Czy zwiększyć liczbę miejsc publicznych, gdzie można legalnie spożywać alkohol? Władze niektórych miast się na to decydują, inne przeciwnie
Komentarz Jacka Pająka
Zwolennicy luzowania przepisów twierdzą, że przecież zakazy nic nie dają, bo jak ktoś chce, to i tak tam będzie pił. Z kolei zwolennicy zaostrzenia prawa podkreślają, że im więcej stref wolnych od "procentów", tym mniej patologii. Co Państwo o tym sądzą?
Czy zaostrzać przepisy dotyczące picia alkoholu w parkach, na bulwarach, stadionach, pływalniach, plażach, deptakach... A może przeciwnie?
W Łowiczu pojawił się pomysł, żeby „spożycie” było legalne, ale tylko lekkiego piwa i to tam, gdzie są wydzielone miejsca do grillowania, tablice informujące o szkodliwości picia i dużo pojemników na odpady. Chodzi o to, żeby ucywilizować coś, co i tak odbywa się w miejscach popularnych wśród imprezowiczów. Wiele miast się na to zdecydowało, jak Warszawa, a u nas Szadek, Moszczenica, czy Wolbórz.
Za to Piotrków ogranicza handel alkoholu w nocy, ale już ankietowani mieszkańcy Radomska i łodzianie wypowiadali się zarówno przeciw takim restrykcjom jak i mnożeniu stref legalnego picia pod chmurką. Kultura spożywania „procentów” to dla wielu sztuka zbyt wysokich lotów, a wtedy zmiana przepisów nie pomoże.
Czy jesteś za złagodzeniem przepisów tak, by można było pić alkohol "pod chmurką"? Zagłosuj w naszej sondzie.