Grzegorz Żochowski: Zamieszanie ze śmieciami
Czy Państwo też zaglądają do koszy na śmieci kiedy obok nich przechodzicie? Nie? A mi się to wydaje takie frapujące. Pozwólcie, że zdam krótką relację. Kubły na ulicach wypełnione są w większości petami, pudełkami po papierosach, butelkami po wódce, puszkami po piwie i folijkami po czipsach. Nie da się nie zauważyć, że królują same niezdrowe rzeczy, powodujące na dodatek uzależnienia. I o ile ja sobie mogę osobiście załamywać ręce i podnosić larum, to widok betonowych pojemników, stawianych koło przystanków oraz ich zawartości na pewno ucieszy urzędników.
Niewygodnie się bowiem składa, że rządzący mają nad swoimi głowami miecz... Oj, wiem, wiem, tak się tylko mówi - wiadomo, że nie nad swoimi głowami, tylko naszymi i nie miecz, tylko unijnego komornika. Jak coś pójdzie źle, to ostatecznie zapłacimy i nikomu nic się nie stanie... chociaż nadal szkoda. Właśnie zreflektowałem się, że chyba lepsze od miecza byłoby porównanie do pętli. Miecz se wisi i tego nie czuć, a pętla się jednak zaciska i poddusza. Chodzi o to, że nasz kraj zobowiązany jest do osiągania wyraźnie zdefiniowanych, coraz ostrzejszych wskaźników odzyskiwania odpadów. Powiedzmy sobie szczerze - są one, jak na nasze możliwości, wygórowane, my nie przygotowani, a oczekiwane parametry powinny być zrealizowane już za kilka lat.
Och, gdyby tak wszystkie śmieci były butelkami, puszkami, workami foliowymi i pudełkami z papieru. Jakżeż łatwo się to recyklinguje. Ale nie - niektórzy ludzie uparli się, żeby żyć zdrowo i bez świadomości społecznej, że szkodzą interesowi międzynarodowemu Polski. No i w kontenerach lądują dajmy na to jakieś obierki. U licha ciężkiego - co można jeszcze zrobić z obierek?! Miejcie litość i jedzcie w mundurkach.
Ponieważ oddechu od zaciskanego sznura zaczyna brakować, właśnie zmienia się prawo jeśli chodzi o segregację śmieci. Będziemy więcej pracowali i oddzielali, żeby firmy od odpadów miały jeszcze lepszej jakości i tak samo tani surowiec. Nie sądzę, żeby to jednak wystarczyło. Całe szczęście kadry niezłomnych biurokratów są w niektórych działaniach bardzo skuteczne. Ufam, że możemy na nich liczyć i w tym kłopocie, a nawet dywaguję, co mędrcy wymyślą. Na miesiąc przed ostatecznym terminem, w trybie pilnym zbierze się rząd. Następnego dnia przeprowadzi błyskawiczne konsultacje telefoniczne z samorządami, a trzeciego dnia już w Sejmie będzie ustawa-panaceum na omawianą bolączkę. Jak zwiększyć procent powtórnie wykorzystywanych odpadów? Trzeba państwowym przepisem nakazać jakąś bzdurę, na przykład pakowanie każdej kromki krojonego pieczywa do tekturowych pudełek, albo spinaczy biurowych do szklanych słoiczków. Ilość łatwych do odzyskania śmieci wzrośnie tak gwałtownie, że przekroczymy wszystkie zachodnie osiągnięcia. Tekturę i szkło z odzysku będziemy musieli eksportować. Staniemy się wzorem utylizacji dla krajów na serio rozwiniętych. I nie będzie to nasze ostatnie słowo.
Nic nam zatem nie grozi, a mimo to - tak na wszelki słuczaj - poddam pod przemyślenia naszych władz, czy by nie pójść mniej kreatywnym torem, czy jednak nie zrewidować gospodarki śmieciowej i do segregacji nie zatrudnić wykwalifikowanych pracowników zamiast nas wszystkich, którzy, jak się zerknie tym razem do kontenerów przy bloku, wszystko i tak mieszamy.