Donoszenie to samo zło? Tak, ale pozbądźmy się rozterek, gdy w grę wchodzi nasze zdrowie i życie
Bardzo mi przykro, kochani - znajomi i nieznajomi, szanowni Czytelnicy i sympatycy, a nawet wrogowie, ci w sile wieku i ci młodzi - bardzo mi przykro. Ale nie ma zmiłuj i to jest właśnie ten moment, kiedy mleko kipi, a kropla przelewa czarę. Nie wygramy ze smogiem, jeśli w poczuciu wrodzonej kindersztuby będziemy tylko kiwać głową i spuszczać wzrok na widok kopcącego komina w sąsiedztwie. Nie wygramy, jeśli nie zaczniemy donosić. Tak, donosić, nie pomyliłem się.
Źle brzmi? Źle. Donoszenie, samo zło, wiadomo. Mamy przed oczami aktywistów za komuny i aktywistów dzisiaj, którzy biegają po korytarzach firm czy urzędów i obsmarowują swoich kolegów, w nadziei na lepsze stanowisko, mamy przed oczami mejle i listy w skarbówce, często też w redakcjach, gdzie sąsiad uprzejmie informuje, że widział, słyszał albo wie. Jednocześnie wszyscy chyba czujemy, że dobro wspólne, jakim jest czyste powietrze i zdrowie naszych dzieci, wymaga nadzwyczajnych działań, czujemy, że bez pilnowania się wzajemnego umrzemy wszyscy w tym całym benzopirenie albo sadzy. Czujemy, że może jednak warto przepędzić na chwilę rozterki, zwane pięknie w poezji niepokojem moralnym, i po prostu iść do sąsiada i uświadomić mu, że zabija siebie i nas. A może i zadzwonić, gdzie trzeba.
Może po prostu jesteśmy jako zbiorowość za głupi, by rozumieć konsekwencje naszego działania? I nic tu po kindersztubie - trzeba wprowadzić nadzwyczajne zasady, zasady kryzysowe. Po to, by na końcu znów żyć jak ludzie.
Ks. Rafał Śpiewak, ciekawa i charyzmatyczna postać śląskiego Kościoła, mówi w Dzienniku Zachodnim tak: „Donos? Każdy ma prawo się bronić. Powietrze to nasze wspólne dobro. Powietrze nie zna płotów. Powstające przy spalaniu odpadów niebezpieczne związki trują innych. Skoro nie jest czymś moralnie złym powiadomienie policji o tym, że ktoś prowadzi samochód po spożyciu alkoholu, tak samo troską o dobro wspólne i bezpieczeństwo jest, gdy informujemy, że ktoś zanieczyszcza środowisko. Konieczna jest nie tyle prewencja, ale egzekucja tego, że coś jest złe”.
500 procent przekroczone normy w Rybniku czy Żywcu, 400 procent w Katowicach albo Zabrzu, śmierdzi, ledwo co widać, dzieci nie wypuszczają na przerwach ze szkół, czytamy komunikaty, by nie wychodzić na spacer. Nowotwory, zawały, astmy. Do tego doprowadziliśmy. Doszliśmy do momentu, kiedy sami załatwiliśmy się na amen.
Mamy dziś w Dzienniku Zachodnim na pierwszej stronie wydania papierowego zdjęcia domów i kamienic, wcale nie zawsze lichych i biednych, z konkretnych miast i konkretnych ulic. A to tylko maleńka część z tego, co w minionym tygodniu udało nam się sfotografować. Powinniśmy to zanieść, gdzie trzeba. Opamiętamy się?
Czytaj również Smog nas truje? Sąsiad pali śmieci? Donoście, to nie grzech - mówią ksiądz i etyk
TWITTER @MAREKTWAROG