Felieton Tadeusza Płatka. Kuchnia nocna, polityczna
Jesteś tym, co jesz, ale tylko w dzień, gdy wszystkie sklepy są otwarte. W nocy zaawansowanej, której bliżej już do świtu, nagły atak głodu zmusza do wyjątkowej wprost inwencji. Gdybyśmy na co dzień myśleli jak nocni drapieżcy, w dodatku ograniczeni komunikacyjnie, mielibyśmy lepszy świat - bez śmieci, wyrzucanych resztek jedzenia, bez marnotrawstwa, świat ekologiczny jak nie wiem co!
Nocą głęboką pizza nie dotrze, albo będzie za dwie godziny, co jest w moim położeniu nie do zaakceptowania. Oczywiście mógłbym po prostu iść spać głodnym, ale to by była asceza na którą, wydaje mi się, nie zasługuję. Zdrowie zdrowiem, ale są pewne granice, zresztą, skoro jestem nienasycony, to nie wolno lekceważyć, mózg uczynił mnie głodnym nie bez powodu. Wszczynam przeto wielką inwentaryzację, aby przygotować pożywną paszę, która mój głód zasypie jak piasek pożary w Grecji.
Podstawą pasz nocnych są kasze oraz ryże i soczewica. Zwykle inwentaryzacja ujawnia te dobrodziejstwa.
W przypadkach krytycznych zostaje mąka, z której, z pomocą internetu i jajek można ulepić kulki, które jednak nie zasługują na miano pełnoprawnych klusek, ale dają za to duchową łączność z pokoleniem naszych babć, które z mąki wyrosły, na mące zbudowały potęgę naszych rodziców.
Trzeba jednak pamiętać, że mąka w kuchni oznacza katastrofę - lepiące się palce, lepiące się wszystko, czego te palce dotykały, białe ślady na podłodze, które najpewniej zostaną do rana, bo jak tu odkurzać po północy.
Nie wypada.
Jeżeli jednak znajdzie się wspomniany ryż i kasza, to prawdopodobnie ujawnię też zapomniane słoiki z piklami, groszek konserwowy, być może nawet kukurydzę w puszcze! Tej maści rarytasów nie mogę tak po prostu do ugotowanej podstawy nasiennej dodać - to by było banalne, a ja muszę walczyć o formę, godność posiłku. Dlatego z pietyzmem przekrajam każdy owoc grochu na pół, aby wydobyć z niego więcej smaku, z części zielonych kulek czynię wytworne puree i tak przygotowany melanż przyprawiam ze znawstwem, nucąc sobie pod nosem piosenki Pawła Kukiza, które doskonale tu pasują. Padają w piosenkach słowa z przekonaniem, choć bez odniesienia do rzeczywistości. Ja również udaję że jestem nocnym Modestem Amaro, mimo że tworzę coś, w gruncie rzeczy, byle jakiego, co zaraz będę próbował „uszlachetnić” to karkołomną mieszaniną dodatków sypkich - bukietem ziół, szczyptami odważnie skontrastowanych przypraw korzennych.
Tego jedzenia paszowego za chwile będzie zbyt dużo, i choć pragnę się nażreć, to zjem tylko kilka łyżek. Apetyt minie, ale entuzjazm zniknie. Zacznę żałować, że nie zamówiłem pizzy. Napiję się wody z kranu.
I zacznę sprzątać. Pytanie tylko, czy już dziś, czy dopiero rano?