Kobieta astronom, co w Byczynie tablice Keplera poprawiła
Maria Cunitz żyła w XVII wieku. Mówiła siedmioma językami i obserwowała gwiazdy. Jej imię nosi jeden z kraterów na Wenus.
Uczona niewiasta błyszcząca zarazem jak królowa pośród śląskich niewiast – pisał o Marii w 1727 roku w dziele „Znakomicie wykształcone kobiety ze Śląska” Johann Caspar Eberti. – Mówiła siedmioma językami: niemieckim, włoskim, francuskim, polskim, łaciną, greką i hebrajskim. Była doświadczona w muzyce (pięknie grała na lutni – przyp. red.) i potrafiła sporządzić piękny obraz. Przy tym była bardzo zajęta astrologią. Rozważania astronomiczne były jej największą przyjemnością.
Nie tylko przyjemnością. Przyniosły jej także europejską sławę i miejsce w podręcznikach i encyklopediach. Nazywano ją nawet „Śląską Ateną”.
Dla jej współczesnych już tryb życia uczonej był nieco szokujący. Skoro nocą obserwowała niebo, musiała odsypiać w dzień. Zarzucano jej, że zaniedbuje obowiązki żony i matki (zapiski mówią o tym, że miała synów, ilu dokładnie – nie wiadomo). Cierpliwie tłumaczyła, że potrafi pogodzić jedno z drugim, a do badań astronomicznych i publikowania ich wyników zachęca ją nie kto inny, jak mąż. Warto się było męczyć, skoro efektem jej obserwacji, obliczeń stało się dzieło „Urania propitia”, wydane w 1650 roku i dedykowane cesarzowi Ferdynandowi III. Maria Kunitz (jej nazwisko bywa też zapisywane jako Cunitz albo z łacińska: Maria Cunitia) upowszechniła w nim odkryte przez Johannesa Keplera prawa ruchu planet. Poprawiła sporządzone przez niego tzw. tablice rudolfińskie, znacznie upraszczając schematy obliczeniowe.
Licząca 552 strony „Urania propitia” została napisana w dwóch językach – po łacinie i po niemiecku. Autorka tłumaczyła, że owa dwujęzyczność pozwala czytać o jej ustaleniach zarówno uczonym (do nich adresowany jest tekst łaciński), jak i zwykłym ludziom zainteresowanym astronomią.
- Sam tytuł „Urania propitia” można tłumaczyć jako astronomia przyjazna abo zrozumiała, przybliżona czytelnikowi – mówi prof. Joanna Rostropowicz, która postać Marii umieściła w drugim tomie swego leksykonu „Ślązacy od czasów najdawniejszych do współczesności”. - Przesłanie swego dzieła zawarła w jego pierwszych słowach: „Nowe, od dawna oczekiwane, łatwe astronomiczne tabele, dzięki którym ustala się biegi planet według długości, szerokości i innych danych dla wszystkich minionych, obecnych i przyszłych terminów”.
Zdaniem profesor Rostropowicz wydanie pracy wiązało się dla jej autorki ze sporym ryzykiem. W połowie XVII wieku system heliocentryczny Kopernika – spopularyzowany przez Keplera – nie był jeszcze powszechnie uznawany.
– Jako kobieta Maria Cunitia musiała się liczyć z tym, że od zainteresowania astronomią dzieli ją niewielka przestrzeń od posądzenia o zajmowanie się astrologią, a co za tym idzie – o czary – mówi Joanna Rostropowicz. – To mogło ściągnąć na nią prześladowania. Mimo że Maria była osobą bardzo bogobojną. Wielokrotnie podkreślała, że uważa pracę naukową za formę wdzięczności wyrażanej Bogu – Stwórcy oraz za cześć oddawaną Bogu jako doskonałej Mądrości.
Skoro zajmowała się astronomią, to znaczy, że bliskie jej były czary – w tamtych czasach łatwo było o tego rodzaju posądzenia
Mądrość jej samej doceniali z pewnością współcześni, skoro śląska astronomka prowadziła ożywioną korespondencję z Janem Heweliuszem czy z francuskim astronomem Ismailem Bouillaudem (ich listy są przechowywane we Francuskiej Bibliotece Narodowej), a także z Johannem Portnerem z Ratyzbony.
Na świat przyszła w 1604 roku w Wołowie, ale kiedy miała trzy lata, rodzice zamieszkali w Świdnicy. Była najstarszą z trojga dzieci Marii von Schultz i Henryka Cunitza. Ojciec był jej pierwszym nauczycielem astronomii. Był na tyle wykształcony w tej dziedzinie, że jeszcze przed urodzeniem Marii – w 1598 roku – spędził sześć miesięcy w Uranienborgu u astronoma Tycho Brache. Ten duński uczony był m.in. odkrywcą gwiazdy Tychona w gwiazdozbiorze Kasjopei, a w ostatnich latach życia bliskim współpracownikiem Keplera. Cunitz zajmował się też czynnie filozofią i medycyną. Napisał nawet traktat na temat skutecznych środków zapobiegania zarazie.
Maria dwukrotnie wychodziła za mąż. Jako 19-latka poślubiła świdnickiego adwokata, Daniela von Gerstmanna. Sześć lat później – jako wdowa – oddała rękę Eliasowi Kraetschmairowi, wybitnemu lekarzowi i pasjonatowi astrologii i astronomii. To on
będzie namawiał żonę, by wbrew opinii publicznej prowadziła obserwację gwiazd.
W okresie kontrreformacji ewangelickie małżeństwo najwyraźniej nie czuło się w Świdnicy bezpiecznie i przeniosło się do Byczyny, gdzie Maria przeprowadziła znaczną część badań, które potem znalazły się na kartach „Urania propita”.
W okresie wojny trzydziestoletniej – w roku 1642 – Kraetschmairowie przenoszą się do Polski. Znajdują schronienie w klasztorze cystersek w Obłoboku koło Ostrowca. Tam Maria – wreszcie w spokoju – pisze swe epokowe dzieło. Po zakończeniu wojny małżeństwo powraca do Byczyny i tu oboje dopełniają żywota. Elias umiera w roku 1661 (Maria kończy w tym samym roku badania naukowe), ona kilka lat później. Oboje pochowano na miejscowym ewangelickim cmentarzu. Już w czasach nowożytnych jeden z nielicznych kraterów uderzeniowych Wenus otrzymał nazwę Cunitz, zaś jedną z planetoid (oznaczoną numerem 12624) nazwano Mariacunitia.
W Świdnicy śląską astronomkę upamiętnia tablica, ławeczka przed jej dawnym domem i szkoła, która nosi jej imię.