Żyznowski: Nie czuję się koronawirusowym miliarderem

Czytaj dalej
Fot. Fot. archiwum
Grażyna Starzak

Żyznowski: Nie czuję się koronawirusowym miliarderem

Grażyna Starzak

Jest dziś jednym z najlepiej zarabiających ludzi nie tylko w Polsce. O swoim sukcesie mówi jednak ze spokojem: Po prostu robię swoje. I to od wielu lat.

Mieszka pod Wieliczką, ma 56 lat i doktorat z filozofii. Wiesław Żyznowski to nowy polski miliarder. Jego firma zajmuje się między innymi produkcją rękawic medycznych. W dalekiej Tajlandii. Wiesław Żyznowski lubi ten kraj. Do momentu wybuchu pandemii często tam jeździł. Głównie w sprawach zawodowych. Bo rajskie plaże to nie jego bajka. Wraz z żoną odpoczywają w Polsce. I to w bardzo nietypowy sposób. Przygotowując, redagując i wydając książki na temat mieszkańców Ziemi Wielickiej, a także Beskidu Niskiego. Niewielkie, mało znane Wydawnictwo Żyznowski ma w swoim dorobku dzieła, których nie powstydziłaby się renomowana oficyna.

***

„Największy polski inwestor w Azji” - jak piszą o Żyznowskim polskie i zagraniczne media, podczas wyjazdów do Tajlandii intensywnie pracuje. Jak sam mówi, „niezależnie od tego, czy to weekend, czy środek tygodnia, poranek czy wieczór. Przerwy są tylko na sen”. W 2006 roku, w tym pięknym kraju kupił fabrykę rękawic lateksowych. Dlaczego właśnie w Tajlandii? Bo tam znajdują się plantacje drzew kauczukowych. Lateks, z którego produkuje się rękawice stosowane w medycynie, to biała, gumowata wydzielina z pni tych drzew. O tym, że Wiesław Żyznowski ma rękę do biznesu, świadczy fakt, iż już w 2013 roku, przed debiutem na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, co pięćdziesiąta rękawica medyczna na świecie pochodziła z firmy Mercator Medical Żyznowskiego. Dzisiaj, po wybudowaniu w Tajlandii drugiej fabryki, spółka produkuje trzy miliardy rękawic rocznie!

Centrala spółki znajduje się w Krakowie, a filie działają w wielu państwach Europy. Żyznowski zaopatruje w rękawice medyczne m.in. mieszkańców Węgier, Rumunii, Ukrainy, Czech, Włoch, Niemiec i Rosji. W tym roku, z powodu pandemii koronawirusa i ogromnego popytu na rękawice, do stałych odbiorców Mercatora doszły kolejne kraje, w tym Australia. Wartość pakietu akcji spółki, której Żyznowski jest prezesem i głównym udziałowcem, wzrosła od początku roku z 67 milionów do ponad 3 miliardów złotych! Te sumy i rozmaite, biznesowe rankingi sytuujące Żyznowskiego w czołówce najlepiej zarabiających ludzi, nie tylko w Polsce, robią wrażenie. Jednak, gdy inni emocjonują się, czytając nagłówki w gazetach, że „mamy nowego polskiego milionera”, sam Żyznowski o sukcesie Mercatora mówi ze spokojem. Twierdzi, że „w żadnym razie” nie czuje się „koronawirusowym miliarderem”, jak się go tytułuje. Po prostu robi swoje.

***

Firma, dzięki której Wiesław Żyznowski trafił na listę najbogatszych Polaków, powstała w 1996 roku. Z początku była to niewielka spółka zatrudniająca zaledwie kilkanaście osób. Dlaczego jej kierownictwo postawiło na produkty medyczne? - W tym sektorze widzieliśmy ogromny potencjał. Było dla nas jasne, że niedoinwestowany przez lata polski system opieki zdrowotnej musi się rozwijać - wyjaśnia Żyznowski.

Przyjęta przez niego strategia skupienia się wyłącznie na jednym produkcie - jednorazowych rękawicach medycznych - doskonale się sprawdziła. Firma zaczęła pączkować, otwierać oddziały zagraniczne, a w końcu z dystrybutora tego produktu przekształciła się także w producenta. Wiesław Żyznowski, niegdyś student krakowskiej Akademii Ekonomicznej, dziś Uniwersytetu Ekonomicznego, wiedział, że aby osiągnąć sukces, musi sam poznać technikę wytwarzania produktu. Cel osiągnął i stał się prawdziwym ekspertem w tej dziedzinie.

Choć za namową ojca skończył studia ekonomiczne, to doktorat zrobił z… filozofii. Od szesnastego roku życia interesował się tą dziedziną nauki. Studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim rozpoczął mając prawie czterdzieści lat. Siedział w jednej ławie z dwudziestolatkami i - jak mówi - „dobrze wspomina ten okres”. Twierdzi, że filozofia to jedna z nielicznych dyscyplin naukowych, których studiowanie w późniejszym wieku może dawać lepsze rezultaty.

***

Wiesław Żyznowski należy do tej grupy przedsiębiorców, którzy, cytując Arystotelesa, „znajdują uciechę” nie tylko w „posiadaniu czegoś”, ale też w rozwijaniu swoich pasji. Niekoniecznie przynoszących dochód. Od 2004 roku wspólnie z żoną Urszulą prowadzą Wydawnictwo Żyznowski. Jak mówią: z założenia niedochodowe. - To nasza pasja, nasze hobby. Coś zupełnie odmiennego od Mercatora. W spółce zależy nam na stałym wzroście, zyskach i pozycji potentata na rynku. W przypadku wydawnictwa jest inaczej. Z nikim nie konkurujemy a nasze książki ukazują się w małych nakładach - wyjaśnia Wiesław Żyznowski.

Te książki to piękne od strony edytorskiej monografie lokalnych społeczności. Wśród nich pozycje opisujące historie mieszkańców Wieliczki, Brzegów - tych znanych ze Światowych Dni Młodzieży - Sierczy i okolic. Wiele z nich to prawdziwe białe kruki. Na przykład książka pod redakcją Urszuli Żyznowskiej i Anny Krzeczkowskiej zatytułowana „Żydzi Wieliczki i Klasna 1872-2012”. Klasno, obecnie dzielnica Wieliczki, było dawniej osobną miejscowością. Zanim zostało włączone do solnego miasta, znajdowała się w nim duża gmina wyznaniowa, do której należeli także Żydzi wieliccy. Wiązało się to z faktem, że do 1867 roku Żydom nie wolno było osiedlać się w granicach Wieliczki. Na początku XX w. połączono obie miejscowości. W latach 20. XX wieku mieszkało tam łącznie prawie dwa tysiące Żydów.

***

W rodzinie Żyznowskich nie ma dyplomowanych historyków. Żona pana Wiesława skończyła studia aktorskie. Przez kilka lat pracowała w krakowskim teatrze Groteska. Potem dołączyła do męża i przejęła część jego obowiązków w firmie. Profesjonalne kwerendy na potrzeby wydawanych książek, częściowo również opracowania, zlecają zawodowym historykom. - Oni to robią sprawnie, mają kontakty w archiwach. My na podstawie ich kwerend wyciągamy wnioski i piszemy teksty - przyznaje Wiesław Żyznowski. Pytam, kiedy znajdują na to czas, skoro, jak mówią, pracują zawodowo po czterdzieści, pięćdziesiąt godzin tygodniowo? - Nie jest tak źle - prezes Mercatora uśmiecha się i dodaje: - Tydzień ma siedem dni, czyli 126 godzin - wylicza. - Zostaje, więc sporo czasu na inne zajęcia. My zagospodarowujemy go akurat pracą w wydawnictwie - podsumowuje.

- Co było impulsem, by wybrać akurat takie hobby? - powtarza moje pytanie Wiesław Żyznowski.

Myślę, że wielu z nas odczuwa potrzebę poznania przeszłości swojego rodu, dalszych i bliższych krewnych, a także ziemi, z której się wywodzimy. Jeśli o mnie chodzi, po raz pierwszy odczułem taką potrzebę w 2003 roku. Pomyślałem, że wstyd mieszkać w regionie, gdzie moi dziadowie żyli od kilkuset lat i nie znać historii tej okolicy. Gdy po raz pierwszy zwrócono mi na tę kwestię uwagę, pomyślałem, że powinniśmy wraz z żoną nadrobić te braki. Urszula, co prawda, pochodzi z Białegostoku, ale dość szybko zapuściła tu korzenie…

Urszula Żyznowska twierdzi, że Siercza, gdzie mieszkają, jest nie tylko pięknie usytuowana. Posiada również historię, która warta jest opowiedzenia, zapisania. - Sto lat temu piękno Ziemi Wielickiej opisywał pan Ludwik Młynek. We wprowadzeniu do swojej książki o Sierczy pisze, że marzy mu się, by w przyszłości jego praca była kontynuowana i żeby znalazł się ktoś, kto dopisze losy kolejnych pokoleń. My, w naszym wydawnictwie, odpowiadamy na ten apel - mówi Urszula Żyznowska. Monografia Sierczy to ich pierwsze „dziecko”.

Tych „dzieci” mają dzisiaj dużo więcej. W 2018 roku powstał pięknie wydany polsko-angielski album z fotografiami i wspomnieniami uczestników Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016. Wiadomo, jak doniosłą rolę w tym wydarzeniu odegrały Ziemia Wielicka i Brzegi, gdzie ponad cztery lata temu odbyło się pamiętne spotkanie papieża Franciszka z wiernymi. - Wiesław Żyznowski uważa, że Brzegi mogą się stać „symbolem łączenia Wschodu z Zachodem”. Dlaczego?

W książce na temat Światowych Dni Młodzieży przypomina, że o płynącej w tamtych stronach Wiśle mówi się czasem, iż dzieli Europę na Zachodnią i Wschodnią. Bo, jak udowadnia znawca historii regionu wielickiego Bogusław Krasnowolski, dzisiaj Wisła opływa Brzegi z lewej strony, a niegdyś płynęła z prawej. Burmistrz Wieliczki Artur Kozioł odnosząc się do słów Żyznowskiego, zauważa, że Brzegi już dziś pełnią funkcję takiego łącznika. Po ŚDM - wyjąwszy oczywiście ten rok - są, bowiem tłumnie odwiedzane przez ludzi różnych narodowości, kultur i wyznań. Dowodem na to jest choćby fakt, że w Brzegach, przy aprobacie lokalnej władzy, powstała świątynia hinduistyczna, do której przyjeżdżają Polacy, ale też goście z innych krajów Wschodu i Zachodu.

Grażyna Starzak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.