Felieton Tadeusza Płatka: Pitbull, Psy i magnetowid
Widziałem nowego Pitbulla w reżyserii Pasikowskiego. Reżyser jak dyrygent - najważniejszy w orkiestrze. Na aktorów wywiera piętno, prowadzi akcję, organizuje czas, nadaje tempo i kolor. Nawet jeśli Doda ma w orkiestrze solówkę, to dobry dyrygent Pasikowski tak robi, że Doda nie boli. Świetny to film, choć pewnie będą durne recenzje rozkładające go na czynniki - że mocną stroną obsada, słabą dialogi, albo na odwrót. Nie ma dialogów, światła, obsady i scenariusza, jest tylko reżyser, który to wszystko komponuje, nadaje rytm i kolor. Nie ma przypadków, improwizacji, grania grypsikami, jedynie kawał reżyserskiej roboty.
Nowy Pitbull ma zimny niepokój lat 90., kiedy na ulicy można było dostać po mordzie. Niby wszystko współczesne, krwawość w normie, bez VEGAańskich brutalizmów, mimo to czuć brudny, chamski świat, autobusy ubabrane olejem i kopcące z rur wydechowych siną trucizną, dresiarzy na Kazimierzu, zgniłe resztki warzyw na kleparzu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień