Wtedy, kiedy leżał jeszcze śnieg, zauważyłem następującą scenkę. Funkcjonariusz straży miejskiej z kompaktowym aparacikiem stoi przed blokiem i fotografuje parking.
Nie strzela byle jak - stara się. Zanim przyciśnie spust miarkuje ujęcie, kadruje, chce zapewne, żeby uchwycić piękno zimy. Kilkanaście metrów dalej, w bramie, pewna pani gorączkowo komuś relacjonuje jakiś problem z odśnieżeniem. Najwyraźniej źle zinterpretowała poczynania mundurowego, bo według mnie wyjechać spokojnie się dało, żadnej przewiny nie było, a młody artysta wykorzystywał akurat w tym miejscu okazję, żeby powiększyć swoją galerię arcydzieł fotografii parkingowej. Jeszcze pewnie o nim usłyszymy w TVP Kultura i będziemy się z całej sytuacji śmiali.
Dobra to jednak sposobność, żeby napisać Wam o bezrobociu, którego w rzeczywistości nie ma. Tak się składa, że praca jest. Rzekłbym, że potrzeby rosną coraz bardziej i przerastają nasze możliwości, żeby wszystkiemu podołać. Zacznijmy od właścicieli prywatnych domków. Mają oni właśnie obowiązek dbać o przechodność chodnika (odpowiednik przejezdności ulicy), który ciągnie się wzdłuż ich płotu. Zimą oznacza to systematyczne odśnieżanie. Przyznajcie sami - jest robota?
Państwo zatrudnia nas także jako księgowych i urzędników. Musimy przecież troszczyć się o wszelką dokumentacją związaną z naszym życiem - wypełniać i składać deklaracje podatkowe, robić zdjęcia do dowodów, brać, przetwarzać i oddawać papiery, gdy chcemy się ożenić lub wyjść za mąż, urodzić dziecko. Musimy też zrobić dla Państwa zakupy - choćby nalepkę na szybę samochodu. Nam nie jest potrzebna, ale władza z urzędnikami muszą ją mieć, więc ją im kupujemy. Jest zajęcie?
Praktycznie wszyscy mamy też część etatu w sortowni śmieci. Czym różni się segregowanie odpadów w profesjonalnej firmie, robione przez wykwalifikowanych pracowników, którzy mogą podzielić materiał pod względem tworzywa, jakości, a nawet koloru, od sortowania przez wszystkich Polaków, którzy utworzą maksymalnie 4 frakcje, a i to takie „z grubsza”? Okazuje się, że ta druga metoda jest po prostu tańsza, nawet jeśli ktoś musi później poprawiać. Pracujemy więc na potrzeby firm utylizujących i przetwarzających surowce wtórne. Dzięki temu ich zadanie jest łatwiejsze, a biznes bardziej opłacalny. Żeby nie było, że zmyślam. Są na świecie i były w Polsce (przynajmniej do reformy, teraz nie sprawdzałem) tereny, na których rozdzielaniem odpadów od początku do końca zajmowali się zatrudnieni specjaliści i działały owe przedsiębiorstwa, z tego co słyszałem, wzorcowo sprawnie. U nas zdecydowano się na angaż całego społeczeństwa w proces recyklingu.
Mam nadzieję, że udowodniłem, że bezrobocia u nas nie ma. Pracujemy niemal wszyscy, nie ograniczając się li tylko do wieku produkcyjnego i dni pracujących. Kłopotem, który nazywamy brakiem pracy jest w rzeczywistości brak płacy. Zatem: bezrobocie faktyczne - 0,1%, bezpłatność pracy - 10,7% dla województwa, 9,2% dla Białegostoku. I to jest problem!