Maria Ratuszyńska od 2013 r. wynajmuje mieszkanie przy ul. Kruczej 6 na Górnej. Za niespełna 20 metrów kwadratowych płaci 250 zł czynszu. Ogrzewanie prądem kosztuje ją dodatkowe 300 zł miesięcznie.
Godziła się jednak na takie warunki, bo ma 77 lat i nie wyobraża sobie kolejnych przeprowadzek. Tymczasem dostała wypowiedzenie najmu, tak samo jak pozostałych pięć rodzin mieszkających w budynku.
- Podobno właściciel będzie miał dla mnie jakąś propozycję innego mieszkania, ale boję się że w należącej do niego sąsiedniej kamienicy, a tam są ograniczenia w użyciu prądu, bo instalacja nie wytrzymuje - opowiada.
Kamienica jest w ruinie. Pękają ściany, sufity. W jednym z mieszkań zaczęła się palić instalacja elektryczna. Lokatorka wykręciła korki i uciekła do mieszkania córki. Najemcy wystąpili więc w czerwcu do prokuratury, zawiadamiając ją, że prywatny właściciel bardzo zaniedbał budynek i zagrożone jest ich zdrowie i życie. Prokuratura na Górnej odmówiła wszczęcia śledztwa, bo uznała, że ocena zagrożenia wymaga czegoś więcej niż strachu lokatorów.
Potrzebna jest profesjonalna ekspertyza. Przekazała więc sprawę do Powiatowego Nadzoru Budowlanego, który potwierdził zarzuty lokatorów i wyłączył budynek z użytkowania.
W tej sytuacji właściciel wypowiedział wszystkim najemcom umowy. Mieszkania powinni opuścić do końca sierpnia. Nikt się jednak nie wyprowadził, bo nie ma gdzie.
Ewelina Zawadzka i Marcin Wawrzyniak ze stowarzyszenia „Bratnia Pomoc”, które lokatorzy z Kruczej poprosili o pomoc, uważają, że właściciel łamie prawo.
- Najemcom nie zaproponował żadnych mieszkań, a do tego prawdopodobnie przeniesie ich do swojej, sąsiedniej kamienicy znajdującej się na tej posesji, także w fatalnym stanie.
Dziś lub jutro właściciel spotyka się z mieszkańcami budynku przy ul. Kruczej 6. Czy strony dojdą do porozumienia?