Kwadrans walki o absolutorium
Kilkanaście minut na sali rozpraw, bez doniosłych przemówień i świadków. Taki jest początek sądowego sporu o absolutorium 2015. To sąd rozstrzygnie, czy radni słusznie nie udzielili go prezydentowi Białegostoku.
Proces w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym rozpoczął się w czwartek od niewielkiego zamieszania. Radę miasta reprezentował szef klubu PiS Henryk Dębowski. Do sądu nie dotarło jednak jego pełnomocnictwo. Radny warunkowo został dopuszczony do oficjalnego udziału w rozprawie. Dostał też tylko trzy dni na dostarczenie dokumentu.
W sądzie nie pojawił się za to prezydent Białegostoku, choć to właśnie on wnioskował o niezależne rozstrzygnięcie sporu z radą miasta o absolutorium za wykonanie budżetu za 2015 rok. Radni nie udzielili wtedy poparcia prezydentowi, co zresztą stało się tradycją w tej kadencji. Przypomniała o tym w sądzie pełnomocnik prezydenta Małgorzata Niwińska, która w imieniu Tadeusza Truskolaskiego wniosła o unieważnienie uchwały radnych z końca czerwca 2016 roku.
- Począwszy od 2015 roku Rada Miasta Białystok podejmuje uchwały w sprawie nieudzielenia absolutorium prezydentowi miasta. Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej zarówno w 2015, jak i w 2017 roku stwierdziło nieważność tych uchwał, zauważając, że ocena wykonania budżetu poprzedzająca podjęcie uchwały została przeprowadzona fragmentarycznie, rada nie wykazała też winy organu wykonawczego co do rozbieżności między wydatkami planowanymi a wykonanymi - mówiła przed sądem Małgorzata Niwińska.
Jedynie w 2016 roku RIO stanęła po stronie radnych. Uznała wtedy, że zachowali oni wszystkie procedury, podejmując uchwałę. Nie było rażącego naruszenia prawa. Dlatego przedstawiciel rady Henryk Dębowski wnioskował w czwartek o odrzucenie lub ewentualne oddalenie skargi prezydenta. Szerokiego uzasadnienia nie było. Radny wniósł za to o zasądzenie kosztów postępowania na swoją rzecz z powodu nieobecności w pracy.
- Stwierdzono wtedy szereg nieprawidłowości, uchybień i błędów, które w tym czasie zostały popełnione - uzasadniał Henryk Dębowski.
Innych dowodów strony nie przedstawiły, świadków zresztą też nie. Cała rozprawa trwała najwyżej kilkanaście minut. Orzeczenie ma zostać wydane 13 września. Czy jest potrzebne prezydentowi?
- RIO w swoim stanowisku z jednej strony nie znalazła podstaw, by uchwałę radnych unieważnić. Z drugiej strony, w bardzo obszernym uzasadnieniu dowodzi, że nie było merytorycznych podstaw, by absolutorium nie udzielić. Nie można tworzyć stanu prawnego, który ma się nijak do rzeczywistości - mówiła nam kilka dni temu Urszula Mirończuk, rzeczniczka prezydenta Białegostoku.
Co ważne, brak absolutorium daje też możliwość ogłoszenia referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta przed końcem kadencji. Jednak jak w czwartek zapewniał radny PiS Piotr Jankowski, który również pojawił się w sądzie, taki scenariusz nigdy nie był brany pod uwagę.
- Wielokrotnie apelowaliśmy, by nie używać tego argumentu. Klub PiS nigdy nie wskazywał, że chciałby przeprowadzić takowe referendum. Nie widzimy takiej potrzeby. To tylko wzbudzanie niepokoju wśród mieszkańców Białegostoku - podkreśla Piotr Jankowski.
Przypomniał, że to rada miasta ma prawo do oceny pracy prezydenta miasta. - A najlepszym dowodem na to, dlaczego absolutorium nie zostało udzielone są wyniki kontroli RIO, które zostały spisane na kilkuset stronach - dodaje radny.
Sądowy bój o absolutorium za 2015 rok może być początkiem walki o absolutorium za 2016 rok. Skierowanie sprawy do sądu nie wykluczają tym razem radni. Ich uchwałę kilka tygodni temu RIO uchyliła. W zanadrzu jest jeszcze kilka innych procesów. Choćby w listopadzie odbędzie się apelacja w sprawie pensji prezydenta Białegostoku. W pierwszy instancji, radni, którzy obniżyli wynagrodzenie Tadeuszowi Truskolaskiemu, przegrali.