Życie wyszło z wody. Ale woda w nas została
Ile można przeżyć bez wody? Co powoduje, że czujemy pragnienie? Ile tak naprawdę należy pić i dlaczego picie wody pozbawionej elektrolitów jest niebezpieczne? Na pytania o najważniejszym związku na Ziemi (wszak to z wody wyszło życie) odpowiada prof. Robert Stawarz, biolog z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
Czego się pani napije?
Wody. Podobno trzeba dostarczyć sobie nawet pięciu litrów dziennie.
Niekoniecznie. Zdrowy człowiek - taki, u którego wszystkie mechanizmy regulujące poziom wody w organizmie działają prawidłowo, a dodatkowo nie jest w stanie żadnej infekcji - powinien pić wodę w odpowiedzi na poczucie pragnienia. Czyli tyle, na ile ma ochotę. Odpowiada za to ośrodek pragnienia; znajduje się w okolicy przedwzrokowej podwzgórza.
Jak on działa?
Mówiąc najogólniej reaguje na uwodnienie płynów ustrojowych, w tym krwi. Jeśli zawartość wody jest za mała, ośrodek pragnienia wysyła sygnał do odpowiednich struktur układu nerwowego, za pośrednictwem tzw. układu nagrody, który ostatecznie „nakazuje” nam poszukiwać i pić wodę.
Układ nagrody reguluje poziom dopaminy, która jest związana z odczuwaniem przyjemności.
Tak, więc gdy jesteśmy spragnieni, obniża się poziom dopaminy i w konsekwencji odczuwamy dyskomfort, jesteśmy niezadowoleni. Kiedy zaspokoimy pragnienie, układ nagrody wyzwala dopaminę, która sprawia, że czujemy ulgę, spokój. Stąd tak wielką przyjemnością jest łyk wody, kiedy jesteśmy spragnieni, kiedy jest nam gorąco.
Układ nagrody działa podobnie, w sytuacji, gdy zaspokajamy głód lub sztucznie wygenerowaną potrzebę, np. w uzależnieniach od narkotyków. Można powiedzieć, że jesteśmy od wody uzależnieni. Proszę zwrócić uwagę, że dyskomfort wynikający z pragnienia w skrajnej sytuacji może prowadzić halucynacji, nawet do szaleństwa.
Znam ludzi, szczególnie starszych, którzy pragnienie odczuwają bardzo rzadko.
U ludzi starszych potrzeba przyjmowania płynów jest mniejsza niż u młodych. To wiąże się z podwyższeniem progu pobudliwości komórek nerwowych ośrodka pragnienia usytuowanego w podwzgórzu. A więc czym jesteśmy starsi, tym w mniejszym stopniu odczuwamy pragnienie w sytuacji, gdy woda jest organizmowi potrzebna.
Mówi się, że starsi ludzie są wysuszeni i w tym jest sens, bo w ich tkankach jest mniej wody niż w tkankach ludzi młodych. Starszy człowiek mniej pije, jego komórki są mniej uwodnione, coraz mniej elastyczne są włókna kolagenowe - skóra się marszczy…
To może picie wody jest terapią przeciwzmarszczkową?
Stan uwodnienia ma wpływ na wygląd skóry. Ale proszę pamiętać, że to mniejsze uwodnienie u starszych to jest nie tylko efekt niechęci do przyjmowania płynów. Przecież wraz z wiekiem w organizmie zmienia się wszystko; praca nadnerczy, przysadki mózgowej, podwzgórza.
Może dochodzić do zmian w wytwarzaniu wazopresyny, której funkcją jest zapobieganie nadmiernej utracie wody z moczem. U ludzi z chorobą nowotworową ten hormon może być produkowany przez komórki nowotworowe; zatrzymuje więc wodę w organizmie, chory ma zaburzoną gospodarkę wodną.
Bo komórki nowotworowe zatrzymują wodę dla siebie, więc same sobie taki hormon produkują. W konsekwencji nowotwór ma dobre warunki do rozwoju, zaś w pozostałych tkankach dochodzi do coraz większych zaburzeń.
Ale powracając do pragnienia: na odczuwanie pragnienia, oprócz ośrodków nerwowych znajdujących się w podwzgórzu, wpływa stan śluzówki w jamie ustnej. Nawet gdy mamy obniżony poziom wody w ustroju, to jeśli śluzówka jest wilgotna, pragnienia możemy nie odczuwać. I odwrotnie: nawet kiedy mamy prawidłowy poziom wody w ustroju, a wysuszymy śluzówkę jamy ustnej, to będziemy odczuwać pragnienie.
Czy da się być zbyt nawodnionym? Pytam, bo słyszałam o tak zwanym zatruciu wodnym…
Typowe dla maratończyków, którzy przy przyjmowaniu dużych ilości wody nie dostarczają wystarczającej ilości elektrolitów (czyli wodnych roztworów jonów), głównie jonów sodu.
Więc jeśli uprawia pani długotrwały i intensywny wysiłek fizyczny, np. wędruje pani cały dzień po górach, to warto wodę lekko posolić albo rozpuścić w niej elektrolity. Warto też pamiętać, że można uzupełniać braki pierwiastków wartościowymi odżywczo przekąskami.
Ale po kolei. W naszym ciele woda występuje w trzech miejscach: wewnątrz komórek, w przestrzeni zewnątrzkomórkowej i jako płyn transcelularny, czyli w przewodzie pokarmowym, ślinie, łzach i i tak dalej (to woda, która nie bierze bezpośrednio udziału w procesach metabolicznych).
Najważniejsze, żeby przestrzenie wewnątrzkomórkowa i zewnątrzkomórkowa były tak samo uwodnione. Odpowiada za to ciśnienie osmotyczne, regulowane w dużej mierze przez obecność jonów sodu . I teraz chodzi o to, że pocąc się, bardzo szybko tracimy nie tylko wodę, ale i sód.
Dlatego pot jest słony…
Tak - jest słony, ponieważ kation sodu jest odpowiedzialny za odczuwanie smaku słonego (a sól kuchenna to chlorek sodu). Więc - przy dużym wysiłku - jeśli będziemy pić wodę, ale nie uzupełniać sodu, to ciśnienie osmotyczne płynów ustrojowych zmieni się tak, że woda w konsekwencji będzie wnikać do wnętrza komórek, co jest zjawiskiem niekorzystnym - szczególnie w przypadku komórek układu nerwowego.
Równie niebezpieczna jest sytuacja odwrotna - gdy dochodzi do „ucieczki” wody z przestrzeni wewnątrzkomórkowej i gromadzenia jej w przestrzeni międzykomórkowej (tak by się stało, gdyby wypiła pani bardzo dużo wody morskiej - doprowadzimy do odwodnienia tkanek, bo woda z nich będzie przedostawać się do przestrzeni pozakomórkowej, starając się ją rozcieńczyć).
Życie wyszło z wody. Ale my to środowisko wodne zamknęliśmy w ciałach. Wody płodowe mają skład jak woda morska
Natomiast zdrowy organizm utrzymuje równowagę między tymi pulami: wewnątrz i zewnątrzkomórkową. Wszystkie procesy życiowe zapewniają homeostazę, niwelując różnice w ciśnieniu osmotycznym między tymi przestrzeniami. Tyle że organizm potrzebuje do tego różnych elektrolitów: sodu, potasu, chloru…
Dostarczać je sobie w tabletkach?
W normalnych warunkach, kiedy organizm jest zdrowy i nie jest w stanie wzmożonego wysiłku - wystarczą mu elektrolity, które przyjmujemy z pokarmem i z wodą. Bo to, co my pijemy, tylko umownie nazywamy wodą. Proszę spojrzeć na skład wody mineralnej, którą właśnie pijemy: jony sodowe, potasowe, chlorkowe, wapniowe, magnezowe…
W wodzie z kranu też są elektrolity?
Też. Przecież woda pochodzi z rzek, jezior, ujęć lub studni i zawiera pochodzące ze środowiska rozpuszczone substancje mineralne. Płynie do domów w rurach, a rury są wykonane z metalu. Więc i w takiej wodzie mogą być obecne jony żelaza, miedzi, niklu, cynku, wapnia, praktycznie wszystkie, które wchodzą w skład naszego organizmu. Woda, którą pijemy - niezależnie czy źródlana, mineralna, czy z kranu - jest roztworem różnych pierwiastków.
Praktycznie nie ma na Ziemi możliwości, żeby wydobywać czystą wodę. Z chemicznego punktu widzenia najczystsza jest woda deszczowa, ale i w tym przypadku musielibyśmy łapać krople deszczu tuż pod chmurą, żeby była to tylko i wyłącznie sama woda. Zresztą, picie absolutnie czystej wody byłoby bardzo niebezpieczne - paradoksalnie mogłoby doprowadzić do zaburzeń metabolicznych.
Ile jesteśmy w stanie przeżyć bez picia?
Jeśli mowa o gorącej pustyni, gdzie mamy zwiększone pocenie, przyśpieszoną utratę wody, która paruje (możemy nawet nie wiedzieć, że tracimy jej dużo, bo jest sucho i gorąco, para nie ma więc warunków, żeby się skroplić, ale ta woda dalej z nas „ucieka”), to maksymalnie 4 dni. W klimacie umiarkowanym, w temperaturze, powiedzmy, 20 stopni, jesteśmy bez przyjmowania wody przeżyć około 7 dni.
Co będzie się działo w takiej sytuacji z naszym ciałem?
Najwięcej wody tracimy z moczem - organizm więc zacznie produkować go mniej. Mocz będzie więc bardziej „skondensowany”, jego barwa zmieni się ze słomkowej na ciemniejszą, zapach stanie się bardziej intensywny.
Dużo wody tracimy również przez powierzchnię skóry - organizm musi się pocić, żeby oddać ciepło (woda ma wysokie ciepło parowania, jest więc doskonałym medium chłodzącym - organizm zamieniając wodę w parę zużywa bardzo dużo ciepła). Zmniejszy się więc produkcja potu, co spowoduje zjawisko błędnego koła - bo organizm w takiej sytuacji będzie się przegrzewał. A przegrzanie organizmu powoduje tachykardię, czyli przyśpieszenie akcji serca.
Serce zacznie więc częściej kurczyć się, a ponadto zacznie pracować chaotycznie, pojawi się arytmia. Dodatkowo zmniejszy się objętość krwi, co dodatkowo będzie prowadziło do zmian w pracy układu krążenia i upośledzenia w dostarczaniu tlenu do tkanek. W przypadku, gdy niedotlenione są komórki nerwowe, mogą pojawiać się zaburzenia psychiczne: np. halucynacje. Przy odwodnieniu przestają po kolei działać praktycznie wszystkie układy. Jeśli w porę nie nawodnimy organizmu, doprowadzi to do śmierci.
Ile litrów wody jesteśmy w stanie wypocić w ciągu doby, w normalnych warunkach?
Publikacje mówią o pół litra. Ale to trudno zmierzyć. Oczywiście mogłaby pani zważyć się, a potem przez godzinę pochodzić po korytarzu i znów się zważyć. Ale to nie byłoby w pełni miarodajne, bo w tym samym czasie produkowany jest mocz, w tym samym czasie powstaje woda transcellularna i metaboliczna, która stanowi istotną pulę wody, a której w tym czasie możemy się pozbyć z organizmu.
Woda metaboliczna?
Nasz organizm, w wyniku spalania węglowodanów czy tłuszczów, sam produkuje wodę. Najwięcej w wyniku spalania tłuszczów - stąd dość skuteczny, jako metoda odchudzania się, jest tak zwany trening aerobowy. Czyli trenujemy na tyle intensywnie, by przyśpieszyć akcję serca, lecz by nie przekroczyć 70 proc. dopuszczalnej wartości tętna dla danego wieku (ze wzoru 220 minus wiek, czyli dla osoby 20-letniej maksymalna wartość tętna wynosi 200 uderzeń na minutę, a 70 procent tej wartości to 140). W czasie takiego treningu aerobowego tkanka tłuszczowa spalana jest bardzo intensywnie, a pocenie się jest ogromne.
Bez pocenia nie moglibyśmy żyć?
Tak. Nie moglibyśmy również żyć bez innej właściwości wody: rozpuszcza ona wszystkie potrzebne nam składniki odżywcze i dostarcza je do każdej komórki ciała. I odwrotnie, transportuje z nich zbędne i szkodliwe produkty przemiany materii. W ogóle nie da się przecenić wartości wody…
Życie wyszło z wody.
Najprawdopodobniej. A wie pani, że jak popatrzymy na skład mineralny wód płodowych, w których rozwijamy się przez pierwsze dziewięć miesięcy, to jest on podobny do składu wody morskiej? To nasze prywatne, morskie środowisko. Przypuszcza się, że w morzach i oceanach wciąż żyje więcej gatunków, niż w środowiskach lądowych.
Zresztą, organizmy lądowe zamknęły tę wodę wewnątrz organizmu. Więc my ciągle żyjemy bazując na środowisku wodnym, tylko ta woda jest wewnątrz naszego ciała. Organizm dorosłego człowieka w 50-60 proc. składa się z wody. Woda stanowi „hydrostatyczne rusztowanie” naszego organizmu.
My nie znamy innych form życia niż te oparte na wodzie. Stąd naukowcy, poszukując życia w przestrzeni pozaziemskiej, skupiają się głównie na poszukiwaniu śladów jej obecności. Bo przypuszcza się, że gdzie jest woda w stanie ciekłym, tam może istnieć życie podobne do ziemskiego.
Chyba że jest życie oparte na czymś innym.
Niewykluczone. My takiego życia nie znamy.
Prawie miliard ludzi na świecie żyje bez dostępu do pitnej wody, a za kolejne 10 lat ta liczba ma się podwoić. Czy te statystyki to przesada? Przecież woda to źródło odnawialne, jest zamknięty obieg wody w przyrodzie…
Tak, ale wyzwanie polega na tym, żeby utrzymać właściwą ilość wody w stanie ciekłym. Bo jeśli przyjąć, że zwiększa się temperatura - a to, czy klimat faktycznie się ociepla i czy dzieje się tak z powodu działalności człowieka, wciąż jest dyskusyjne - to coraz więcej wody będzie występowało w stanie pary.
A z takiej pożytku mieć nie będziemy. Kolejna sprawa, że potrzebujemy wody czystej. Więc nawet jeśli uznać, że ilość wody na Ziemi nie zmienia się w wyniku parowania, to przez działania przemysłu coraz mniej mamy wody czystej - bo ona jest zanieczyszczona substancjami, które nie są nam potrzebne lub są szkodliwe.
Najlepiej dbać o czystość wody i jak najmniej energii zużywać na to, żeby przywracać ją do stanu przydatności do spożycia. Tymczasem my o tym nie myślimy, codziennie marnując niemałe ilości wody.