Żyją całą rodziną w domu na kółkach i są ciągle w drodze
Monika i Dominik Homa z dwójką małych dzieci od roku mieszkają w campervanie, podróżując po całej Europie. Zmagają się z codziennymi troskami i wyzwaniami, ale są szczęśliwi i czują się wolni. Życie w podróży uczy ich minimalizmu, ekologii i niemarnowania żywności.
Monika i Dominik pochodzą z podkarpackich miejscowości. Kilka lat temu zdecydowali się zamieszkać w vanie. Od roku żyją w domu na kółkach przemierzając Europę. Zmagają się z codziennymi troskami i wyzwaniami. Wychowują dwójkę małych dzieci i pracują.
- Pomysł na życie w campervanie powstał z inspiracji innych ludzi na świecie, z potrzeby podróży i bycia wolnym człowiekiem - opowiada Dominik Homa. - Po urodzeniu córeczki w 2017 roku zaczęliśmy podróżować samolotem, coraz dalej i na coraz dłużej. Były to 3-4 miesięczne wyjazdy. W 2020 roku urodził nam się synek, a świat opanowała pandemia - dopowiada Monika.
W tedy to rodzina Homów stwierdziła, że to idealny moment na realizację ich wieloletniego marzenia o życiu w campervanie.
- W maju 2020 roku kupiliśmy busa. Po siedmiu miesiącach pracy nad jego przebudową postanowiliśmy wyruszyć w świat - opisuje Monika. - Domi (tak pieszczotliwie mówi o mężu - przyp.red.) nasz dom na kółkach budował sam, czasami z pomocą przyjaciół. Musiał odpowiednio przygotować vana dla czteroosobowej rodziny. I udało się! Gdy wszystko było gotowe, to postanowiliśmy wyruszyć w świat.
Niewielka przestrzeń mieszkalna
Campervan rodzinki Homów naprawdę wspaniale wygląda. Mają w pełni wyposażoną kuchnię z lodówką i piekarnikiem. Łazienkę, w której mogą brać normalnie prysznic z ciepłą wodą. - Największe wrażenie robi zawsze nasze łóżko w rozmiarze king - uśmiecha się Monika.
I dodaje, że są w pełni niezależni. - Mamy własną elektryczność z paneli solarnych, co pozwala poczuć nam się jak w normalnym domu - dopowiada Dominik.
Czy czegoś im brakuje? - Mi własnego ogródka, gdzie mogłabym uprawiać warzywa, bo w vanie wszystko musimy kupować - śmieje się Monika. - Ale takie życie w podróży uczy minimalizmu, ekologii i zerowaste (niemarnowania).
Mają wszystko, czego im potrzeba, gdy są razem
W grudniu 2020 roku pojechali do Portugalii. Spędzili w niej prawie cztery miesiące, potem kolejne trzy w Hiszpanii. Odwiedzili też vanem Francję, Szwajcarię i Niemcy.
- Sierpień, wrzesień i październik spędziliśmy w Polsce, remontując vana i poprawiając funkcje, które nie do końca się sprawdziły - mówi Monika - W listopadzie ruszyliśmy dalej, tym razem dotarliśmy do Portugalii przez Słowację, Węgry, Słowenię, Włochy i Hiszpanię. Obecnie mamy za sobą 11 miesięcy życia w vanie i przejechane ponad 30 tys. km.
Każdy dzień jest dla nich nową przygodą i przeżyciem. Na swojej drodze spotykają mnóstwo ludzi.
- Na pewno pamiętamy tych, z którymi splatają się nasze drogi, a te spotkania są zawsze wyjątkowe - wspomina Monika - Ludzie vanlif’u to piękna społeczność, mieszanka wielu narodowości i kultur, od której dużo się uczymy. W Portugalii zaczepił nas Polak i zaprosił na Wielkanoc do pięknego domu z basenem swojej znajomej. We Francji trafiliśmy całkowicie przypadkowo na otwarcie festiwalu w Cannes!
W czasie podróży zdarza im się zostawać gdzieś na chwilę, by pracować i pomagać gospodarzom.
- Np. właścicielom wegańskiej agroturystyki w Hiszpanii, Niemce i Australijczykowi. W Hiszpanii mieliśmy też możliwość mieszkać i pracować na farmie prowadzonej przez Polkę Anię, artystyczną duszę i zaklinaczkę koni (EcoSpirit Tarifa) - przypomina Monika. - Doświadczyliśmy też życia w społeczności ludzi tworzących miejsce otwarte dla każdego. Jest to eko-camping z wegetariańską kuchnią położony przy plantacji jagód goji (Global Tribe EcoVillage). To miejsce z duszą stworzył Polak z Hiszpanką i chętnie tam wracamy.
Życie w kamperze dostarcza im wielu radości. Monika podkreśla, że gdy cała rodzina Homów jest razem, to mają wszystko, czego im potrzeba. W vanie organizują przyjęcia urodzinowe i święta.
- W ostatnią wigilię w vanie zrobiliśmy barszcz z uszkami na własnym zakwasie z buraków. Były też pierogi i kapusta z grzybami. No i oczywiście prezenty pod choinką - wylicza Monika. - Wiadomo, że dzieci tęsknią za dziadkami, dlatego chcemy, by nasi bliscy odwiedzali nas tu, gdzie zimą można wygrzewać się w słońcu, nad oceanem. Dla nas wartością dodaną jest to, że możemy przebywać zimą w cieple, cieszyć się bezpośrednią bliskością natury, bo nie korzystamy z campingów.
Monika i Dominik opowiadają, że bardzo lubią jeść posiłki z widokiem na morze, jezioro lub las. - Często urządzamy sobie pikniki na trawie. Ale zdarza nam się gotować przy drodze lub na parkingu pod sklepem - opowiada Monika. - Plusem życia w vanie jest, to, że obiad można ugotować wszędzie, a zakupy wnieść prosto ze sklepowego wózka do „domu”. Gdy stoimy z dala od miast, zdarza nam się iść pożyczyć np. sól od naszych vanlif’owych sąsiadów (innych kamperowiczów).
Z rodziną i przyjaciółmi mają kontakt przez social media
Życie w vanie nauczyło też Monikę i Dominika wielu rzeczy - Najtrudniejsze było nauczanie się chilloutu i zwolnienie (też, żeby nie obijać się o wszystko na tak małej powierzchni - śmieje się Monika). Szczególnie mi jako kobiecie trudno jest nic nie robić i cieszyć się słońcem, jak to robią obserwowani przez nas inni kamperowicze. Przez pierwsze kilka miesięcy było nam ciężko z dwójką małych dzieci na małej przestrzeni. Wszystko było dla nas nowe. Teraz po prostu nauczyliśmy się vanlif’u i możemy się cieszyć takim życiem i wyzwaniami, które przynosi - opisuje Monika.
Taki styl życia zapewne też kosztuje. - Obydwoje pracujemy zdalnie. Przygotowywaliśmy się do tego przez ostatnie lata - mówi Monika. - Ja tworzę tu swoje książki kulinarne, które cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Do tej pory wydałam trzy książki z roślinnymi i bezglutenowymi przepisami dla każdego, kto chce ograniczyć w diecie mięso i jeść zdrowo. Dostępne są w wersji elektronicznej (e-booki) na stronie internetowej www.monikahoma.pl. Obecnie pracuję nad kolejną książką, która będzie opowieścią o naszym życiu i zdrowym gotowaniu w campervanie.
Dzieci przez te podróże są bardziej otwarte na świat
Monika i Dominik mają mnóstwo marzeń. - Na pewno chcemy mieszkać w słońcu i przy oceanie przez cały rok - zapewniają jednogłośnie. - Jest nam dobrze, obecnie zaparkowaliśmy nad portugalskim jeziorem, pod drzewem korkowym. Można powiedzieć, że żyjemy bez planu, ale z marzeniami. A marzenia są po to, by je spełniać. Co udowadnia moment w naszym życiu, w którym właśnie jesteśmy.
Mają też nadzieję, że ich dzieci będą wspominać jak najlepiej swoje dzieciństwo w podróży. - Z naszych obserwacji wynika, że dla rozwoju dzieci korzystne jest przebywanie wśród innych kultur, nauka języków, bliskość przyrody - wyjaśnia Dominik. - Dzieci nie są zamknięte w jednej grupie rówieśników w czterech ścianach. Przedszkole to las, plaża, place zabaw, farmy, gdzie mają kontakt ze zwierzętami. Prowadzimy im edukację domową.