Barszcz Sosnowskiego przy Jeziorze Mucharskim
Niebezpieczna roślina - barszcz Sosnowskiego porasta okolice i dno zbiornika w Świnnej Porębie. Trzeba się jej pozbyć, bo potrafi bardzo mocno poparzyć, a wypoczywa tu coraz więcej ludzi.
W gminie Stryszów i Mucharz rośnie niebezpieczna roślina - barszcz Sosnowskiego. Powoduje ona trudno leczące się, mocne poparzenia. Mieszkańcy skarżą się, że rozrasta się w szybkim tempie w łatwo dostępnym terenie.
W Stryszowie roślinę odkryto kilka dni temu, tuż za przejazdem kolejowym, koło lokalnej drogi, z której często korzystają też turyści, bo prowadzi ona do popularnego agrogospo-darstwa ekologicznego.
- Zrobiłam zdjęcia, żeby pokazać, jak wysoko już to wyrosło - denerwuje się pani Katarzyna ze Stryszowa. Przysłała je do „Gazety Krakowskiej”. - Dzieci często jeżdżą tam na rowerach. A dzieci jak to dzieci - ciekawskie, nie trudno o tragedię. Roślina jest już w trakcie pylenia, więc nasionka lecą wraz z wiatrem. Co najgorsze, roślina ma już młode pędy, więc się rozrasta - przekonuje kobieta.
W ubiegły czwartek wójt Stryszowa Jan Wacławski ściągnął na miejsce specjalistę z Państwowej Inspekcji Roślin i Nasiennictwa w Oświęcimiu, Waldemara Kusztala, by ten sprawdził, czy to faktycznie barszcz. Potwierdził on ten fakt.
- Roślina została już usunięta. Była tylko jedna - zapewnia Jan Wacławski.
To nie jedyne miejsce występowania barszczu Sosnowskiego w okolicy. Jak informuje Waldemar Kusztal, jest go bardzo dużo na dnie zbiornika przyszłego jeziora w gminie Mucharz. Specjalista twierdzi, że jednak nie ma co panikować, bo gdy teren zostanie zalany, to i roślina zniknie.
Tylko, że nie wiadomo, kiedy miejsce to znajdzie się pod wodą.
Do tego czasu każdy, kto pójdzie się tam opalać czy spacerować, może zostać boleśnie poparzony. Na przykład turyści, którzy już teraz tłumnie odwiedzają okolice nowego jeziora, w tym także i tą, niezalaną jeszcze jego część.
Urzędnicy z Mucharza o problemie, nic nie wiedzieli.
- Parę lat temu mieliśmy z tą rośliną problem i wydawało się, że skutecznie sobie z nią poradziliśmy. O tym, że znowu gdzieś się pojawiła w okolicy, dowiaduję się od pana. Dokonamy niezwłocznie kontroli i poinformujemy o jej wynikach - zapewnił wczoraj wójt Mucharza Wacław Wądolny.
Jak podkreślają specjaliści z Urzędu Wojewódzkiego nie można bagatelizować tej rośliny.
- Nasiona barszczu Sosnowskiego są bardzo żywotne, a on sam szybko się rozmnaża. Pojedyncza roślina może wykształcić nawet do 40 tysięcy nasion, które zachowują zdolność kiełkowania do pięciu lat po osypaniu się na powierzchnię gleby. O sukcesie w jej zwalczaniu decyduje niedopuszczenie do kwitnienia i wydania nasion na danym obszarze przez pięć lat.
Trującą roślinę mieszkańcy gminy odkryli w lipcu, w łatwo dostępnym dla dzieci miejscu
W przypadku osypania się nasion z kwiatostanów na glebę okres zwalczania wydłuża się o kolejne pięć lat - podkreśla Paulina Dudek, inspektor z wydziału rolnictwa Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego.
W praktyce stosuje się dwa sposoby zwalczania barszczu: chemiczny - poprzez stosowanie herbicydów, czego nie powinno robić się nad wodą i mechaniczny, czyli wykopywanie korzeni oraz koszenie miejsca, gdzie znaleziono roślinę. Innych sposobów nie ma. Nasiona przenoszą ptaki i woda z nurtem rzek, co po zalaniu miejsca, gdzie występuje barszcz rozsieje go wzdłuż Skawy.
Samorządowcy skarżą się jednak, że te wszystkie działania są kosztowne. Szansą dla nich są takie programy, jak ten, ogłoszony na początku roku przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie. Dzięki niemu można było liczyć nawet na 90 proc. dofinansowania na walkę z barszczem Sosnowskiego. Termin zgłaszania wniosków już jednak upłynął, a te gminy, które nabór przeoczyły, muszą teraz radzić sobie same.