstać w Topolanach? - dopytujemy.
- Ludzie będą szumieć - uważa starszy pan. - Trzeba najpierw dać młodym pracę, by godnie zarabiali, a nie uciekali stąd. Wywalą pieniądze na to lotnisko. A z niego będą korzystali tylko biznesmeni - rozprawia.
- A ja pójdę na referendum i oddam głos na tak - przerywa mu Wiktor Romanowicz. - Bo lotnisko jest potrzebne naszym dzieciom i wnukom.
Zwolennikiem portu lotniczego na Podlasiu jest Włodzimierz Konończuk, burmistrz Michałowa.
- Oczywiście, że pójdę na referendum. Byłem na debacie w sprawie lotniska. Podobała mi się, była rzeczowa i konstruktywna. Lotnisko jest dla nas nieodzowne. Bo to siła napędowa rozwoju regionu i miasta - przekonuje Konończuk. Chciałby, by znowu wrócił pomysł budowy lotnika w Topolanach.
- Bo dla naszej gminy oznacza to postęp, rozwój i promocję - uważa burmistrz.
Gmina jest trakcie tworzenie specjalnej podstrefy ekonomicznej. Takie aspiracje miał Marek Nazarko, były burmistrz Michałowa. Ale jego zdaniem przedsięwzięcie było uzależnione od portu lotniczego.
- Z podstrefy do lotniska będzie kilometr - zdradza Konończuk. - Przedsiębiorcy już się nią interesują. Do ich dyspozycji będzie 20 hektarów gruntów.
Zresztą w pobliżu przebiega droga krajowa nr 19. Kolejny walor terenów inwestycyjnych to bliskość kolejowego przejścia granicznego w Siemianówce i drogowego przejścia w Bobrownikach. Poza tym niedaleko jest Białystok, w którym są szkoły wyższe, a także rynek pracy.