Kłodawa: dlaczego gmina chce postawić market między domami jednorodzinnymi?
Czy w Kłodawie, na osiedlu domków jednorodzinnych, powstanie 600-metrowy sklep? Dowiemy się lada dzień. - To zły pomysł - już drugi rok przekonują przeciwnicy inwestycji. Ale urzędnicy prą do niej pomimo ich sprzeciwu.
- To nie jest tak, że my nie chcemy sklepu. Nie chcemy wyłącznie marketu! Mały sklepik? Pewnie, czemu nie. Ale 600-metrowy market? Między domami? - mówią mieszkańcy ul. Tęczowej, którzy przyszli ze sprawą do naszej redakcji (imiona, nazwiska i adresy do wiadomości „GL”). Nie chcą tirów z dostawami, przeładunków o 5.00 rano, nawracania ciężarówek, hałasu, buczenia klimatyzatorów, pisków przed każdym otwarciem drzwi.
- Nie po to budowaliśmy domy w spokojnej części gminy, w której plan przestrzenny zabraniał lokowania marketu! - dodają mieszkańcy ul. Tęczowej.
Wystarczył anonim
Ale właśnie ten plan ma się zmienić. Urząd zaczął nad nim pracę w 2013 r. nagle, z oryginalnych pobudek: po anonimowej prośbie przysłanej do gminy. I od ponad dwóch lat - pomimo sprzeciwu części mieszkańców - robi wszystko, by połączyć sześć działek w jedną, by ich właściciele mogli sprzedać tak powiększoną parcelę pod sklep. Wszystko dlatego, że urzędnicy nagle uznali, iż sklep w tej okolicy jest bardzo potrzebny.
Byliśmy na miejscu. Działki, o których mowa, są dosłownie przy ul. Tęczowej, a po jej drugiej stronie stoją domy. Parcele pod market są dość wąskie, więc sklep, zaplecze oraz parkingi zabiorą niemal cały ten teren.
- Pan by chciał tak mieszkać? - pytają ci, którzy będą mieć to wszystko tuż przed oknem.
Co ciekawe, właścicielem działek jest firma... rodzinnie powiązana z byłym szefem rady gminy Kłodawa, a dziś radnym powiatowym z tej gminy. Mowa o Andrzeju Leganie. Podkreślmy jednak, że on sam od początku uczciwie nie wypierał się powiązań z właścicielami nieruchomości i dla czystości sprawy „stał z boku” podczas głosowań. Wczoraj o sprawie powiedział krótko: - Mam dość wiązania mnie z tym na siłę. To podłe. Nie mam z tą sprawą nic wspólnego. To dalekie pokrewieństwo.
Do firmy, której urząd pomaga w zmianie planu, nie udało się nam dodzwonić. Próbowaliśmy na trzy dostępne numery. Dwa były nieczynne, jednego nikt nie odbierał. Jednak oficjalnie przedstawicielka spółki mówiła w 2013 r. na spotkaniu wiejskim, że na działkach stanie sklep. Bo jest potrzebny. Więc to nie wymysł protestujących.
Nigdy się nie uda
Inna ciekawostka to fakt, że w czasie tych dwóch lat, przez które trwa spór o zmianę planu, która umożliwi budowę sklepu, rzut kamieniem od działek przy Tęczowej... zbudowano właśnie market (budynek stoi, nie ma jeszcze dojazdu i parkingu)! Czyli wielka potrzeba sklepu w okolicy została już zaspokojona. Dlaczego więc urząd nie rezygnuje z łączenia działek między domami jednorodzinnymi?
- Po co tak przecie do zmiany planu? Po co ten spór? Sklep przecież już jest. Powstał kawałek dalej bez żadnych sporów. A smród i niedopowiedzenia z Tęczowej będą się ciągnąć latami - pytam wprost wójt Kłodawy Annę Mołodciak.
- Musimy myśleć o gminie nie z perspektywy tu i teraz, ale patrząc w przyszłość. I po to jest ten plan - na przyszłość. Poza tym ma pan rację: przez to, że jest już konkurencja, może wcale nie będzie chętnego na budowę sklepu przed domami? Działamy zgodnie z wolą większości mieszkańców gminy. Bo zawsze znajdzie się kilka osób, które są przeciwko czemuś - odpowiada wójt Mołodciak.
Ostateczna decyzja w sprawie planu może zapaść już w przyszłym tygodniu - pani wójt zdecyduje, czy uwzględni uwagi, które mieszkańcy - w tym przeciwnicy sklepu - wnosili do projektu. Jeśli tego nie zrobi, pomysł połączenia działek pod sklep trafi na sesję rady gminy