Dziki wyskoczyły mu spod nóg, ale idzie dalej [raport z trasy]
Trzy dni nakielanin Maciej Boinski wędruje już wzdłuż brzegu Brdy. Po pokonaniu 138 km dotrzeć chce do Brdyujścia. Na razie przeszedł 50 km od źródła rzeki.
Wczoraj pokonał najdłuższą trasę, aż 19 kilometrową. W trudnych bardzo warunkach, przy silnie wiejącym wietrze i opadach. Wieczorem, mimo zmęczenia, znalazł jednak siły, by podzielić się wrażeniami z Czytelnikami „Gazety Pomorskiej”. Oto jego opowieść.
„Noc była podobna do poprzedniej. Padało. Tyle tylko, że zeszłej nocy padał deszcz, a tej dodatkowo grad. Nad ranem opady zanikły, a silny wiatr wysuszył namiot przed złożeniem.
Wędrówkę rozpocząłem o 7.30. Brda staje się coraz szersza, ale niezmiennie jest bardzo czysta. Często widzę z drugiego brzegu mieniące się w wodzie muszelki. Zakrzaczony teren wzdłuż brzegu powoduje, że muszę przedzierać się przez gąszcz. Dziś, niemal spod nóg, wyskoczyły dziki. Nie wiem, kto bardziej się przestraszył, ale ja miałem serce w gardle.
Wiatr wiał przez cały dzień. Rzeka Modra, wpadając do Brdy, sprawiła, że ta nie była już strumykiem, tylko sporą rzeką. Po trzech dniach wędrówki zrobiłem zakupy w miejscowości Przechlewo. Niedaleko tej wsi rozbiłem namiot. Przeszedłem dotąd 50 km, pozostało jeszcze 188”.
To trzecia już wyprawa Macieja Boinskiego brzegiem rzek. Za sobą ma ponad 800 km marszu wzdłuż Warty i ponad 400 km wzdłuż Noteci. W kolejce do zdobycia czekają już Wisła i San.