Gdy pragnienie jest silniejsze niż strach przed więzieniem

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Marcin Koziestański

Gdy pragnienie jest silniejsze niż strach przed więzieniem

Marcin Koziestański

Mistrzowie zbrodni po udanych skokach nie próbują nawet uciekać. Siadają tuż pod okradzionym sklepem czy barem, wypijają zabrane alkohole, zasypiają i... wpadają w ręce policji

Jeszcze do niedawna bardzo popularna była reklama napoju z hasłem „Pragnienie nie ma szans”. W spotach bohaterowie pokonywali pragnienie, wypijając reklamowany produkt. Może właśnie gazowanego trunku zabrakło kilku mieszkańcom naszego województwa, którzy, by ugasić swoje pragnienie, włamywali się do sklepów i barów.

Chciał ukraść wódkę, ale ją wypił

Jednym z takich mistrzów złodziejskiego fachu był mieszkaniec gm. Serniki pod Lubartowem. Kilka miesięcy temu policja została wezwana do jednego z marketów, w którym doszło do kradzieży. Ochrona złapała 46-letniego złodzieja.

Za kradzież kodeks karny przewiduje nawet do 5 lat pozbawienia wolności

Okazało się, że spragniony mężczyzna usiłował wynieść ze sklepu wysokoprocentowy napój.

Gdy w kradzieży przeszkodził interweniujący ochroniarz, 46-latek zrozumiał, że nie ugasi swojego pragnienia w domowych pieleszach. Dlatego przechylił butelkę alkoholu i wypił naraz całą jej zawartość.

To nie koniec opowieści o pechowym złodziejaszku. Mężczyzna trafił na szpitalną izbę przyjęć. Gdy trochę otrzeźwiał, wszczął awanturę. Do 46-latka ponownie wezwano policję.

Badanie alkomatem wykazało, że wciąż jest pijany w sztok - po 10 godzinach od sklepowej wpadki miał wciąż 4,7 promila alkoholu. Wkrótce mężczyzna trafił na komendę, a gdy doszedł do siebie, odpowiadał za kradzież.

Pragnienie wygrało dwa razy

Do podobnego zdarzenia doszło również w Biłgoraju. 26-letni mężczyzna z półki jednego z marketów zgarnął butelkę wódki i ją wyniósł. Za towar oczywiście nie zapłacił. Jego plan prawie się powiódł.

Złodziejaszek szybko po wyjściu ze sklepu opróżnił flaszkę. I może nawet nie spotkałyby go żadne przykre konsekwencje, gdyby nie fakt, że biłgorajaninowi znów bardzo zachciało się pić.

Mężczyzna wrócił więc do tego samego supermarketu. Pech chciał, że został rozpoznany przez ochronę, która zauważyła zniknięcie alkoholu.

Tym razem pracownicy sklepu byli czujniejsi i postanowili wezwać policję. 26-latek przyznał się do kradzieży. Po wypiciu łupu miał 2,5 promila alkoholu.

Wyniósł whisky za 600 zł

Dwaj wcześniej opisani mistrzowie kradzieży zabrali ze sklepów tylko po butelce wódki. Znacznie bardziej „obłowił się” mieszkaniec Dęblina.

Policjanci otrzymali informację, że ze sklepu nagle wybiegł jeden z klientów, którego zachowanie sugerowało, że mógł dopuścić się kradzieży.

Na miejsce natychmiast udali się mundurowi. Zaledwie kilka metrów od sklepu zatrzymali mężczyznę. Był to 47-letni mieszkaniec Lublina, którego poczucie pragnienia zapędziło aż do Dęblina.

Okazało się także, że miał przy sobie kilka butelek markowego alkoholu, m.in. whisky, gin, burbon, które kilka minut wcześniej ukradł z marketu.

- Wartość skradzionego towaru wyniosła ponad 600 zł - mówił wówczas Jacek Wójcik z komendy policji w Rykach.

Mężczyzna został zatrzymany i trafił do tymczasowego aresztu. 47-latek z Lublina wkrótce usłyszał prokuratorskie zarzuty, a skradziony alkohol musiał oddać właścicielowi sklepu.

Poszedł do baru ukraść alkohol

Podobne trunki spodobały się mieszkańcowi Nałęczowa. Dla niego zwykła wódka to było za mało. On wolał popijać gin czy wino.

Jednak nie miał pieniędzy na tak drogie alkohole. Dlatego poszedł do baru, nie kupił tam jednak niczego, ale bacznie oglądał barowe półki.

Gdy lokal został zamknięty i zapadł zmrok, mężczyzna zakradł się do środka i wyważył drzwi. Spragniony wyniósł z baru 2 butelki ginu, whisky, rum, wódkę wiśniową, wino oraz drobne artykuły spożywcze. Jednak wciąż mu było mało fantów.

Włamał się więc do znajdującego się tam automatu do gier i zabrał z niego pieniądze - blisko 3 tys. zł. Amatorowi drogich trunków tak bardzo chciało się pić, że usiadł pod lokalem i zaczął konsumować skradzione napoje.

Niestety, pomieszał kilka alkoholi i szybko usnął. Obudzili go dopiero interweniujący policjanci.

Samica borsuka ukradła siedem piw

Ciekawym przypadkiem była też historia zwierzęcego złodzieja. Chodzi o borsuczycę Wandzię. Sprytne zwierzę znanym tylko sobie sposobem znalazło się w ośrodku wypoczynkowym w Rewalu. Stamtąd Wandzia ukradła turystom siedem puszek piwa.

Nie wiadomo, jak udało jej się otworzyć puszki, ale wiadomo, że od razu opróżniła pięć z nich. Pijaną jak bela Wandzię znaleźli na plaży strażnicy miejscy, którzy oddali ją pod opiekę szczecińskiej fundacji „Dzika Ostoja”.

Marcin Koziestański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.