Kto wysadził w powietrze córkę Dugina? Siedem wersji, jedna mocno zaskakuje
Oskarżono o zorganizowanie ataku Ukrainę, ale prawdziwym celem odwetu będzie zapewne opozycja rosyjska. Lub jedna z frakcji w obozie rządzącym – przyjmując wersję o brutalnej rozgrywce na szczytach reżimu. Wciąż jednak nie wiadomo która. Ta „pokojowa” czy może jednak „wojenna”? Ta, której jednym z głosów jest Aleksandr Dugin?
Auto, którym jechała Daria Dugina, eksplodowało w sobotę wieczorem na obrzeżach Moskwy. Nie minęły nawet dwie doby, a Federalna Służba Bezpieczeństwa ogłosiła, że wie, kto stoi za zamachem. No ale to wersja oficjalna. Tych nieoficjalnych jest dużo więcej. Nawet tak egzotycznych, jak ta sugerowana (jako jedna z kilku) przez Siergieja Markowa, reżimowego propagandysty, byłego spin-doktora Kremla, przyjaciela Dugina, aczkolwiek bardziej rozsądnego, bo nie narażającego się niektórymi poglądami władzy. Otóż jako jedną z kilku opcji wskazał on – jeszcze zanim ogłoszono oficjalną wersję – „siły antytureckie, gdyż Aleksandr Dugin w ostatnich dekadach bardzo aktywnie wspierał Turcję i Erdogana”. Choć to wersja najbardziej fantastyczna, dla porządku nadajmy jej numer 1. Jakie są pozostałe?
2) Służby specjalne Ukrainy
Jako pierwszy o tym, że auto wysadzili „terroryści ukraińskiego reżimu, próbując zlikwidować Aleksandra Dugina”, napisał szef tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Denis Puszylin. Zaś wspomniany Markow napisał: „Opcja numer jeden to wywiad Ukrainy. Opcja numer dwa to Służba Bezpieczeństwa Ukrainy”. W poniedziałek FSB oficjalnie ogłosiła, że zamach przygotowały ukraińskie służby specjalne.
„Sprawcą jest obywatelka Ukrainy Wowk Natalia Pawłowna, urodzona w 1979 roku, która przybyła do Rosji 23 lipca 2022 roku wraz z córką Szaban Zofią Michajłowną, urodzoną w 2010 roku” - podała FSB. Po zabójstwie Wowk wraz z córką miały wyjechać do Estonii przez obwód pskowski. Ukrainka miała wynająć mieszkanie w tym samym budynku w Moskwie, w którym mieszkała córka Dugina. FSB twierdzi, że Wowk poruszała się autem marki mini cooper. Wjechała do Rosji używając tablic rejestracyjnych tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (to sugeruje, że przez okupowany Donbas wyruszyła z misją), w Moskwie jeździła na numerach kazachskich, a opuszczając Rosję użyła numerów ukraińskich.
„W dniu zabójstwa Wowk i Szaban były na festiwalu literacko-muzycznym Tradycja, gdzie Dugina była obecna jako gość honorowy” – twierdzi FSB. Tak naprawdę to jej ojciec był tam gwiazdą ze swym odczytem. FSB nie podaje innych szczegółów wersji „ukraińskiej”, ale można się ich domyślać. Jeszcze w niedzielę agencja TASS, powołując się na źródła w organach ścigania, napisała, że bomba została podłożona w samochodzie w czasie, gdy Duginowie uczestniczyli w imprezie. Miało być tam mnóstwo zaparkowanych aut. Tyle, że od dwóch tygodni na parkingu nie działał monitoring (więc FSB nie może teraz choćby pokazać nagrania z mini cooperem i kobietą podkładającą bombę). Potem TASS podała, że za samochodem, którym jechała Dugina, miało jechać auto zamachowców, którzy zdalnie zdetonowali ładunek wybuchowy przy użyciu telefonu komórkowego. Bomba miała być zainstalowana pod podłogą, po stronie kierowcy.
Doradca Zełenskiego Mychajło Podoljak jeszcze przed komunikatem FSB powiedział, że Ukraina nie ma nic wspólnego ze śmiercią córki Dugina. Można zresztą sobie zadać pytanie, po co ukraiński wywiad miałby wysilać się, by zabić nacjonalistycznego ideologa? Atak na człowieka reprezentującego radykalne skrzydło wojenne, ale jednak z tych pozycji skrzydło krytykujące Kreml, nie ma sensu z punktu widzenia Kijowa. Co więcej, taki atak na pewno nie znalazłby zrozumienia u sojuszników na Zachodzie. Tymczasem rosyjska strona nie stara się nawet wytłumaczyć, dlaczego akurat Dugin miałby być celem ataku, skoro w Rosji jest dużo więcej wpływowych i ukraińskożerczych komentatorów, publicystów, celebrytów, ideologów i polityków.
Inna rzecz, że FSB oskarżając ukraiński wywiad, przyznaje się do kontrwywiadowczej katastrofy i nieudolności.
3) Zbrojne podziemie antyputinowskie
Były deputowany Dumy, rosyjski opozycjonista Ilja Ponomariow, rozpowszechnił w mediach społecznościowych oświadczenie niejakiej Narodowej Armii Republikańskiej (NRA), która wzięła odpowiedzialność za zamach. Oświadczenie pojawiło się najpierw na jednym z kanałów komunikatora Telegram.
„My, rosyjscy aktywiści, wojskowi i politycy, teraz partyzanci i bojownicy Narodowej Armii Republikańskiej, delegalizujemy podżegaczy wojennych, rabusiów i ciemiężycieli narodów Rosji! Ogłaszamy prezydenta Putina uzurpatorem władzy i zbrodniarzem wojskowym, który zmienił konstytucję, rozpętał bratobójczą wojnę między narodami słowiańskimi i wysłał rosyjskich żołnierzy na pewną i bezsensowną śmierć. Bieda i trumny dla jednych, pałace dla drugich to istota jego polityki” - napisano w oświadczeniu. „Ogłaszamy urzędników rosyjskiego rządu i administracji regionalnych za wspólników uzurpatora - ci, którzy nie podadzą się do dymisji, zostaną przez nas zniszczeni” - dodano w oświadczeniu. „Pamiętamy zamachy bombowe na domy w Rosji, które wyniosły Putina do władzy. Wiemy, że reżim nie poprzestanie na żadnej z najohydniejszych zbrodni. I deklarujemy: prowadzimy działania tylko przeciwko osobom z tego rządu. Nie będziemy atakować celów cywilnych i ludności cywilnej, a jeśli siłowicy Putina robią takie prowokacje i przypisują nam ofiary, to nie wierzcie im”. NRA wzywa rosyjskich żołnierzy do złożenia broni, a Rosjan do przyłączenia się do ruchu pod biało-niebiesko-białą flagą „nowej Rosji zamiast trójkolorowej zhańbionej przez władzę Putina”.
To wersja nierealna. Po pierwsze, nikt dotąd nie słyszał o takiej organizacji jak NRA. Po drugie, Ponomariow przebywa na politycznej emigracji na Ukrainie. Mógł zostać zmanipulowany lub nawet świadomie bierze udział w prowokacji. Dlaczego prowokacji? Biorąc pod uwagę to, gdzie właśnie przebywa, łatwo jego wersję o jakiejś NRA przekuć propagandzie i służbom rosyjskim na jeden z wątków oficjalnej „wersji ukraińskiej”. Być może śledczy „ustalą”, że NRA to organizacja założona i kontrolowana przez ukraińskie służby…
4) Pretekst do rozpętania terroru
Zdaniem części rosyjskich publicystów, jak choćby Julii Łatyniny, uderzenie w Dugina to prowokacja mająca uruchomić falę terroru przeciwko „opozycjonistom-terrorystom”. Realnym przeciwnikom reżimu, jak Nawalny, Kasparow, Chodorkowski i ich zwolennicy w Rosji, ale też każdej dowolnej osobie, z którą bezpieka postanowi się rozprawić, czy to wsadzając za kraty, czy to „tylko” konfiskując mienie. Niejeden oligarcha może dziś drżeć o majątek… Sygnał do ataku na opozycję dała szefowa RT Margarita Simonian, wzywając do aresztowania „wszystkich tych miejskich deputowanych, blogerek i aktywistów”, sięgających po rzekomy sarkazm i trolling w komentowaniu śmierci córki Dugina. Zaraz po śmierci córki Dugina, właściciel kanału Telegramu znany jako „Niezygar” nazwał to „sakralną ofiarą”, która powinna uruchomić „proces autoimmunologiczny”, czyli totalne czystki zdrajców i „piątej kolumny” wewnątrz Rosji. We wcześniejszym poście, przepisanym zresztą od samego Dugina, można zaś przeczytać, że opór reżimu kijowskiego wymaga od Rosji „prawdziwych – kardynalnych – wewnętrznych przekształceń”. Przy pogarszającej się sytuacji na froncie zdanie Putina „jeszcze nie zaczęliśmy” traci na znaczeniu. Teraz powinno być „będziemy musieli zacząć”.
5) Walka frakcji
Historia państwa moskiewskiego pokazuje, że jak już się rozpęta terror, to jego ofiarą może stać się w pewnym momencie dosłownie każdy. Nawet ten, który początkowo był wśród siejących terror. W przypadku tego zamachu może chodzić o znalezienie pretekstu do zaostrzenia wojny z Ukrainą. Ale też wręcz przeciwnie. Może to być też gra na neutralizację radykalnych środowisk żądających wojny totalnej z Ukrainą.
Walka różnych frakcji w obozie rządzącym Rosją toczy się od lat, z różnym nasileniem. Dochodzi do faz wojny, rozejmów, zmian sojuszników. Ale wszystko to dotąd miało charakter polityczny, sprowadzało się najczęściej do zmian kadrowych i czasem wsadzania za kratki mniej znaczących postaci. Atak na Dugina to sygnał brutalizacji tej „walki buldogów pod dywanem”. Co więcej, niepowodzenia na froncie skłonią Putina do odegrania się za to na krajowym podwórku, na prawdziwych i wyimaginowanych wrogach i zdrajcach.
6) Porachunki biznesowe
Jedna z wersji mówi o biznesowych/mafijnych porachunkach. Dugin to nie jakiś poczciwy i nobliwy myśliciel, ale biznesmen pełną gębą. Jego wynurzenia intelektualne to zlepek różnych poglądów i ideologii tworzony pod z góry stawiane tezy. Ale to się sprzedaje. Śmierć córki w takich okolicznościach zapewne też zmonetyzuje. I tylko umocni to mit Dugina. Mit, ponieważ wcale nie jest ani „mózgiem Putina”, ani jego Rasputinem, ani „ideologiem Kremla”. Co ciekawe, śledczy od samego początku nie brali pod uwagę wersji z porachunkami biznesowymi. A przecież już cytowany wcześniej Markow pisał: „Opcja numer trzy to jakieś sprawy osobiste, ewentualnie konflikt z ludźmi ze świata przestępczego”. I wcale nie musiało chodzić o zabicie Dugina, ale bardziej jego ostrzeżenie – poprzez zabicie osoby mu bliskiej.
7) Celem nie był Dugin
Generalnie niemal wszyscy uważają, że celem był Aleksandr Dugin, zaś jego córka zginęła w wyniku nieszczęsnego dla niej zbiegu okoliczności. Ale są też takie głosy, jak na przykład aktywisty Andrieja Kuriajewa, że to właśnie Daria miała zginąć. „Zabito zarodek rosyjskiej Marine Le Pen” – napisał, wskazując, że w ostatnim czasie zaczęła zyskiwać sławę w kręgach nacjonalistycznych. Wcale nie była niewiele znaczącą, „córką swojego ojca”. Była dziennikarką pracującą dla firmy, która według Waszyngtonu należy do rosyjskiego biznesmena Jewgienija Prigożina - objętego sankcjami na Zachodzie za sponsorowanie najemników, tzw. wagnerowców, jak też słynnych farm trolli w mediach społecznościowych. Była objęta sankcjami, a rząd brytyjski opisał ją jako ”częstego i wysoko postawionego autora dezinformacji w odniesieniu do Ukrainy i rosyjskiej inwazji na Ukrainę”.
Jej ojciec nie miałby szans, ze swymi poglądami i wizerunkiem, na przywództwo silnego radykalnie nacjonalistycznego obozu politycznego. Co innego Daria. A wiadomo, że Kreml bardziej obawia się „patriotów-radykałów”, niż liberałów. Wątpliwości nie ma też Andriej Piontkowski, od dawna na emigracji: „Brutalne zabójstwo Darii Duginy to ostrzeżenie putinowskich siłowików dla duchowego wodza ultrafaszystowskiej partii, do tej pory krytykującej Putina jako niedostatecznie pryncypialnego faszysty-korupcjonisty”.
Wersja zakładająca, że to służby na rozkaz Kremla uderzyły w Dugina, mordując mu córkę, nie jest w realiach rosyjskich wcale taka nieprawdopodobna. Przypomnijmy inną historię. W 2014 roku, podczas urlopu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w morzu utonął – w budzących do dziś wiele wątpliwości okolicznościach – starszy syn ówczesnego szefa administracji prezydenckiej Aleksandr Iwanow. Do dziś uważa się, że było to ostrzeżenie dla Siergieja Iwanowa, niedoszłego prezydenta, ministra obrony, w końcu szefa administracji kremlowskiej. Na dodatek był to okres wojny w Donbasie, konfliktu z Zachodem i sankcji – co wielu ludziom w Moskwie niekoniecznie się podobało. Po śmierci syna Iwanow ograniczył aktywność polityczną, a latem 2016 roku zrezygnował z ważnej funkcji i przestał się niemal zupełnie liczyć. Czy eksplozja bomby pod fotelem Darii zamknie usta jej ojcu?