Szanowni Państwo, w wygłoszonym w Auschwitz przemówieniu Marian Turski polecił nam „Jedenaste przykazanie - nie być obojętnym”. Pomyślałam: jeśli ma to być przykazanie, to powinno dotyczyć wszystkich dziedzin życia, nie tylko w kontekście Holokaustu. Zaczęłam się więc zastanawiać, co to dla nas, dzisiaj, w praktyce oznacza.
Przypomniało mi się, że ongiś uczono mnie o „grzechach cudzych”. Jest ich 9, a wszystkie dotyczą kogoś drugiego, do którego czynów mamy się odpowiednio ustosunkować. Między innymi są to: Milczeć, gdy ktoś grzeszy, Zezwalać na grzech drugiego, Pochwalać czyjś grzech, Uniewinniać grzech cudzy, Nie karać grzechu.
Z pozoru - wszystko jasne: należy wszelkimi sposobami przeciwstawiać się złu, trzeba zdecydowanie na nie reagować. W przeciwnym razie to my będziemy uznani za grzeszników. Ale we mnie budzi się wiele wątpliwości - kto ma oceniać, czy jakiś czyn drugiej osoby jest ewidentnym grzechem? Czy wiemy, jakie motywacje kierowały tym człowiekiem, jakie przyczyny skłoniły go do popełnienia tego czynu? I czy w rezultacie ten właśnie czyn nie przyniesie dobrych skutków? Wiele jeszcze podobnych pytań ciśnie mi się do głowy.
Myślę, że jest zasadnicza różnica pomiędzy zobojętnieniem, czyli znieczulicą, a ocenianiem działania innych i nazywaniem go grzechem. Religia z jednej strony poleca nam „grzesznych upominać”, ale z drugiej mówi: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Czy więc naszym obowiązkiem miałoby być tropienie cudzych złych uczynków i potępianie ich, czy nie? A może raczej dostrzeganie „belki w oku swoim”?
Przyznam się Państwu, że wzdragam się na samą myśl, iż miałabym decydować, czy ten lub inny uczynek drugiego człowieka jest grzechem, czy nim nie jest. Jasne, że nie dotyczy to ciężkich przestępstw, których zło jest oczywiste, nie budzi żadnych wątpliwości. Ale w życiu jest tyle drobiazgów, tyle drobnych gestów i uczynków, a każdy jakoś nacechowany - in plus lub in minus, zwłaszcza w intencjach - to te „źdźbła w oku bliźniego”. I to ja miałabym „uniewinniać” niektóre z nich albo „milczeć” lub „nie karać”? Czyli co? - donosić?, oskarżać?, potępiać?
W dzisiejszym świecie, w którym powszechne jest kierowanie się emocjami, a nie rozumem, rozwagą, mądrością, dostrzegam spore niebezpieczeństwo w reagowaniu na działania innych ludzi. Dlatego doradzam, jak zwykle, głęboki namysł w stosowaniu bardzo słusznej skądinąd zasady niepozostawania obojętnym wobec zła.