Kołobrzeg ma problem z tzw. małą obwodnicą
Czy naszą pękającą obwodnicę przejmie GDDKiA?
Kołobrzeg ma problem z tzw. małą obwodnicą. Czy weźmie go na siebie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad?
Radny Plewko chce wskazania winnego
To był pierwszy, dofinansowany przez Unię Europejską, odcinek tzw. małej obwodnicy, budowanej w trzech etapach w ramach projektu o skrótowej nazwie Poprawa dostępności do portu. Już kilkanaście tygodni po hucznym otwarciu i oddaniu do użytku okazało się, że na pewnym odcinku (liczącym około 80 m) asfalt pęka, a droga się zapada.
Sprawa okazała się bardzo poważna, bo o tym, że drogę budowano na torfowych terenach, było wiadomo od początku. Grunt jednak okazał się mniej stabilny niż zakładano, a przed rozpoczęciem prac przebadano go za płytko. Połatanie obwodnicy na koszt miasta przyniosło jako taką poprawę.
Ale problem pozostał, bo zapadają się i pękają także ekrany dźwiękochłonne. O wskazanie odpowiedzialnych za fuszerki na II etapie obwodnicy upomniał się ostatnio radny PiS Krzysztof Plewko (także szef Stowarzyszenia Ekologiczny Kołobrzeg). Radny Plewko kierował zespołem kontrolnym, który badał przypadek obwodnicy z ramienia Rady Miasta.
Radny przypomina, że koszty napraw spadają na miasto, czyli podatników, tymczasem gdyby przed rozpoczęciem inwestycji dokonano ekspertyzy geologiczno - inżynieryjnej, problemu by nie było. Krzysztof Plewko pyta o odpowiedzialnych za konkretny błąd. Naczelnik wydziału inwestycji Janusz Strucki wyjaśnia, że gdy trwały przygotowania do inwestycji, wykonanie takich ekspertyz nie było wymagane.
Dziś jest już inaczej. Są konieczne. Być może uda się jednak raz na zawsze pozbyć problemu i kosztownych napraw, gdy drogę przejmie w swoje administrowanie GDDKiA, bo obwodnica stanie się częścią krajowej „11”.