Kiedy zaczynamy się wspinać? Czy wtedy, gdy raki i czekany dotkną lodu, czy może już wtedy, gdy głowa i myśli zawładnięte zostaną tym, co nas tam czeka? - pisał spod K2 Rafał Fronia.
Jak duży kamień wyeliminował Pana z wyprawy?
Może wielkości połowy cegły. Zobaczyłem go w ostatniej chwili. Byliśmy na zboczu, którego nachylenie przekraczało 60 stopni. Żeby ustać, trzeba było wbić przednie zęby raków. Wpięty w linę poręczową, jedną ręką się podciągałem, w drugiej miałem czekan, na którym się opierałem i patrzyłem w górę, żeby zdążyć się uchylić przed nadlatującymi kawałkami skał. One wydają charakterystyczny dźwięk. Odbijają się od lodu, obracają i znów je słychać.
Nie usłyszał Pan tego „swojego”?
Podniosłem głowę i zobaczyłem jak na mnie leci. Nawet nie krzyknąłem, rzuciłem się na Piotra (Tomalę - przyp. MLK). Był tuż za mną. Oderwało nas od ściany. Zawiśliśmy na linie. Dyndałem na niej i próbowałem się jakoś ogarnąć.
Udało się?
Nie miałem władzy w palcach. Ból się wzmagał. Zeszliśmy z „Krótkim” (Piotrem Tomalą - przyp. MLK) jakieś 200 metrów po śniegu. Byłem wpięty do liny karabinkiem. Było cichuteńko, jakbym miał słuchawki na uszach, a nie słyszałem jak Marek Chmielarski krzyczy z obozu II: „Spier...ać! Lawina!”. Zresztą nawet jakbym słyszał jego głos, to bym się zdziwił: - Jaka lawina? Przecież jedną już zaliczyliśmy, w zeszłym tygodniu. No więc nie słyszałem, ale instynktownie podniosłem głowę i zobaczyłem ścianę wielkości kwartału budynków, która pędziła w naszą stronę. Piotrek wypiął się i ruszył na skały … a ja zębami ściągnąłem prawą rękawicę. Lewą ręką nie mogłem sobie pomóc.
I co?
Wykręcałem karabinek, ale nie patrzyłem na niego, tylko w górę, na to, co leciało. I gdy w końcu się wypiąłem, wskoczyłem w szczelinę.
Obrócił się Pan w niej jak klucz w zamku.
Chciałem się zaklinować. Tydzień wcześniej, gdy uderzyła w nas pierwsza lawina, byłem wpięty w linę i wtulony w lód, a plecak ciągnął mnie w dół tak, jakby mi ktoś naładował tam ze trzysta kilo kamieni. Przez kilka dni czułem ten ciężar w obolałych ramionach. A teraz nie byłem przecież przywiązany.
Czytaj więcej:
- jak Rafał Fronia opisuje K2
- co mówi o pakistańskim jedzeniu
- jaka atmosfera panowała w bazie podczas tej blisko trzymiesięcznej wyprawy
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień