Zwiewamy! Tylko dokąd? [kanapa polityczna]
Prof. Roman Bäcker i AdamWillma debatują o sytuacji politycznej w kraju.
- Jest środek lata, więc teoretycznie mamy szczyt sezonu ogórkowego.
- O tej porze ogórkowe wiadomości powinny wyrastać wielkie jak cukinie. UFO ląduje w zbożu, potwór z Loch Ness baraszkuje z fokami, a grzyby wyrastają o kapeluszach jak sombrero. Tymczasem czasy takie, że ogórkowe wiadomości przykrywane są przez te boleśnie realne. Taki mamy klimat. To się fachowo nazywa rozpadem istniejącego ładu światowego. Co ciekawe, w latach 70. mieliśmy znacznie poważniejsze w skutkach zamachy terrorystyczne, ale wówczas nie towarzyszyło im poczucie globalnej zmiany. Były przejawem regionalnych, np. europejskich problemów. W cyklu wznoszących i opadających się fal zaczęliśmy właśnie ostro ślizgać się w dół.
- Gdy człowiek przeczyta wiadomości, najchętniej zwiewałby gdzie pieprz rośnie.
- Innymi słowy - wsiąść do pociągu byle jakiego, trzymając w ręku kamień zielony.
- Zawsze się zastanawiałem, o co właściwie chodzi z tym kamieniem.
- Agnieszka Osiecka zabiła nam klina. Szmaragd, malachit, jadeit. Najbardziej zwodniczy byłby malachit. Wsiąść do pociągu byle jakiego i dojechać do kopalni malachitu w Rosji? Delikatnie mówiąc liczba problemów by się nie zmniejszyła.
- Więc może jadeit?
- A proszę uprzejmie. Największy urodzaj tych kamieni zielonych jest, o ile mnie pamięć nie myli, w Birmie. Co prawda o problemie islamskiego terroryzmu mógłby pan zapomnieć, ale PKB na poziomie 1500 dolarów rocznie? O beztroskim życiu raczej mógłby pan zapomnieć.
- Pozostają szmaragdy.
- To ciekawy kierunek. Największe na świecie kopalnie szmaragdów funkcjonują w Kolumbii.
- Szmaragdy zielone jak koka.
- To nadmierne uproszczenie. Rzeczywiście, kartele narkotykowe (choć nie mają już tak łatwego życia jak kiedyś) cały czas funkcjonują, a Santa Marta uchodzi nadal za jedno z najbardziej niebezpiecznych miast na świecie, to jednak badania wykazują, że poziom zadowolenia z życia w Kolumbii jest zaskakująco wysoki. Skądinąd rzadko kto w Polsce zdaje sobie sprawę, że Kolumbia to kraj liczniejszy od Polski, trzeci pod tym względem w Ameryce Południowej. Co prawda PKB ma nieco niższe niż Polska, ale bardzo dynamicznie się rozwija i jest otwarty na innowacje. Nie chciałbym twierdzić, że w jakiejś mierze jego rozwój napędzają pieniądze, które wpływają do sejfów plantatorów koki, ale zapewne nie jest to bez znaczenia. Spokojniejszą wersją Kolumbii jest Kostaryka, która w wielu rankingach szczęśliwości zajmuje pierwsze miejsce. Jeśli jednak chciałby pan mieć pewność, że w nowym kraju znajdzie przyjaciół, najlepiej - trzymając w ręku kamień zielony - prysnąć do Kanady. To bezapelacyjnie najbardziej przyjazny kraj dla obcokrajowców. Ponad 50 proc. imigrantów wchodzi w bliskie relacje z miejscową ludnością.
- Fenomenem jest też Islandia.
- Chyba najbardziej pokojowe państwo na świecie. Sąsiedzi daleko, wulkany blisko, więc łatwiej ustawić sobie hierarchię ważności. Niestety, nie jest to miejsce do masowej imigracji. Poza tym nie da się tam zrealizować sielankowej wizji spacerów po lesie i ogródka z pomidorami. Nie dość, że jedyny las prezentowany jest jak egzotyczna atrakcja, to o pomidorach można zapomnieć, bo porwie nam je wiatr. Jeśli już koniecznie wyspa, to polecałbym Barbados, którego mieszkańcy są w ścisłej czołówce najbardziej zadowolonych z życia. Z każdego miejsca w tym kraju w ciągu kilkunastu minut można znaleźć się na pięknej słonecznej plaży. Dla mnie jest to numer jeden. Niestety, w moim wieku liczy się jeszcze jeden czynnik - bliskość dobrego szpitala.
- Zawsze można ścisnąć kamyk zielony i wyruszyć do Australii albo Nowej Zelandii.
- Pod warunkiem, że mamy zawód, który znajduje się na liście preferowanych w tych krajach i spełniamy inne, ściśle zdefiniowane kryteria. Podobnie z Singapurem, który również jest miłym i przyjaznym miejscem do życia, niestety nie dla wszystkich.
- Więc gdzie w razie czego się ukryć?
- Czarnym koniem jest Wietnam, który jeszcze na dobre nie wyszedł z komunizmu, a już uszczęśliwia większość mieszkańców. Wietnam to przyszłościowa decyzja - błyskawicznie się rozwija, a jednocześnie kusi przyjazną atmosferą. Bogatszą wersją Wietnamu jest Indonezja. I tu mamy zaskoczenie, bo przecież to kraj muzułmański. A jednak islam - jak widać - ma różne oblicza. Może po prostu - gdy mieszka się pośród tak pięknych krajobrazów, łatwiej zapomnieć o dżihadzie?