Genów nie wydłubiesz. Wileńszczyzna w rodzinnym DNA
Jego serce pomieściło nie tylko Wileńszczyznę, ale i pamięć o leśnych „Jurandowcach”, a także przekonanie, że w życiu trzeba pomagać. Póki żyje i sił mu wystarczy, będzie jeździł na Litwę.
Niewielką przestrzeń biura Michała Wyszomirskiego w Bydgoszczy wypełnia szczelnie 250 paczek ze słodyczami. Za kilka dni zapakuje je do samochodu i razem z wnuczką pojedzie na Wileńszczyznę. Do szkoły w Suderwach oraz w Pikiliszkach (Pikieliszkach), w których swój dwór miał marszałek Józef Piłsudski. Tak pomaga od 30 lat.
- Wileńszczyznę mam w rodzinnym DNA - opowiada Michał Wyszomirski. A jak mówią: genów nie wydłubiesz. No a już tych wileńskich szczególnie!
Zaczął jeździć na Wileńszczyznę i chodzić śladami ojca Edwarda, który jako partyzant przez cztery lata walczył w lesie.
Czytaj więcej w pełnej wersji artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień