Jak ruszyłem z piskiem opon
Dawno już tego nie robiłem, tak dawno, że wspomnienia z palonej gumy wyświetlają się w mojej głowie czarno-biało. W czasach młodości, zamiast grać na komputerze, uwielbiałem kręcić bączki, wchodzić w zakręty na ręcznym, kontrować na łukach, tracić przyczepność na wszelkie możliwe sposoby.
Było to społecznie akceptowalne, no, może poza sąsiadem z ul. Żelaznej 1, który wrzeszczał „przestań się tu kręcić”, gdy na rogu 29 ulicy zawracałem w głowie sobie i niebieskomilicyjnemu maluchowi. Było to również dużo prostsze.
W latach dziewięćdziesiątych nikt specjalnie nie przejmował się łysymi oponami, a ulice, które pamiętam, były nie tylko nierówne i podziurawione, ale też śliskie - roztopione polewą ze smoły.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień