Felieton Tadeusza Płatka: ZOO
Las Wolski pomagał mi 20 lat temu w podrywach. Uważałem, że randka powinna mieć dramaturgię, szukałem dziewczyn odważnych, najlepiej nie z Krakowa. Zabierałem je w nocy do Lasku Wolskiego na spacer asfaltowymi alejkami, one nie wiedziały, że obok jest zoo i, słysząc wycia dzikich zwierząt, wtulały mi się w rękę.
Jeśli więc ktokolwiek by się zastanawiał po co zoo, to już wie - dla randek. A jeśli ktoś jest radnym, jak np. pan Łukasz Wantuch, i uważa, że zamiast budować nową małpiarnię za 15 milionów, lepiej w zoo wystawiać polskie zwierzęta zagrodowe, „bo dzieci nigdy nie widziały żywej krowy”, to uprzejmie informuję, że żywe krowy nadal istnieją, co prawda nie w Krakowie-Centrum, ale już np. w Myślenicach, a dzieci wiedzą, że krowy nie są fioletowe, tylko tak sobie rysują po przedawkowaniu czekolady „Milka”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień