Jerzy Zelnik mówi wprost, że dziś od show-biznesu woli wielkich poetów
Jerzy Zelnik swoją karierę rozpoczął od głównej roli w „Faraonie”. Obraz okazał się arcydziełem nominowanym do Oscara, a młody aktor przez wiele lat czerpał garściami z popularności. Dziś skupia się na recytacjach.
Choć były czasy, kiedy królował na ekranie i w teatrze, dzisiaj częściej można go obejrzeć w kościołach lub w salkach przykościelnych. To jego świadomy wybór. Woli unikać zgiełku show-biznesu, a skupiać się na recytacjach.
- Jestem sługą Słowa - i to w sensie bardzo szerokim - od Biblii poprzez wielką poezję, szczególnie naszą rodzimą, opartą na fundamencie największych: Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Krasińskiego, aż po Herberta. Nieskromnie stwierdzę, że mam niejako wrażenie, iż na mnie owi poeci, którzy to słowo ułożyli, w jakiś sposób liczą, czekają, że jako interpretator będę się nim dzielił i porządnie je przekazywał - wyjaśnia w portalu Opoka.
Bardzo zmieniła go choroba i śmierć żony Urszuli. Kiedy dostała wylewu, zrezygnował z występów w teatrze i zajął się jej opieką. Kontakt z cierpieniem bliskiej osoby sprawił, że z jednej strony uwrażliwił się na potrzeby innych, a z drugiej - nauczył się cieszyć drobnymi rzeczami. Nic dziwnego, że szczególnie bliską osobą stał mu się Jan Paweł II. Za jego życia miał okazję osobiście spotkać go dwa razy.
- Pierwszy raz było to w 1991 roku podczas spotkania z ludźmi świata kultury w Teatrze Wielkim w Warszawie. Jan Paweł II szczęśliwie przechodził koło mnie i dzięki temu mogłem ucałować jego pierścień. A drugi raz na placu Świętego Piotra w Rzymie 8 marca 2000 r. Tego dnia papież posypał mnie i moją żonę popiołem. To było dla nas ogromne przeżycie - dodaje.
W dalszej części tekstu
- jak wyglądało dzieciństwo Zelnika?
- miłość Jerzego i Urszuli
- nawrócenie aktora
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień