Przedłuża się proces w sprawie zabójstwa krawca z ul. Spichrzowej. Sądowi kłody rzuca i oskarżony, i... koledzy sędziowie z Ukrainy.
Najwcześniej w czerwcu będzie kontynuowany proces w głośnej sprawie morderstwa 76-letniego Jerzego G., krawca z ul. Spichrzowej. O zabicie oskarżony jest 43-letni Marek W., jego znajomy.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że krawca zabił Mikołaj S., który był sąsiadem 43-latka. 3 kwietnia 2013 r. obaj mieli wybrać się do centrum Gorzowa. Ale to właśnie Ukrainiec - według opowieści oskarżonego - miał wejść do zakładu krawca i go zamordować. Mikołaj S. podczas prokuratorskich przesłuchań twierdził jednak, że... Marka W. nie zna. Dlaczego tak mówił? To właśnie chce ustalić sąd. W listopadzie ub.r. zaplanował wideokonferencję z jednym z ukraińskich sądów, w którym miał się stawić Mikołaj S. Miała odbyć się w ostatni piątek.
Wydawało się, że wszystko jest dograne. Jeszcze tydzień temu w poniedziałek Ukraińcy potwierdzali wideokonferencję. Dzień wcześniej poinformowali jednak, że... nie mają sprzętu do jej przeprowadzenia. - Zmarnowaliśmy więc cztery miesiące - mówi sędzia Dorota Staszak. Sądowi nie pozostaje więc nic innego, jak tradycyjna pomoc prawna. Pytania do Mikołaja S. zostaną więc zadane za pośrednictwem ukraińskiego sądu... pisemnie.
Na odwlekanie czynności procesowych wpływa też sam Marek W. oraz... policja. Na należącej do zamordowanego puszce i latarce są odciski dłoni poniżej palców. Sąd dysponuje jednak tylko odciskami palców Marka W. Poprosił więc policję o pobranie odcisków z części podpalcowej 43-latka.
- Policjanci usiłują zrobić to od grudnia - mówiła sędzia Staszak. Nie udało się im to także do piątkowej rozprawy. Gdy tuż przed doprowadzeniem Marka W. na salę rozpraw policjanci zabrali się do pracy, oskarżony miał im powiedzieć: „Spadajcie na drzewo”. Odcisków pobrać im się nie udało.
- Sąd jest sądem, a komisariat komisariatem. Ja się poddam odciskom, bo nie mam nic do ukrycia. Jestem człowiek prosty. Chcę jednak sobie dłonie umyć. A policja ma do pobierania odcisków specjalny pokój - tłumaczył w sądzie. - Ja w tym filmie ognistego piekła nie biorę udziału - dodawał.
Marek W. jest oskarżony także o morderstwo w 2012 r. w niemieckim Rostocku. Do żadnego z zabójstw nie przyznał się do dzisiaj. Grozi mu nawet dożywocie.
Proces w gorzowskim sądzie okręgowym zaczął się w sierpniu 2015 r. Termin kolejnej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Nie odbędzie się ona jednak wcześniej niż za trzy miesiące.