Jak się nie ma Lady Gagi...
Nie będąc oddanym kibicem, czasem prawdziwym kibicom szczerze współczuję.
W zaspokajaniu pragnień muszą się bowiem zadowalać tym, co mają. Bolesne to tym bardziej w epoce telewizji i internetu, kiedy możemy porównywać. I okazuje się, iż jedna Lady Gaga w kilkunastominutowym występie podczas Super Bowl zawarła więcej emocji i atrakcji niż rozpoczynająca kolejną rundę nasza ekstraklasa przez cały sezon. Rodzimy stosunek do sportu przybiera formy zabawne jak w mieście, które w najpopularniejszej ponoć w kraju dyscyplinie ma drużyny w ligach słabowitych oraz 1 i 1/4 stadionu miejskiego dla nich. Nie wiem, czy nie rozsądniej było kupić jeden ze stadionów w Portugalii wystawiony na sprzedaż po mistrzostwach Europy. Grałyby tam nasze drużyny, a podróżujący kibice ratowaliby łódzki port lotniczy... Cóż, dopóki wierzymy, że (nie tylko w sporcie) poziom podnosi się dzięki „opakowaniu”, a nie ludziom i nie inwestujemy w tych drugich, to i Lady Gaga nam nie pomoże.