Zauważyłem, że białostockie chodniki i asfalty doznają gdzieniegdzie identycznej usterki. Zapada się pod nimi ziemia. Ni stąd, ni zowąd jednego dnia polbruk cieszy nogi i kółka wózków nienaganną równością, a następnego nagle brakuje jednej kostki, za to w jej miejscu zieje czarna dziura.
Nawierzchnie bitumiczne osiadają wolniej, ale przede wszystkim dlatego, że trzyma je własna spoistość, bo pod spodem tu i ówdzie hula wiatr. W miarę często przejeżdżam ścieżką rowerową, względnie jeszcze nową, która przy krawężniku ma co kilka metrów takie właśnie dołki, z tygodnia na tydzień pogłębiające się coraz bardziej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień