Gorzów nie będzie miał północnej obwodnicy. Ale ciągle walczy o miliony...
Nie będzie północnej obwodnicy Gorzowa. Źle oceniła ją zielonogórska dyrekcja dróg. Dlaczego? Mamy listę argumentów. I... nadzieję na inną inwestycję.
To miał być budowlany hit i jeden z „pomników” obecnych władz miasta. Budowę północnej obwodnicy Gorzowa, za około 180 mln zł, zapowiadał prezydent Jacek Wójcicki - z fanfarami - niedługo po wygranych wyborach prezydenckich. Miała zaczynać się na rondzie Gdańskim, a potem biec ul. Górczyńską, przeciąć Piaski, następnie okolice cmentarza i nieopodal os. Europejskiego włączać się w trasę S3.
Koniec marzeń
Jednak możemy już skończyć marzyć. Prezydent Wójcicki przyznał nam, że inwestycję zablokował zielonogórski oddział dróg. To samo powiedział nam Dawid Gierkowski, p.o. dyrektora wydziału strategii miasta: - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odniosła się negatywnie do tej propozycji.
Czemu zielonogórska dyrekcja dróg wycięła nam północną obwodnicę? Rzeczniczka Anna Jakubowska zapewnia, że zdecydowała rzetelna analiza pomysłu. Urzędniczka wyjaśnia, że nowa obwodnica zamiast wyprowadzać ruch poza strefę zamieszkania... wprowadzałaby go między bloki: - Mielibyśmy fundować mieszkańcom pod oknami sznur ciężarówek? Lokalizowanie drogi, na której duży udział w ruchu mają samochody ciężarowe, w środku osiedli, w pobliżu szkół i kościołów, to nie jest dobry pomysł również ze względu na bezpieczeństwo ruchu.
Kolejny aspekt na „nie” to... wydłużenie się drogi, którą kierowcy musieliby pokonać, aby przejechać na drugą stronę miasta. - Według naszych szacunków nowa trasa byłaby dwukrotnie dłuższa. Oznacza to m.in. dwa razy więcej spalin - dodaje A. Jakubowska.
No i jeszcze jedna sprawa: obwodnicę trzeba by wpiąć w S3, co spowodowałoby gigantyczne koszty budowy następnego węzła.
I takie argumenty przekonały ministerstwo infrastruktury: pomysł miasta na obwodnicę północną „nie spotkał się z akceptacją” - napisał nam D. Gierkowski.
Nitki na ratunek
Gorzowski magistrat nie poddał się i ma nowy pomysł. Już o nim pisaliśmy w „GL”. Chodzi o dobudowanie drugich nitek do ulic: Łukasińskiego, Bierzarina i Walczaka (od ronda Gdańskiego w stronę wyjazdu z miasta), czyli dróg, które leżą na trasie obecnego północnego objazdu.
Ta wielka przebudowa pochłonęłaby już „tylko” 60 mln zł. Magistrat wykona ją, jeśli dostanie pomoc z Unii Europejskiej. - Obecnie trwa procedura oceny złożonego wniosku - mówi nam D. Gierkowski. Co ważne, „przy okazji” budowy drugich nitek, miasto chciałoby uzbroić hektary nieużytków, które są w okolicy (głównie nieopodal wyjazdu na Strzelce Krajeńskie). Wiceprezydent Gorzowa Artur Radziński powiedział wczoraj „GL”, że łatwo nie będzie, bo chętnych na pieniądze z Warszawy jest wiele samorządów. - Powalczymy. Dodatkowe nitki to nie tylko sprawa gorzowian, ale także sąsiednich gmin i tych, którzy jadą przez Gorzów tranzytem - powiedział.
Jest za wąsko
Co na to gorzowianie? - Mam mieszane uczucia. Pewnie, że jestem za nowymi drogami, ale faktycznie puszczanie tranzytu przez Górczyn było dziwnym pomysłem. Już dziś Górczyńska się zatyka w porannych godzinach szczytu. Gdyby na dokładkę poleciały tamtędy tiry... - zastanawiał się w środę na głos kierowca Mateusz Wilkanowicz. A drugie nitki? - W pełni popieram. Zwłaszcza ulica Walczaka od ronda na Strzelce jest za wąska. Auta stoją tu wiecznie w korkach - mówił nam.
Grzegorza Bilczewskiego „ucieszy każdy nowy kawałek drogi”. - Jeśli coś mamy budować, to zawsze z zapasem. Dwa pasy to absolutne minimum na wylotówkach. Aut przybywa dziś szybciej, niż nam się kiedykolwiek śniło.