Przed sądem zaczął się proces w sprawie tragedii, do jakiej doszło w jednym z bloków przy ul. 1 Maja. Córka i syn przeżyli wielką traumę.
Na ławie oskarżonych siedzi ze spuszczoną głową. Ma 32 lata i krew na rękach. Bo mężowi swojej konkubiny zadał śmiertelny cios bagnetem. Prokurator oskarża go o zabójstwo. Ale Piotr Ż. twierdzi, że został napadnięty w swoim mie-szkaniu i się bronił. Sąd Okręgowy w Suwałkach, gdzie toczy się proces zapowiada, że wyrok w tej sprawie zapadnie w sierpniu.
Dzieci były przed blokiem, ale poszedł na górę
Piotr Ż. mieszkał z konkubiną i dwójką jej nieletnich dzieci w wynajętym mieszkaniu, w centrum miasta. W sądzie jedna z ich sąsiadek mówiła, że była to normalna, spokojna rodzina. Zza drzwi nigdy nie dochodziły odgłosy awantur.
Do tragedii doszło w pierwszą sobotę października minionego roku. Piotr Ż. wrócił do domu pijany, podobno chciał pomagać konkubinie w kuchni. Ale kobieta nie zgodziła się. A gdy wyszedł na balkon, zamknęła drzwi i nie chciała ich otworzyć. Mężczyzna zdenerwował się, wytłukł szybę. Pomiędzy partnerami doszło do wymiany zdań. Wtedy 16-letni Adrian, syn kobiety, pod pretekstem wstawienia roweru do piwnicy wyszedł przed blok i z prośbą o pomoc zatelefonował do ojca. - Siedzieliśmy w pubie, spożywaliśmy alkohol - opowiadał w poniedziałek, podczas procesu Aleksander P., jeden ze świadków tragedii. - Wypiliśmy kilka kieliszków wódki, gdy Marcin S. odebrał telefon i stwierdził, że coś złego dzieje się w mieszkaniu byłej żony. Był agresywny, powiedział, że musi tam pojechać. Zamówiliśmy taksówkę.
Przed blokiem stał Adrian. Prosił ojca, aby pomógł młodszej siostrze, która znajduje się w mieszkaniu. Ale chwilę później dziewczynka sama zeszła na dół i próbowała uspokoić Marcina S. Radziła mu, aby nie wchodził na górę. Mężczyzna jednak się uparł. Dzwonił do byłej żony, ale nie otworzyła mu drzwi. Wyręczyli ją sąsiedzi. Marcin S. w towarzystwie kolegi wszedł do mieszkania byłej żony i pytając „co tutaj się dzieje?” wdał się w bójkę z Piotrem Ż. - Nie wiem kto pierwszy zaczął, bo to był moment - mówił świadek. - „Chapnęli się” w przedpokoju, zaczęli się szarpać i przyduszać.
W pewnej chwili Piotr Ż. jakby na chwilę odskoczył. Przypuszczalnie wtedy wziął bagnet, który podobno trzymał na szafie, w pokoju i zadał swojemu przeciwnikowi cios.
- Marcin powiedział, że chyba dostał nożem, był blady, zaczął słabnąć - dodaje Aleksander P. - Wtedy chwyciłem oskarżonego za szyję, wybiłem mu nóż z ręki i wepchnąłem do pokoju. Nie wiem co tam robił, ale nie wychodził.
Matka: zniszczyła mojego syna!
Ktoś wezwał kartkę pogotowia, a ta policję. Mundurowi próbowali reanimować Marcina S., nie udało się. - Nigdy nie wybaczę byłej synowi, że zniszczyła mojego syna - mówi pogrążona w żałobie matka zabitego. - Gdyby wyszła z dziećmi przed blok, do tej tragedii by nie doszło.
Dodaje, że choć S. nie płacił na czas alimentów, to był bardzo zżyty z dziećmi. Zwłaszcza z córką. - Była jego oczkiem w głowie - precyzuje. - Kupował jej różne rzeczy, zabierał na wycieczki. Ogromnie przeżyła śmierć ojca.
Piotr Ż. został zatrzymany przez policję. Miał 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Zabity mężczyzna też był pijany.
Na najbliższym zaplanowanym w sierpniu posiedzeniu sąd odtworzy nagrania z eksperymentu procesowego. Będzie też przesłuchiwał, pod nieobecność oskarżonego, Adriana. Zeznania chłopca będą w tej sprawie jedne z ważniejszych.
Dodajmy, że suwalska prokuratura sprawdza też, czy nie doszło do naruszenia miru domowego. Podejrzewany jest o to Aleksander P., który wraz z pokrzywdzonym wszedł do mieszkania Piotr Ż. i później go zaatakował. Zarzuty nie zostały jeszcze nikomu przedstawione.