Żużel wciąż sprawia radość
Tomasz Gollob, ikona polskiego i światowego żużla, twierdzi, że po udanej operacji kręgosłupa nie powiedział ostatniego słowa na torze. 44-letni weteran nie wyklucza, że będzie jeździł do 50. roku życia
W styczniu 2012 roku powiedział mi pan: „Żużlowiec, który zdobył mistrzostwo świata, jest spełniony, lecz moim następnym celem jest kolejny tytuł najlepszego zawodnika. Udowodniłem już raz swoją wartość całemu światu, ale mam ambicję na drugie mistrzostwo”. Czy ta deklaracja nadal jest aktualna?
Chciałbym powtórzyć tę wypowiedź, ale od dwóch sezonów już nie jeżdżę w Grand Prix, głównie z powodu kontuzji. Mimo ambicji, nie mogę podtrzymać tych słów. Jestem szczęśliwy, że dane mi było raz zostać najlepszym zawodnikiem. Tego dokonania już nie powielę.
Jakie wydarzenie zweryfikowało pana plan na ponowny podbój świata?
Trzeba cofnąć się pamięcią do 2013 roku i ciężkiego wypadku z Taiem Woffindenem podczas Grand Prix w Sztokholmie. To był moment zwrotny w mojej karierze, po którym podjąłem decyzję - słuszną z perspektywy czasu - żeby wycofać się z rywalizacji w GP.
Po tym fatalnie wyglądającym wypadku, z winy Woffindena, ledwo co zdołał pan wrócić na tor.
To nie było proste zadanie. Wypadek należał do bardzo nieprzyjemnych, ale wiem, że Tai nie chciał doprowadzić do takiej kolizji. Cała wina leżała w torze, który był źle przygotowany. Koleina wytrąciła Brytyjczyka z rytmu jazdy, przez co wpadł we mnie od tyłu.
Głos rozsądku zaczął brać górę nad ambicjami sportowymi?
Gdy przez ponad dwie dekady człowiek walczy o tytuł mistrza świata, to stawia wszystko na jedną kartę. W tym czasie przechodziłem wiele wzlotów i upadków, poznałem smak bolesnych kraks, ale wiedziałem, że muszę stawić czoła i pokonać wszystkie przeciwności. Po zrealizowaniu swojego największego marzenia zacząłem nieco inaczej patrzeć na cenę ryzyka. Jednakże nie wyzbyłem się aspiracji i chęci zwyciężania.
Tyle że zwycięstwa przychodzą panu trudniej, również z innego powodu. Mało kto sądził, że „profesorowi speedway‘a” tak trudno będzie rozpracować motocykle po zmianach regulaminowych.
Gdy zdobywałem tytuł, motocykle, silniki i tłumiki były w miarę zrozumiałe. Dzisiaj to wszystko jest dla mnie trochę zagmatwane. Z tego powodu moje spojrzenie na rywalizację stało się bardziej racjonalne.
Czyli możemy uspokoić Grega Hancocka, że Tomasz Gollob nie spróbuje pozbawić go miana najstarszego mistrza świata na żużlu.
Greg może spać spokojnie. Życzę mu, żeby jak najdłużej udanie poczynał sobie w elicie i odnosił zwycięstwa, a ja niestety - albo stety - nie wznowię jeżdżenia w Grand Prix.
Jak długo zamierza pan ścigać się i odpierać ataki młokosów?
Jeżdżenie wciąż sprawia mi radość, mimo że w ostatnim sezonie borykałem się z problemami zdrowotnymi, głównie z kręgosłupem, które skończyły się operacją. Każdy ma prawo uprawiać sport tak długo, jak czuje ochotę. Zamierzam ścigać się dopóty, dopóki będę czuł radość i widział w tym sens dla siebie oraz całej dyscypliny. Gdy nadejdzie dzień pożegnania, po prostu powiem dziękuję. Odejdę na emeryturę żużlową, a zacznę uczestniczyć w innym sporcie motoryzacyjnym.
Chodzi o start w Rajdzie Dakar za kierownicą samochodu?
Zgadza się.
Najbliższy sezon będzie pana ostatnim, czy skłania się pan ku wydłużeniu kariery?
Moja radość ze ścigania może potrwać jeszcze kilka lat, czuję się zdolny rywalizować na torze do pięćdziesiątki, o ile ominą mnie wypadki i kontuzje. Chyba że wiele czynników będzie przemawiało za szybszym zaprzestaniem jeżdżenia, wówczas wcześniej zakończę karierę.
Moja radość ze ścigania może potrwać jeszcze kilka lat, czuję się zdolny rywalizować na torze do pięćdziesiątki, o ile ominą mnie wypadki i kontuzje
Jaki cel napędza pana, sportowca ze wszech miar spełnionego, do dalszej rywalizacji na żużlu?
Bodźcem jest pomoc w osiągnięciu stabilności wynikowej i sportowej klubowi GKM Grudziądz. Dla drużyny i miasta chciałbym jechać powtarzalnie, aby kibice i działacze byli zadowoleni, a rezultaty szły w górę. Liczy się sam fakt uczestnictwa.
Były żużlowiec Krzysztof Cegielski mówi, że dobrze by było, gdyby nie przyzwyczaił pan kibiców, że nie jest numerem jeden naszej kadry. „Fani się zmieniają, tych młodszych jest coraz więcej i oni już nie pamiętają Tomasza Golloba w najlepszym wydaniu, przez co często niesprawiedliwie próbują oceniać Tomka po tym, co widzą w ostatnim czasie. To już nie jest jazda tak efektowna i skuteczna jak kiedyś. Tomek nie zasługuje, żeby kibic, zwłaszcza ten bezlitosny w internecie, tak go traktował. Dlatego uważam, że nie powinien dawać krytykom argumentów”.
Czyli z tego wynika, że wszyscy starsi zawodnicy powinni już odejść na emeryturę, bo w ich miejsce jest tyle młodzieży?
Nie, tu konkretnie chodzi o pana, postać tworzącą od ćwierć wieku markę żużla w Polsce i na świecie.
Trochę nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy. Dla każdego sportowca, bez względu na wiek, jest prawo do rywalizacji. Od maja ubiegłego roku jeździłem z poważną kontuzją, która była nie do wyleczenia w trakcie rozgrywek, więc musiałem przetrzymać do końca sezonu. Było mi ciężko. Dlatego nie można popadać w skrajności, bo łatwo powiedzieć o zawodniku, że jest najlepszy lub najsłabszy. A sport nie jest czarno-biały, każdy dzień i zawody mają swoją historię. Zgadzam się z Krzysiem, że na wszystko zapracowałem, dlatego nikomu nie muszę nic udowadniać.
W nadchodzącym sezonie oczekuje pan od siebie lepszej jazdy?
Gdy będę zdrowy i ustabilizuję formę, o wyniki jestem spokojny. Nie jestem zbłąkanym człowiekiem, który po zdobyciu mistrzostwa świata zatracił radość jazdy.
Jak czuje się pan po operacji kręgosłupa? Rekonwalescencja przebiega planowo?
Minęły niespełna cztery miesiące od ciężkiego zabiegu, który przeprowadził prawdziwy cudotwórca, profesor Marek Harat. Od razu dowiedziałem się, jak będzie reagował mój organizm oraz ile czasu będę dochodził do pełni zdrowia. Według słów profesora, które realizują się w stu procentach, całkowitą sprawność odzyskam w ciągu pół roku od operacji. Dzisiaj czuję się zdrowy już w 95 procentach, dlatego rozpocząłem ćwiczenia, między innymi biegowe, aby pracować nad ciałem. Niebawem, jak co roku, wyjadę na treningi motocrossowe do Hiszpanii. Mam nadzieję, że w połowie marca będę bliski wysokiej formy i przygotowany do wznowienia treningów.
Który odcinek kręgosłupa wymagał zoperowania?
Po wypadku z Taiem miałem problem z czwartym, piątym i siódmym kręgiem szyjnym, wrześniowy zabieg przeszedłem na odcinku czwartego i piątego kręgu lędźwiowego. Tego urazu nabawiłem się wiele lat temu, w 1995 roku, gdy w Bydgoszczy wjechał we mnie na pełnej prędkości Peter Karlsson. Od tego czasu lekarze i rehabilitanci dwoili się i troili, abym mógł funkcjonować, ale na początku minionego sezonu ból się spotęgował.
Faszerował pan organizm dziesiątkami tabletek przeciwbólowych?
To było bardziej skomplikowane, ale te sposoby należą do tajemnicy każdego sportowca. Przed zawodami wykonywałem szereg czynności, abym mógł wsiąść na motocykl.
Zdrowy Gollob to zawodnik, którego będzie stać z dużą regularnością czarować jazdą, jak w meczu ze Stalą Gorzów, za który otrzymał Pan nagrodę w kategorii „wyścig sezonu 2015”?
Gdyby zadał mi pan to pytanie trzy miesiące temu, to broniłbym się przed odpowiedzią. Dzisiaj z przekonaniem mogę powiedzieć: tak, będę z powrotem w dobrej dyspozycji.
Jakim parkiem maszyn zamierza pan dysponować?
Sprzęt pozostaje taki sam, łącznie z mechanikiem, bo problem tkwił w czym innym.To nie oznacza, że zdrowy będę wygrywał z każdym i wszystko, ale moje ściganie z pewnością będzie lepsze.
Ile przygotuje pan jednostek napędowych?
Gdy byłem młodszy i celowałem w tytuł mistrza świata, dysponowałem 30-35 silnikami w sezonie. Dzisiaj nie idę w takie ilości.
Planuje pan, po wypełnieniu kontraktu w Grudziądzu, w kolejnym sezonie związać się z macierzystą Polonią Bydgoszcz, gdzie stery objął pana ojciec Władysław?
Za wcześnie na taki temat. Z ojcem jestem sercem i życzę mu, aby ciężka praca przynosiła owoce, które pozwolą nawiązać do sukcesów klubu z lat 90.
Gdy byłem młodszy i celowałem w tytuł mistrza świata, dysponowałem 30-35 silnikami w sezonie. Dzisiaj nie idę w takie ilości
Wyjawił mi pan, że nie wyklucza podjęcia decyzji o adopcji dziecka. Czy nadal nosi się pan z tą myślą?
Wszystko, co jest prawidłowe i nieprzeciętne, ma w sobie piękno, dlatego potwierdzam - istnieje taka możliwość. Gdyby pojawiła się młoda osoba, która chciałaby przy mnie rozwijać się jako sportowiec i człowiek... Potrzeby dzieci winny być w pierwszeństwie do wszystkiego, co nas otacza.