Drogowcy zdobyli szczyt w korkowaniu Krakowa
Doszło do tego, co kierowcy przewidywali od miesięcy. Przez nałożone na siebie remonty w całym mieście, opady deszczu i błędy ZIKiT oraz PKP, Kraków... stanął. W najbliższych dniach i tygodniach lepiej nie będzie.
Służby miejskie wraz z władzami PKP w końcu zgotowały krakowianom drogowy koszmar. Do komunikacyjnego kotła, podlanego suto deszczem, w którym była już przebudowa ul. Basztowej, remont na al. Pokoju, zamknięcie odcinka ul. Kopernika i zawężenie jezdni na ulicy Konopnickiej oraz alei Bora-Komorowskiego, dorzucili jeszcze wprowadzenie ruchu jednokierunkowego na Grzegórzeckiej.
Co gorsza, tego ostatniego ograniczenia nie potrafili nawet dopilnować! Przez to kierowcy wpadali w pułapkę w samym centrum miasta, uciekali nawracając i pakując się w jeszcze większy korek. Musiała interweniować policja. W korku utknęły też karetki, które miały mieć zapewniony płynny przejazd do szpitala przy ulicy Kopernika.
Największy chaos zapanował na ulicy Grzegórzeckiej. Wczoraj wprowadzono tam dla aut ruch jednokierunkowy - można przejechać tylko od Dietla w stronę ronda Grzegórzeckiego. Jezdnia w kierunku centrum, przy wiadukcie w rejonie Hali Targowej, została wyłączona z ruchu przez PKP Polskie Linie Kolejowe, które dobudowują tory między Bieżanowem a Dworcem Głównym. Blokada funkcjonowała jednak tylko w teorii...
Kolejarzom nie udało się odpowiednio drogi zagrodzić i ostrzec kierowców. Stanął tylko znak mówiący o tym, że za 750 metrów droga będzie nieprzejezdna. Zamiast znaku zakazu wjazdu.
- Nic dziwnego, że kierowcy i tak skręcali, jadąc od ronda Mogilskiego w prawo na rondzie Grzegórzeckim i dopiero przy wiadukcie pod Halą Targową orientowali się, że nie mogą przejechać dalej w ulicę Dietla - opowiada Piotr Krata, jeden z kierowców. - Wtedy próbowali zawracać, a tam przecież plac budowy, a następnie wbijać się w sznur aut jadących w przeciwnym kierunku. Wszyscy się blokowali. Paranoja!
Ruchem musiała kierować drogówka. - Co więcej, część zdezorientowanych kierowców, którym udało się zawrócić, zamiast skręcić w al. Daszyńskiego i dalej kierować się na objazd ul. Podgórską, niepotrzebnie wracała właśnie na rondo Grzegórzeckie, kumulując tam ruch - przyznaje nadkom. Tomasz Jemczura z krakowskiej policji.
A zator na Grzegórzkach potęgował korki w innych rejonach miasta. Przejazd przez Kraków zajmował wczoraj nawet kilka godzin.
ZIKiT nie ma sobie nic do zarzucenia. Kiedy kierowcy tkwili w korkach, chwalił się za to na swojej stronie w internecie, że „utrzymano przejście dla pieszych pod wiaduktem na Kopernika”. Z kolei rzeczniczka PKP PLK Dorota Szalacha odpowiadała, że organizacja ruchu jest „optymalna”. Policja, która miała pełne ręce roboty, nie ma już takiego zdania. Dziś ma rozmawiać z ZIKiT i kolejarzami, jak ratować beznadziejną sytuację na ulicach Krakowa.
To, co działo się wczoraj na ulicy Grzegórzeckiej, jest dowodem na niekompetencję miejskich drogowców i PKP. O godzinie 12, poza normalnymi godzinami szczytu, ta ważna arteria w centrum Krakowa została całkowicie zakorkowana. Miała stać się jednokierunkowa (od ul. Dietla do ronda Grzegórzeckiego) przez inwestycję PKP w rejonie Hali Targowej, jednakże jezdni w drugą stronę nie udało się robotnikom właściwie zagrodzić i zakazać tam wjazdu. Zdezorientowani kierowcy brnęli więc pod wiadukt przy hali, chcąc dojechać do Dietla...
Ale tam musieli jednak nawracać, wpychając się między jadące w drugą stronę auta. Utknęli, musiała im pomagać policja, która również zaczęła ograniczać wjazd na Grzegórzecką od strony ronda Grzegórzeckiego, tylko dla karetek i tych, którzy deklarowali, że mieszkają w pobliżu. To jednak powodowało, że więcej aut pozostawało na rondzie, a wtedy korkowała się jeszcze bardziej aleja Pokoju.
A korki w samym centrum powodowały zatory w innych rejonach miasta. Z kolei tam w jeździe przeszkadzają już remonty i budowy m.in. na al. Pokoju, czy ul. Konopnickiej, nie mówiąc już o objazdach z powodu rozkopanej ulicy Basztowej i zamknięciu odcinka ulicy Kopernika.
A po godz. 12 nie było lepiej. O 16, gdy ludzie wracali z pracy, rozpoczął się drugi etap paraliżu drogowego. Aleje Trzech Wieszczów stały w obie strony, podobnie ulica Konopnickiej oraz al. 29-listopada. Najgorsza sytuacja panowała natomiast na rondach Mogilskim i Grzegórzeckim. Korki były też na Lubomirskiego i Pawiej. O 17 kierowcy donosili, że „zamurowało ich” na Opolskiej, Lublańskiej, Dobrego Pasterza, Beliny-Prażmowskiego. A do tego doszło do zderzenia tramwaju z samochodem na ul. Mikołajczyka i tramwaje nie kursowały do Mistrzejowic i na os. Piastów. Zepsuł się też tramwaj na ul. Dietla.
Przejazd autem przez miasto zajmował wczoraj nawet kilka godzin. Luźniej zaczęło się robić dopiero przed godz. 19, ale wtedy nadal, od al. 29 listopada, przez Wita Stwosza, Lubomirskiego, rondo Mogilskie i aleję Powstania Warszawskiego aż po rondo Grzegórzeckie auta sunęły wolno w 2,5-kilometrowym nieprzerwanym sznurze.
Rzeczniczka PKP PLK Dorota Szalacha, zapytana, jak kolejarze chcą ratować sytuację, odpowiada: „Będziemy oczywiście rozmawiać z pracownikami ZIKiT, czy ewentualnie można coś poprawić w organizacji ruchu”. Konkretów nie potrafiła jednak podać.
Podobnie urzędnicy z ZIKiT, którzy doprowadzili do kumulacji remontów w Krakowie, akurat, gdy do miasta wrócili studenci ze swoim samochodami.
- Przeanalizujemy dokładnie to, co się wydarzyło na ulicach i dziś podejmiemy jakieś decyzje odnośnie ewentualnych zmian np. w oznakowaniu - powiedział Michał Pyclik, rzecznik prasowy ZIKiT.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 22
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto