Dopiero teraz, prawie dwa tygodnie po przejściu nawałnic z 10 sierpnia, PGE Dystrybucja zdołała oszacować skutki niszczycielskiej wichury, która w porywach osiągała prędkość 100 kilometrów na godzinę, zrywała dachy domów i łamała drzewa jak zapałki. Poważnych uszkodzeń doznała też infrastruktura energetyczna. Na terenie PGE Dystrybucja, czyli w woj. łódzkim, mazowieckim i podlaskim, złamanych zostało blisko 330 słupów podtrzymujących napowietrzne linie energetyczne, a ponad 200 przewodów zostało zerwanych przez połamane drzewa i gałęzie.
W najgorszym momencie, zaraz po przejściu nawałnicy, czyli w czwartek 10 sierpnia o godz. 10, bez dostaw energii elektrycznej pozostawało ponad 250 tys. odbiorców PGE Dystrybucja. W ciągu kilku godzin przywrócono dostawy prądu do ponad 200 tysięcy odbiorców. O godz. 14 bez dostaw pozostawało 30 tys., na koniec tego dnia - już tylko 16 tys. odbiorców.
Łódzkie (powiaty sieradzki i zgierski) było rejonem najbardziej dotkliwych zniszczeń. Uszkodzenia sieci były bardzo poważne, a dostęp do miejsc awarii często utrudniony przez wiatrołomy zalegające na drogach dojazdowych. Aby do nich dotrzeć, konieczne było wykonanie dużych przecinek, a niekiedy ułożenie tymczasowych dróg. Na terenie kilku gmin sieć energetyczna została zniszczona właściwie w 100 %. O skali strat może świadczyć fakt, że tylko w północnej części Łodzi wymienić trzeba było aż 83 słupy energetyczne. To, że alerty alarmowe zostały odwołane już drugiego dnia po wichurze, PGE uznaje za sukces.
Wszystkie naprawy sieci i zgłoszonych usterek trwały do 15 sierpnia. W ciągu 5 dni ekipy energetyków wymieniły 330 słupów niskiego i średniego napięcia. Naprawiono 14 stacji transformatorowych i blisko 200 linii energetycznych.Koszt prac wyniósł ok. 5 mln zł.
Ledwie energetykom PGE Dystrubucja udało się uporać z likwidacją szkód na własnym terenie, ruszyli na pomoc spółce Enea Operator, dostawcy prądu w rejonie ciężko dotkniętych burzami Borów Tucholskich, gdzie wysłano 9 samochodów technicznych i 4 brygady specjalistów.