Globalizacja na kanapce
Co z tym masłem - zastanawiamy się, szukając już siedmiu, ośmiu złotych w portfelu.
Wiadomo, że polskim producentom opłacało się wyprodukować mniej masła, ale więcej śmietany, bo jej ceny za granicą są relatywnie wyższe, niż gdyby śmietanę przerobili na masło. Ale z trudem przychodzi nam przełknięcie wyjaśnienia, że jego ceny w osiedlowym sklepiku, o... w tym tu za rogiem, poszybowały przez anomalie pogodowe w Nowej Zelandii, rosnący apetyt Chińczyków i porzucenie przez Amerykanów margaryny na rzecz masła. Oto uroki globalizacji. To, co wydarzyło się w najbardziej odległych zakątkach świata, tysiące kilometrów stąd, ma wpływ na to, co dzieje się w naszym domu - tu i teraz i wywołuje podobne skutki. Czasami trudno to zrozumieć, ale gdy globalizacja dotknie stołu każdego z nas, każdej kanapki na śniadanie i każdego świątecznego ciasta - przestaje być skomplikowanym procesem. Świat to naprawdę wioska.