Bimber znów jest modny, choć bywa niebezpieczny

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann

Bimber znów jest modny, choć bywa niebezpieczny

Krzysztof Strauchmann

Bimbrownictwo żyje, choć ciągle się zmienia. Zamiast je uregulować i ucywilizować, nasi politycy sami po cichu raczą swoich gości „lokalnym trunkiem”.

Oficjalnie problem nie istnieje. - W 2018 roku nie prowadziliśmy żadnej sprawy związanej z produkcją bimbru w naszym województwie - mówi Przemysław Kędzior z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

- Izba Administracji Skarbowej w Opolu uprzejmie informuje, że w latach 2017-2018 na terenie województwa opolskiego nie prowadzono spraw związanych z nielegalną produkcją alkoholu - mówi Agnieszka Jóźwin-Dalecka, rzecznik prasowy Izby.

Dla porównania: w latach 50. i 60. Milicja Obywatelska średnio rocznie prowadziła od 2 do 5 tysięcy spraw o bimbrownictwo w całym kraju. W stanie wojennym było 14 tysięcy spraw rocznie, a w 1985 - ponad 15 tysięcy ujawnionych gorzelni. Jednak i obecna rzeczywistość wygląda inaczej niż to wynika z oficjalnych statystyk.

- W każdej gminie wójt i komendant posterunku wiedzą, kto i co pędzi - twierdzi Jerzy Pińczuk, właściciel jednej z nielicznych małych legalnych destylatorni. Członek Związku Gorzelni Polskich i gość sejmowej komisji rolnictwa.

- Mamy szarą strefę. Nikt nie jest w stanie oszacować, jak dużą - dodał na tym samym spotkaniu z posłami Krzysztof Maurer, prezes stowarzyszenia Łącka Droga Owocowa. Nieoficjalne szacunki mówią, że tylko w znanym regionie Łącka na Sądecczyźnie bimber - okowitę ze śliwek - pędzi około 300 sadowników. Praktycznie wystarczy w sezonie wejść do jakiegoś sadu i sprawdzić pomieszczenia gospodarcze.

Nie trzeba zresztą chodzić po sadach, można w sezonie skontrolować wiejskie festyny czy festiwale plenerowe z regionalnymi produktami. Funkcjonariusze Izby Administracji Skarbowej zrobili tak w sierpniu 2017 roku w Grucznie koło Bydgoszczy, gdzie się odbywał festiwal smaku. Efekt? Na kilkunastu stoiskach znaleźli 388 butelek alkoholu bez banderoli świadczącej o zapłaceniu akcyzy. Czyli pochodzące z nielegalnej produkcji.

Uwaga, niebezpieczeństwo

Problem bimbrownictwa wybuchł także u nas. Dosłownie. 3 lutego rano w prywatnym domu w Racławicach Śląskich w gminie Głogówek doszło do eksplozji w pomieszczeniu na poddaszu. Interweniowała straż pożarna, pogotowie, policja. W mieszkaniu znaleziono aparaturę służącą do produkcji bimbru oraz wiadra z zacierem. Oficjalnie nikt tego jednak nie chce potwierdzić, dopóki nie będzie wyników ekspertyzy laboratorium chemicznego. W czasie destylacji coś poszło nie tak. Prawdopodobnie część alkoholu wylała się na podłogę i odparowała, tworząc z powietrzem mieszankę wybuchową. W mieszkaniu przebywali wtedy 62-letni ojciec i 31-letni syn. Obaj zmarli kilka dni później w wyniku rozległych oparzeń dróg oddechowych. Już nie powiedzą, co się stało. Prawdopodobnie jeden z nich wszedł do pomieszczenia i zapalił światło. Iskra elektryczna wyzwoliła eksplozję mieszanki wybuchowej.

Pędzenie bimbru było też przyczyną eksplozji w mieszkaniu we wsi Tomkowice koło Świdnicy (czerwiec 2017 roku). Tam bimbrownik miał więcej szczęścia, nie odniósł obrażeń i w czasie przesłuchania przyznał się do nielegalnego procederu. Problemy mieli natomiast jego sąsiedzi. 10 osób ewakuowano z powodu wybuchu w środku nocy, trzy sąsiednie mieszkania w budynku trzeba było wyłączyć z użytkowania na czas remontu.

W czerwcu 2016 roku wybuchł garaż we wsi Olszyny koło Ostrołęki. Też w trakcie nielegalnej destylacji. Poważnych obrażeń doznał młody mężczyzna.

W sierpniu 2017 roku wybuchła aparatura gorzelnicza w mieszkaniu na osiedlu bloków w Zabrzu. Małżeństwo (55 i 51 lat) trafiło z oparzeniami do szpitala, a ich kuchnia uległa zniszczeniu.

W 2009 roku w Lubinie doszło do wybuchu w 10-piętrowym bloku. Eksplozja bimbrowni była tak silna, że zewnętrzna ściana mieszkania na trzecim piętrze wypadła na trawnik przed budynkiem. Sąsiad bimbrownik może być więc zagrożeniem dla każdego z nas.

I ty możesz pędzić!

W dobie internetu bimbrownikiem można zostać po kilkunastu kliknięciach myszką komputerową. Popularne portale aukcyjne pełne są ofert sprzedaży elektrycznych destylatorów czy aparatur do bimbru. Oferenci otwarcie podają numery telefonów, zapraszają do zadawania pytań, proponują porady. Zestaw nowy, widać że produkowany na sprzedaż, to koszt 900-1200 złotych. W tych ofertach powtarzają się dwa numery telefonu, widać więc, że część producentów bimbrowni ma już własne działy marketingu, prowadzące sprzedaż wysyłkową. Są też ogłoszenia o sprzedaży sprzętu używanego, tańszego, od lokalnych bimbrowników. Surowca też nie brakuje. W internecie można kupić drożdże gorzelnicze, a najpopularniejszy do przerabiania pozostaje ciągle cukier.

W dobie internetu bimbrownikiem można zostać po kilkunastu kliknięciach myszką komputerową. Popularne portale aukcyjne pełne są ofert sprzedaży elektrycznych destylatorów czy aparatur do bimbru. Oferenci otwarcie podają numery telefonów, zapraszają do zadawania pytań, proponują porady. Zestaw nowy, widać że produkowany na sprzedaż, to koszt 900-1200 złotych.

Pozostało jeszcze 43% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Krzysztof Strauchmann

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.