Awantura o skwer na Plantach. Felieton Tadeusza Płatka
Piwnica Pod Baranami wpadła na pomysł utworzenia na plantach, przy Placu na Groblach, Skweru Piotra Skrzyneckiego. Niestety nie przeszło, nie zgodzili się urzędnicy z Zespołu ds. Nazewnictwa przy komisji Kultury i Ochrony Zabytków Rady Miasta Krakowa, bo w Krakowie jest już ul. Jana Skrzyneckiego.
To tak głupie, że aż radni wszystkich opcji skrzyknęli się, żeby to odkręcić, i za miesiąc mają radzić w tej sprawie. Nie można komuś odbierać prawa do upamiętnienia tylko dlatego że kto inny się tak kiedyś nazywał, to oczywiste.
Zresztą Piotr był najprawdopodobniej potomkiem Jana, co dodatkowo może bulwersować, bo powstaje metafizyczny, reinkarnacyjny rodzinny splot. Obaj już nie żyją, to jasne, ale można sobie przecież wyobrazić, że np. dwóch braci, obywateli równie wybitnych, będzie sobie coś post-mortem blokować. Pojawiła się też na facebooku teoria spiskowa, jakoby to nie o zbieżność nazwisk chodziło, tylko o postać samego Piotra, który, przypomnijmy, jest Honorowym Obywatelem Miasta Krakowa, ale ten honor przeszedł przy ośmiu głosach sprzeciwu, m.in. radnego Andrzeja Załuskiego, który wtedy grzmiał: „Pewne cechy charakterologiczne Pana Skrzyneckiego, sposób jego zachowania, jeżeli byłby przejawiany przez normalnych, zwykłych mieszkańców, byłyby traktowany przez straż miejską jak i policję oraz społeczeństwo tego miasta jako niedopuszczalne.”
Andrzej Załuski był tak normalny, że aż zniknął w tej zupełnie, próbowałem go wyszukać - bezskutecznie. Jest co prawda w Krakowie ulica braci Załuskich - Józefa i Andrzeja (!), ale niestety nie tego. Pojawiły się jednak przypuszczenia, że może ktoś nie chce skweru Piotra ze względu na jego nienormalne zachowania, choć w sumie nikt nie wie jakie, no, bo chyba nie o picie wódki tu chodzi.
Mamy w Krakowie kilka wyjątków od kretyńskiej reguły, która, jak wspomniałem, ma być już niedługo zniesiona. Są dwie ulice Żeleńskiego: Władysława i Tadeusza Boya. Tutaj urzędnicy nie widzieli problemu, bo Żeleńskiego zaczyna się na „Ż” a Boya na „B”.
Mamy również dwie ulice tego samego człowieka: Józefa Korzeniowskiego i Josepha Conrada, co również jest w porządku, to inne nazwy. Wydaje się, że jedynym powodem uchwały o podobnych nomenklaturach jest troska o zdrowie psychiczne taksówkarzy i listonoszy, ale blokada Skrzyneckiego im nie ulży. Dalej się będą mylić na Kącie, Kąciku i Kątowej. Ktoś wezwie pizza-mena na osiedle Zgody, a ten pojedzie na ulicę Zgody, zamiast do Huty na Azory.
Takie historie będą się działy zawsze, dlatego przy okazji skweru Skrzyneckiego dobrze byłoby pomyśleć o upamiętnieniu Jerzego Vetulaniego, którego ojciec, Adam, ma już w Krakowie ulicę.
A i syn zasługuje na własną ulicę, mimo ciemnego epizodu z przeszłości, jakim był współudział w założeniu Piwnicy pod Baranami.