Szanowni Państwo, przed tygodniem tłumaczyłam się z przyczyn, dla których nie chcę pisać o polityce. Użyłam deprecjonującego słowa „politykierstwo”, wymieniłam kilka niegodnych metod, jakimi posługują się niektórzy politycy, a także zwróciłam uwagę na znaczącą rolę mediów, które kształtują naszą polityczną świadomość. Wszystko to złożyło się na obraz ponury, zniechęcający do obecnej polityki.
Dzisiaj muszę wprowadzić pewne zastrzeżenia do mojej oceny. Chcę wyraźnie podkreślić, że nie cała nasza polityka jest „politykierstwem”, nie wszyscy politycy walczą o władzę dla własnej kariery, nie wszyscy stosują nieetyczne metody. Gorzej z mediami, choć i tutaj zdarzają się pozytywne wyjątki, które podają sprawdzone informacje, bez politycznych intencji, oraz wyważone opinie.
Drugie, istotnie ważne zastrzeżenie dotyczy ewentualnych skutków takich tekstów, jak mój sprzed tygodnia. Za nic nie chciałabym, żeby te moje rozważania przyczyniły się do tego, że niektórzy w ogóle zniechęcą się do polityki, że machną ręką: „Niech sobie oni robią, co chcą, nic mnie to nie obchodzi”. A w rezultacie - nie będą widzieli sensu we wzięciu udziału w wyborach. Nie tylko tych najbliższych, ale w ogóle wszystkich. To najgorsze, do czego mogłabym się choćby w mikroskopijnym wymiarze przyczynić. Uważam za absolutnie konieczne oddawanie swojego głosu w sprawach państwa, czyli naszego bytu, tego „wspólnego dobra”, o którym pisałam.
Problemem jest jednak możliwość wyrobienia sobie własnego zdania, własnej opinii o działaniach tej czy innej partii, tego czy innego polityka, na którego miałoby się oddać głos. Ogromnie utrudniają to właśnie media, w wielu przypadkach nie zajmując się informowaniem lub rzetelnym komentowaniem rzeczywistości, lecz walką. Tak, wyraźnie widzę, że bywa to z rozmysłem prowadzona walka polityczna, a broń bywa dość paskudna.
Co więc nam pozostaje? Myślę, że trzeba nie tyle bezkrytycznie słuchać polityków, co bacznie obserwować rezultaty ich działań. Doszukiwać się wśród nich skutków takiej działalności, z której wynika nasze dobro. Śledzić fakty i ich konteksty, a nie ulegać opiniom. Konfrontować czyny ze słowami. Dobrze jest też rozmawiać, zwłaszcza z osobami, które są dla nas autorytetem, ale także z ludźmi o odmiennych poglądach.
Jeśli uda nam się uodpornić na propagandę, manipulację, celowe rozhuśtywanie emocji, to jest duża szansa, że dopracujemy się własnego zdania i dokonamy dobrego wyboru. A to powinniśmy uczynić bezwzględnie.